Uwaga! Pomimo mylnego tytułu w rozdziale nie pojawią się sceny rodem z książki Pięćdziesiąt twarzy Greya. Cóż, nie moje klimaty.
Ze snu wyrwał mnie przerażająco głośny dźwięk dzwonka do drzwi.
Czy on nie mógł zabrać ze sobą kluczy?
Z niechęcią otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Dochodziła ósma. Westchnęłam głośno i wtuliłam głowę w poduszkę. Jedyne, o czym marzyłam, to dodatkowe pięć minut snu. Niestety, mój gość chyba był w gorącej wodzie kąpany, ponieważ nieprzerwanie molestował dzwonek. Z niezadowoleniem na twarzy zwlokłam się z łóżka i powolnym krokiem zwierzałam ku drzwiom.
– Wiesz, która jest godzina? – zapytałam jeszcze zaspanym głosem, przecierając oczy.
– Misiaczku, chyba nie zamierzasz spać do południa, kiedy możesz ten czas spędzić z tak zajebistą osobą, jaką jestem ja – odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Chyba masz zbyt duże mniemanie o sobie, panie wcale nie jestem zajebisty Rose – powiedziałam, patrząc na niego z politowaniem.
Chłopak zaśmiał się i oparł dłoń o futrynę. Bacznie mi się przyglądał i widać było, że jest w dobrym humorze.
– Będziemy tu tak rozmawiać, czy może zaprosisz mnie do środka?
– Najchętniej zamknęłabym ci drzwi przed nosem, ale wiem, że to nic nie da – powiedziałam i posłałam mu sztuczny uśmiech.
Axl podszedł bliżej i położył dłonie na moich biodrach. Poczułam się dziwnie niepewnie, natomiast z jego twarzy nie znikał ten cholerny uśmiech.
– Puść mnie – wysyczałam.
– Oj kotku... – próbował zacząć, ale mu przerwałam.
– Puszczaj – odparłam nieco ostrzej.
– Jak chcesz – wyszeptał do mojego ucha.
Momentalnie odsunął się ode mnie z wyciągniętymi rękami i udał się w stronę kuchni. Westchnęłam i zamknęłam szczelnie drzwi. To był dopiero początek, a już miałam go dosyć. Policzyłam w myślach do dziesięciu, próbując zachować zimną krew. Tego dnia nie zamierzałam pozwolić mu na to, aby wytrącił mnie z równowagi. Poprawiłam włosy i poszłam dołączyć do mojego towarzysza. Wolałam nie zostawiać go samego. Już jeden omal mi wczoraj nie rozwalił kuchni.
– Masz coś do jedzenia?! – do moich uszu doszło jego przenikliwe wołanie.
Zmarszczyłam czoło i weszłam do pomieszczenia, gdzie znalazłam Rose'a, który dokładnie sprawdzał zawartość mojej lodówki.
– Nie musisz tak krzyczeć, przecież nie mieszkam w ogromnej willi. Poza tym, co ja jestem, bank żywności? – oburzyłam się, zakładając ręce na piersi.
– Nie, ale nie jadłem śniadania i jestem głodny. Skoro mam cię pilnować, to przynajmniej mogłabyś być tak miła i mi pomóc – odparł, nawet na mnie nie patrząc.
Tego już było za wiele. Podeszłam do niego i zamknęłam mu drzwiczki przed nosem. Axl spojrzał na mnie ze zdenerwowaniem. Na mojej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech. Ktoś musiał mu to powiedzieć.
– Słuchaj – zaczęłam. – Łaski mi nie robisz, równie dobrze możesz sobie pójść. W sumie to nawet byłoby lepiej. Już mam cię dość, a jeszcze dobrze nie wszedłeś, więc daruj sobie – wyrzuciłam z siebie i próbowałam odejść, ale w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstek – i do jasnej cholery puść mnie! – dodałam ostrzej i szarpnęłam ręką.
