niedziela, 20 listopada 2016

54. They say that time's supposed to heal all wounds




   Mijałam kolejny słup z plakatem, który informował o zbliżającym się koncercie Toxic Bliss. Dziewczyny w mieście szalały na wieść o przyjeździe zespołu z Portland. Z kolei miejscowi melomani już nie mogli się doczekać sporej dawki dobrego punku. Tylko ja omijałam to wszystko szerokim łukiem, wypalając mentolowego papierosa. W całym mieście na ustach ludzi było tylko jedno nazwisko – Xavier Edwards.

   Weszłam do Troubadour, zajmując miejsce przy czarnym blacie baru. Tego wieczoru pierwszy raz dostałam zlecenie zajęcia się ekskluzywnym klientem od Eddy'ego. Mieliśmy się spotkać w klubie. Podobno łatwo tutaj trafić, a poza tym atmosfera lokalu umożliwiała swobodną rozmowę. Później ewentualnie moglibyśmy pójść na miasto albo do niego. Nie czekając na mężczyznę, zamówiłam dla siebie whiskey z colą i lodem.

   Popijałam chłodnego drinka, rozmyślając o różnych sprawach. Próbowałam to wszystko poskładać, a przynajmniej ułożyć w głowie. Bawiłam się palcami, skupiając zamyślone spojrzenie na półkach, na których ustawiono barwne butelki różnorakich alkoholi. Kilka minut czekania zaczęło przeobrażać się w kilkanaście, podczas których coraz bardziej niecierpliwiłam się.

   Dopiłam ostatniego łyka trunku. Postanowiłam poczekać jeszcze odrobinę, zanim zamówiłabym kolejny wysokoprocentowy napój. Wyciągnęłam z torebki niewielkie lusterko, przy pomocy którego poprawiłam usta śliwkową, satynową pomadką. Ciemny odcień szminki był moim znakiem rozpoznawczym. Pomimo takiej, a nie innej profesji zbytnio nie wyróżniałam się z tłumu. Kuse spódniczki i nieco za krótkie sukienki były na porządku dziennym. Większość dziewcząt wybierała ten strój na wyjście do klubu. Kilka tygodni temu zrezygnowałam z mocnego makijażu oka. Przestały mi się podobać powieki oprószone cieniem w kolorze onyksowym. Dlatego ograniczyłam się do wytuszowania rzęs  i sporadycznego używania eyelinera.

   Miałam ochotę wyjść z tego lokalu. Siedziałam tam jak głupia, czekając na kogoś, kto mógł się nigdy nie pojawić. Odwróciłam się w stronę drzwi, chcąc zejść ze stołka. Zatrzymałam się na chwilę, skupiając swoją uwagę na widoku, jaki ujrzałam. Jego krok był zdecydowany. Już na pierwszy rzut oka spokojnie mogło się stwierdzić, że charakteryzowała go pewność siebie. Wyglądał jak milion dolarów, ideał każdej kobiety. Wysoki szatyn z około tygodniowym zarostem na twarzy i długimi włosami związanymi w coś przypominającego koka. Jego wyraziste rysy twarzy dodatkowo podkreślał srebrny kolczyk w lewym łuku brwiowym. Wyróżniającym się elementem jego ubioru była gruba, czarna ramoneska, która wydawała się być o kilka rozmiarów za duża. Mężczyzna podążał w moim kierunku, jakby kierował się wcześniej podanymi wytycznymi. Widziałam go po raz pierwszy, a mimo to miałam wrażenie, iż skądś go znałam.


     – Hej – przywitał się, cmokając mnie w policzek.

     – Cześć – odparłam niepewnie, zakładając kosmyk włosów za ucho.

   Nie wiedziałam, co