Chyba nie spodziewał się takiej reakcji, ponieważ natychmiast wyswobodziłam się z jego uścisku. Jego szmaragdowe oczy ze zdziwieniem wpatrywały się we mnie z największą dokładnością. Nie zamierzałam dłużej znosić jego konsternacji, więc odwróciłam się na pięcie i podążyłam w stronę łazienki. Natomiast mój towarzysz pozostał tam sam, wrośnięty w ziemię jak słup soli.
Jedyne czego wtedy potrzebowałam to zimnego prysznica. Dzięki niemu mogłam rozbudzić umysł i zacząć trzeźwo myśleć. Zarzuciłam na siebie jakieś luźne ubrania i powróciłam do salonu, gdzie Axl już w najlepsze zdążył się rozłożyć na kanapie i oglądać teleturnieje.
– Nie spodziewałem się tego po tobie, Victorio. Zdziwiłaś mnie – wymruczał.
Nie zwracając na niego uwagi, zajęłam się przygotowywaniem dla siebie płatków z mlekiem. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu odczuwałam głód o tej porze.
– Dla mnie też zrobisz? – usłyszałam wysoki głos Rose'a o błagalnym zabarwieniu.
Przewróciłam oczami. Nie dało się zapomnieć, jaki momentami był upierdliwy. Poza tym, chyba nie byłam dzisiaj w najlepszym humorze. Przegryzłam wargę i nie komentując jego wypowiedzi, przygotowałam drugą porcję.
Położyłam miski na stole i bez słowa usiadłam na krześle, zabierając się do jedzenia. Axl dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że jego śniadanie było już gotowe. Gwałtownie podniósł się i podążył w moim kierunku, jednocześnie nie spuszczając swojego przenikliwego, zdziwionego wzroku z mojej osoby.
– Coś ci jest, że nic nie mówisz? – zapytał i usiadł naprzeciwko mnie.
Zamieszałam łyżką i przeniosłam swój nieobecny wzrok na niego. Był zbyt spokojny. Raczej nie było to spowodowane zmartwieniem, a po prostu zwykłym rozkojarzeniem spowodowanym moją postawą.
– Po pierwsze, nie lubię, jak ktoś zwraca się do mnie w ten sposób. Po drugie, może nie mam ochoty rozmawiać z takim idiotą jak ty – odpowiedziałam z niezadowoleniem i nie czekając na jego reakcję, wróciłam do poprzedniej czynności.
– Czyli nadal jestem dla ciebie najgorszą karą, jaka mogła cię spotkać? – próbował drążyć temat.
Może to była lekka przesada, ale w tym momencie przytaknęłam głową. Spędzanie czasu w jego towarzystwie, to naprawdę istna katorga. Nie przepadaliśmy za sobą i nawet nie próbowaliśmy tego ukryć. Co prawda, Rose marzył, żeby mnie przelecieć i poprzez to pokazać swoją wyższość, ale to był mały, nieistotny szczegół.
Odwróciłam wzrok w jego kierunku i zobaczyłam, jak jego kąciki ust delikatnie unoszą się w ironiczny uśmiech. Normalny człowiek w takiej sytuacji poczułby się urażony, ale nie on. Ten wyraz twarzy mówił o wszystkim. Planował zemstę.
– Super – odparł, przerywając ciszę, która na dosłowną chwilkę zapanowała pośród nas. – W takim razie nadal będę ci umilał czas.
Oparł dłonie o blat i wstał od stołu. Bacznie obserwowałam każdy jego ruch, każdy krok, który wykonywał, przemierzając w kółko niewielkie mieszkanie. Jednocześnie nie okazywałam większego przejęcia. Po prostu byłam głodna, więc nadal jadłam płatki, które swoją drogą nie smakowały zbyt dobrze.
Czyżby odezwały się we mnie wyrzuty sumienia? Nie, zdecydowanie. Nie odczuwam, żeby to była moja wina.
– Co planujesz robić? – zapytał obojętnie.
Wpatrywałam się w niego w milczeniu jeszcze przez chwilę, przeżuwając resztki śniadania.
– Zamierzam wreszcie spotkać się z Jackiem i przećwiczyć układ – odpowiedziałam obojętnie, jednocześnie wstając od stołu i sprzątając po sobie. – Będziesz to jeszcze jadł? – zapytałam, wskazując na nietknięte płatki.
Zaśmiał się. Nie rozumiałam jego reakcji, jednak to był Rose. Jego nastrój zmieniał się ot tak. Poczułam się dziwnie. Próbowałam rozgryźć jego zamiary, lecz to nie było takie łatwe.
– Jakoś odechciało mi się jeść – odpowiedział z nutą złości w głosie. – Zbyt szybko zmieniasz temat, droga Victorio. – Uśmiechnął się. Tego już było za wiele. – Nigdzie nie idziesz – dodał.
Odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się ironicznie. Jeszcze tego brakowało, żeby mi mówił, co mam robić. Niedoczekanie. Zabrałam miski i włożyłam je do zlewu, następnie opierając się tyłem o blat. Parsknęłam śmiechem. Ciekawe, ile jeszcze musiał trwać ten cyrk.
– Nie pytałam cię o zdanie – mruknęłam, starając się nie pokazywać jak bardzo mnie irytuje, o czym z resztą doskonale wiedział.
– W chwili obecnej jesteś ze mną, więc to ja decyduję, co będziemy robić.
Zaśmiałam się głośno. Ten koleś miał jakieś cholerne rozdwojenie jaźni, a poza tym traktował mnie jak swoją pieprzoną własność. Skrzyżowałam ręce na piersi i podeszłam bliżej tak, że znajdowałam się naprzeciwko niego.
– To po co zadałeś to pytanie?! – Zaczęłam wymachiwać rękami, a mój głos wypełniony był wściekłością. Chyba to był odpowiedni czas na danie upustu emocjom. – Nie będziesz mi mówił co mam robić! – wykrzyczałam mu prosto w twarz i przytknęłam palec wskazujący do jego piersi. Chyba mu się to zbytnio nie spodobało, ponieważ momentalnie złapał mój nadgarstek i gwałtownie uniósł go do góry. – Aua! Puszczaj, to boli!
– Zapominasz się, Edwards – oznajmił i uśmiechnął się ironicznie, zaciskając bardziej dłoń, co wywołało większy grymas na mojej twarzy. – Jesteś taka bezbronna, krucha, a zarazem udajesz twardzielkę. Nieładnie.
Zacisnęłam zęby i próbowałam się uwolnić, ale nic to nie dawało. Jedyne co, to wywołało śmiech mojego towarzysza.
– Puszczaj! – krzyczałam. Nie chciałam tego, ale mimo wszystko musiałam się poddać. Był zbyt silny. – Dobra, wygrałeś – powiedziałam z niechęcią. – Przecież możesz pójść ze mną.
Znowu szarpnęłam ręką, tym razem skutecznie. Bez chwili zawahania puścił mój nadgarstek. Miałam problemy z czuciem w dłoni, ale poza tym nie było najgorzej. Chciałam go uderzyć, wyżyć się, ale w porę powstrzymałam się. To mogłoby się źle dla mnie skończyć.
– Świetnie – rzucił obojętnie. – Załóż tylko coś na siebie i możemy wyjść.
Posłałam mu gniewne spojrzenie i odeszłam, jednocześnie rozmasowując obolały nadgarstek. Zrobiłam, co chciał i oboje wyszliśmy w milczeniu, oczywiście zamykając drzwi na klucz.
Jechaliśmy czerwoną Hondą McKagana, w milczeniu słuchając KISS. W prawdzie nie przepadałam za takimi sytuacjami, ale w tym momencie nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Notorycznie doprowadzał mnie do białej gorączki i najchętniej wyjechałabym, jak najdalej od niego. Niestety marzenia zostały marzeniami i pora było wrócić do rzeczywistości. Światło zmieniło się na zielone i Axl skręcił w lewo, a po chwili zaparkowaliśmy pod National Theatre. Nie miałam ochoty wysiadać. Przez moją głowę przechodziło milion myśli. Znowu wróciła ochota na wyrwanie się z tego toksycznego miejsca potocznie zwanego Los Angeles. Z konsternacji wyrwał mnie przyjemnie niski głos Rose'a. Tak, z całego serca nienawidziłam go, ale trzeba przyznać, miał w sobie to coś.
– Idziesz, czy zamierzasz urządzać sobie spotkanie z twoim Romeo w naszym samochodzie?
Przewróciłam oczami. Czy on zawsze musiał wszystko psuć? Wysiadłam z pojazdu i z oburzeniem zatrzasnęłam drzwi. Wyminęłam Axla, który o dziwo na mnie zaczekał i szłam przed nim w bezpiecznej odległości, czyli tak z pięć metrów.
– Nie mogłabyś zaczekać? – zapytał lekko oburzony, łapiąc ogromne, dębowe drzwi, które z impetem otworzyłam.
– Może nie przepadam za twoim towarzystwem? – odpowiedziałam z niezadowoleniem.
Nie zwracając uwagi na wokalistę, zmierzałam prosto na ogromne, czarne schody. Po chwili poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię tak, że nie mogłam się dalej ruszyć. Przewróciłam oczami. Był zdenerwowany, ale jego uścisk nie był bolesny. Po prostu chciał postawić na swoim przy pomocy dobrze znanych mu środków. Przygryzłam wargę i odwróciłam się w jego stronę.
– Załatwmy to szybko i spadaj, bo naprawdę mam cię już dość – powiedziałam zmęczona całą tą sytuacją.
– Wiem, ale nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
Na jego twarzy malował się subtelny uśmiech. Królował nade mną i kochał ten stan. Westchnęłam i pomyślałam nad jakimś rozwiązaniem. Mogłabym go zepchnąć ze schodów, gdyby nie to, że nawet na nich nie byliśmy. Chyba został nam tylko kompromis.
– Proponuję zawieszenie broni do czasu, kiedy tutaj jesteśmy – oznajmiłam z niechęcią, starając się nie utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego.
Poczułam, jak jego dłoń delikatnie zsuwała się z mojego ramienia. Zamknęłam oczy, kiedy przez moje ciało przeszły dziwne ciarki. Czyżby teraz grał w ten sposób?
Nie Vicky, nie możesz mu pokazać swojej słabości w tej kwestii. Ogarnij się.
Otworzyłam oczy i delikatnie się uśmiechnęłam, co odwzajemnił. Bez zawahania złapałam jego nadgarstek, w którym poczułam swobodnie przepływającą krew i ruszyłam w stronę schodów. Znałam drogę prawie na pamięć, więc już po chwili byliśmy pod wielkimi drzwiami, które prowadziły do sali baletowej. Zanim weszliśmy, zatrzymaliśmy się przed wejściem. Oparta o ścianę patrzyłam prosto w jego szmaragdowe tęczówki, które znajdowały się w niebezpiecznie bliskiej odległości od mojej twarzy. Nienawidziłam tego uczucia, kiedy lustrował mnie wzrokiem.
– Mam nadzieję, że w środku nie będziesz pokazywał swoich humorków – oznajmiłam, a na jego twarzy pojawił się grymas. Chyba spodziewał się czegoś zupełnie innego. – Albo wiesz co, najlepiej jakbyś w ogóle się nie odzywał.
Posłałam mu szeroki uśmiech, na co parsknął śmiechem. Jeden do jednego, pieprzony panie Rose. Odsunęłam się od niego i delikatnie uchyliłam drzwi. Ostatni raz spojrzałam na mojego towarzysza. Przez chwilę stał jeszcze, jakby w osłupieniu i uśmiechał się jak głupi do sera, aczkolwiek później do mnie dołączył.
– Mogę? – zapytałam ciszej, jednak zwróciłam tym uwagę Jacka.
Brunet od razu odwrócił się w moją stronę. W ręku trzymał jakiś plik papierów, które wypełniał. W tle leciała delikatna muzyka, która nadawała przyjemny klimat.
– Victoria?
– Nie, święty Mikołaj.
– Poznałem cię po głosie. Zmieniłaś się.
Zaśmiałam się. Nie wiedziałam, czy mogłam to uznać za komplement. W sumie to już powoli przyzwyczaiłam się do nowego koloru, jednak ciągle nie mogłam zaakceptować tej zmiany, jakby nie była zwykłą drobnostką.
– Bez zmian byłoby nudno – zaśmiałam się. – Mam nadzieję, że uda nam się dzisiaj wszystko nadrobić. Ostatnio tak jakoś nie miałam czasu. Tak ogólnie to nie jestem sama, chyba nie masz nic przeciwko.
Icarus uśmiechnął się szeroko. Jak na razie był w dobrym humorze, co zwiastowało przyjemną atmosferę, no może wyłączając mały szczegół, a raczej osobę.
Śmiało weszłam do środka a za mną podążał Axl. Od początku zauważyłam, że raczej Jack nie przypadł mu do gustu. No tak, przecież to był mój "kolega". Tancerz jednak do końca zachował klasę i nawet przyszedł się przywitać.
– Jack Icarus – powiedział i wyciągnął dłoń w kierunku rudzielca, który niechętnie ją uściskał.
– Axl Rose.
Brunet uśmiechnął się niemrawo. Zapewne zdążył już usłyszeć o moim zdolnym "przyjacielu". Oby to tylko nie były jakieś kontrowersyjne rzeczy.
– A tak, słyszałem – oznajmił Jack i pokiwał głową.
Axl nawet nie zwrócił zbytnio na niego uwagi. Rozejrzał się tylko po dużej sali baletowej i już po chwili siedział na wygodnym krześle, które stało w kącie. Icarus natomiast podszedł do magnetofonu i zmienił muzykę na taką, przy której można było poćwiczyć cha-chę.
– Mam dla ciebie małą niespodziankę, ale o tym za chwilę – oznajmił, po czym poszedł bliżej mnie.
Zarzuciłam włosy na plecy i złapaliśmy ramę. Rzuciłam okiem na Rose'a. Pożerał nas wzrokiem, jednak uważał, żebyśmy tego nie wyczuli. Ktoś tu chyba był zazdrosny... W sumie to nie było mi go żal z tego powodu.
Tańczyliśmy już od dłuższego czasu, ćwicząc nowy układ oraz kilka starych. Szło mi coraz lepiej, chociaż do perfekcji jeszcze sporo mi brakowało. Otarłam twarz ręcznikiem, a następnie upiłam łyka wody, która należała do Jacka. Mężczyzna już na na początku oznajmił, że z chęcią podzieli się ze mną swoim napojem, co nie spotkało się z pozytywnym odbiorem ze strony Axla. O dziwo wokalista od początku nie odezwał się ani słowem. Zwiastowało to tylko jedno. Albo będzie znęcał się nade mną poprzez milczenie, albo urządzi mi w domu piekło. W obu przypadkach byłaby to dla mnie katorga.
– Podobno masz dla mnie jakąś niespodziankę – zaczęłam temat.
Brunet uśmiechnął się, po czym odebrał ode mnie butelkę z wodą i wypił z pół. Jednak treningi były dosyć męczące, co można było po nas dostrzec.
– Zapisałem nas na turniej tańca w San Francisco – odparł bez przekonania, jakby mówił, że kupił makaron.
Zrobiłam duże oczy i przez chwilę wpatrywałam się w niego w ciszy. Ja? Przecież byłam totalną amatorką. Spojrzałam na Rose'a z nadzieją, że może on powie mi, co mam odpowiedzieć. Jednak Axl tylko wzruszył ramionami i nadal pozostał bacznym obserwatorem. Wzięłam głęboki oddech, jednocześnie zastanawiając się nad swoją odpowiedzią.
– Zaskoczyłeś mnie – powiedziałam po chwili, nadal będąc w szoku. – Nie wiem, czy dam radę...
– Vicky – zaczął dosyć spokojnie. – Nie ukrywam, że po wcześniejsze lata zajmowałem miejsca na podium, ale tym razem nie zamierzam wymagać zbyt wiele. Po prostu chcę wziąć udział, żeby nie wypaść z obiegu. Zbyt długo siedziałem w czterech ścianach i izolowałem się od ludzi.
– Nie jestem wystarczająco dobra...
Zaśmiał się. Powiedziałam coś nie tak?
– Uwierz mi, radzisz sobie bardzo dobrze. Poza tym jesteś moją partnerką, więc dasz sobie radę. Dobra – zaczął i wyciągnął ręce – obiecaj, że się zastanowisz i dasz mi znać, okej?
– Jasne – odpowiedziałam i subtelnie się uśmiechnęłam. – To co, tyle na dzisiaj?
– Raczej tak. Cztery godziny z dosyć częstymi przerwami to chyba wystarczająco dużo – powiedział i poszedł dalej wypełniać papierki. Czyżby to było to zgłoszenie?
Zabrałam swoje rzeczy i razem z Rosem udaliśmy się w stronę wyjścia. Dopiero teraz miała się zacząć akcja. Axl wykazał się swoją kulturą, którą jeszcze w znikomej ilości posiadał i otworzył przede mną ogromne i zarazem bardzo ciężkie drzwi.
– Pa – pożegnałam się, delikatnie machając dłonią.
– Na razie – rzucił znad dokumentów.
Cały Icarus. Musiał się czymś zająć, inaczej, jak to mówił, zwariowałby.
Wyszłam na korytarz i udałam się w stronę schodów. Byłam cholernie zmęczona i marzyłam tylko o gorącym prysznicu i przyjemnym łóżeczku. Niestety zamiast tego usłyszałam potworne skrzypienie drzwi. Litości, ktoś mógłby to naprawić. Axl po chwili do mnie dołączył, a raczej udawał, że mnie nie zna. Zachowywał się dosłownie jak ja jakieś kilka godzin wcześniej. To było przerażające. Za żadne skarby nie chciałam być do niego porównywana, a tymczasem nieświadomie przejmowałam jego zachowanie.
Oboje w ciszy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Oparta głową o szybę, kontemplowałam dosyć smutne widoki. Na niebie rozciągały się szarawe, puchowe chmury. Raczej nie zapowiadało się na deszcz, jednak pogoda powodowała melancholijny nastrój. Próbując nie zamykać oczu ze zmęczenia, rozmyślałam nad życiem. Ta cisza cholernie mi przeszkadzała. Nawet krzykliwy głos Micka Jaggera nie pomagał. Po prostu czułam się źle i miałam ochotę to z siebie wyrzucić. Spojrzałam na Rose'a, który całą swoją uwagę poświęcał na prowadzenie pojazdu przez dosyć ruchliwe ulice Miasta Aniołów. Przeniosłam wzrok z powrotem na szybę, po której przejechałam palcem, powodując cichy, ale nieprzyjemny dźwięk. Co z nami było nie tak?
Nadal w milczeniu weszliśmy do mieszkania. Axl ostrożnie oparł się o kuchenny blat i uważnie przyglądał się każdemu mojemu ruchowi. Zdjęłam kurtkę i niechlujnie rzuciłam ją na wieszak. Poprawiłam włosy i powoli dołączyłam do mojego towarzysza. Nadal nic nie mówił, co doprowadziło mnie już do skraju wytrzymałości. Z impetem rzuciłam klucze na stół, przez co spadły z niego i wydając przeraźliwy hałas, upadły na podłogę.
– Możesz mi powiedzieć, o co ci do cholery chodzi?! – zaczęłam dosyć ostro, ale w tym momencie zbytnio się tym nie przejmowałam. Wkurzył mnie i to dosyć mocno.
Zaśmiał się ironicznie i przegryzł wargę. Po chwili zaczął chodzić w kółko, zapewne układając w głowie odpowiedź.
– Myślisz, że jesteś taka super fajna? Otóż nie, jesteś zwykłą suką – warknął.
Przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Chyba już wolałam, jak się nie odzywał.
– O co ci chodzi? Sam też nie jesteś święty, a wręcz przeciwnie. Jesteś skończonym chujem! – wykrzyczałam. Nie powiem, odrobinę mi ulżyło.
– Wiesz co, Edwards? Zachowujesz się jak taka typowa dziwka. Co ja ci zrobiłem?!
Zaśmiałam się i oparłam o ścianę w salonie. Chyba nadeszła pora na jego ulubione epitety. Rose podszedł bliżej mnie i palcem wskazującym delikatnie unosił moją brodę. Przymknęłam oczy i głośno przełknęłam ślinę. Był nieprzewidywalny, więc mogłam się spodziewać wszystkiego.
– Traktujesz mnie jak przedmiot – mruknęłam z trudem.
Wybuchnął śmiechem prosto w moją twarz, przez co poczułam dyskomfort. Chciałam, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło.
– Nie, to ty traktujesz mnie jak zabawkę. Chcesz zemsty za, kurwa, nie wiem co. Dobra, pieprzyłem jakieś dziwki, jak byłaś na odwyku, ale ile można?! Nie jestem największym zbrodniarzem, a przez ciebie tak się czuję. Chris, Jack i nadal ci mało. Naprawdę Vicky? Fajnie było ze Slashem? – zapytał ze sztucznym gniewem.
Tak naprawdę czuł się upokorzony i to z mojej winy. Może faktycznie byłam zbyt mściwa. Zrobił świństwo i to niewybaczalne, ale czy przez to musiałam cały czas się na nim wyżywać? Zrobiło mi się głupio. Tylko dlaczego? Przecież tego chciałam. Chciałam go wkurzyć i zranić tak, jak on to zrobił ze mną.
– Z Jackiem nic mnie nie łączy – odpowiedziałam cicho, nawet na niego nie patrząc. Chyba nie wytrzymałabym tego jego spojrzenia wypełnionego bólem i gniewem.
– Ale Slash to co innego. Po południu też pieprzyliście się tak, żeby wszyscy słyszeli?
Nie wytrzymałam. Był bezczelny i traktował mnie jak ostatnią dziwkę, która uprawia seks z wszystkim, co ma nogi i ręce. Zamachnęłam się i siarczyście uderzyłam go w policzek. Uśmiechnął się tylko ironicznie i czekał, aż coś powiem.
– Jesteś skończonym chujem! – wykrzyczałam mu prosto w twarz. – Dla twojej informacji, nie! Nawet go nie było po południu! Zmył się, jak byliśmy w parku. Powiedział, że miał coś do załatwienia! Słyszysz, byłam sama! W porównaniu do ciebie nie puszczam się na prawo i lewo! – wykrzyczałam i poprawiłam włosy. Teraz było mi już zupełnie dobrze. Czasami warto powiedzieć komuś wprost, co nam na sercu leży. – W ogóle nie wiem, dlaczego ci się tłumaczę – mruknęłam już nieco spokojniej.
Cały czas patrzył na mnie ze zdziwieniem i powoli przyswajał moje słowa. Niepokoiło mnie jego zachowanie, ale jego reakcja dopiero była szokiem. Przez chwilę milczeliśmy, po czym Rose niespodziewanie, ale gwałtownie zaczął składać pocałunki na moich ustach. Co było jeszcze dziwniejsze, odwzajemniłam je i po chwili trwaliśmy w namiętnym pocałunku. Czy odżyły we mnie uczucia? Raczej nie. Po prostu potrzebowałam bliskości i jednocześnie tęskniłam za tym przyjemnym uczuciem wewnętrznego ciepła. Jego ręce wylądowały na mojej talii, a moje dłonie wplotły się w jego włosy, po czym osunęły się i zatrzymały na jego karku. Nasze pocałunki były dosyć niechlujne i wypełnione tęsknotą oraz pożądaniem. Po chwili odsunęliśmy odrobinę swoje twarze tak, że jego czoło było oparte o moje. Nasze oddechy były niestabilne, a nawet lekko przyspieszone. Oboje wiedzieliśmy, że to nie był koniec i pragnęliśmy czegoś więcej.
– Vicky, przepraszam – wyszeptał.
– Ćśśś... – Przytknęłam palec do jego wilgotnych, malinowych ust. – Ja też przepraszam, ale nie rozmawiajmy już o tym.
Na jego twarzy pojawił się subtelny uśmiech, po czym znowu zatopił swoje usta w moich. Przysunęłam jego ciało bliżej swojego i oplotłam udem jego biodro. Chciałam choć odrobinę bardziej poczuć ciepło, jakie emitował. Delikatnie uniósł skrawek mojej koszulki i ścisnął go. Jego usta wyznaczały mokrą ścieżkę na mojej szyi, a ja zamknęłam oczy, aby poczuć wszystko jeszcze bardziej dosadnie. Sapnęłam, kiedy delikatnie przygryzł moją cienką skórę. Moje dłonie zjechały na jego kratkę piersiową, gdzie powoli zaczęły się zaciskać. Nie czekając ani chwili, ściągnęłam z niego T-shirt z Aerosmith i rzuciłam go w kąt, po czym Axl wziął mnie na ręce. Nie przerywając obcałowywania każdego odkrytego kawałka mojego ciała, zaniósł mnie na kanapę. Pomimo, że lubował się w czymś nieco ostrzejszym, w stosunku do mnie zawsze był wyjątkowo delikatny. Jego ciepłe ciało znajdowało się nade mną i za każdym razem, kiedy ocierało o moje, odczuwałam satysfakcję. Zataczałam kółka na jego nagich, umięśnionych plecach, jednocześnie czerpiąc satysfakcję z niesamowitego smaku jego ust. Po chwili oboje zostaliśmy w samej bieliźnie z uwagi na to, że ubrania po prostu nam przeszkadzały. Delikatnie przesunął ustami po mojej dosyć już mokrej szyi, na co lekko rozchyliłam usta.
– Na pewno tego chcesz? – wyszeptał do mojego ucha.
Jego pociągający głos wywołał przyjemne ciarki na moim ciele. Uśmiechnęłam się subtelnie i delikatnie cmoknęłam go w usta.
– Chyba tym razem nie jestem w stanie się oprzeć – oznajmiłam. – Wygrałeś – powiedziałam uwodzicielskim głosem do jego ucha, po czym przygryzłam płatek.
Momentalnie przywarł do moich ust, a jego dłonie zaczęły majstrować przy moim zapięciu od stanika. Jęknęłam cicho w jego usta. Chyba nam obojgu tego brakowało. Zatopiłam palce w jego włosach i próbowałam go przyciągnąć, aby był tak blisko mnie, jak tylko to było możliwe. W chwili obecnej nie potrzebowałam niczego więcej. Jego biodra coraz bardziej ocierały o moje. Bez chwili namysłu oddałam mu się cała...
❤❤❤❤❤❤
Hej robaczki 😉
Jak sądzicie, pogodzą się?
Wracamy do starego, sprawdzonego systemu, czyli 2 komentarze i jedziemy dalej?
Do następnego 😉
Hej robaczki 😉
Jak sądzicie, pogodzą się?
Wracamy do starego, sprawdzonego systemu, czyli 2 komentarze i jedziemy dalej?
Do następnego 😉
Cudowny rozdzial z reszta jak zawsze ;) czekam na nastepny !!!!
OdpowiedzUsuńDuzo weny ❤
Świetny rozdział, Axl i Bell <3. Kocham, czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuń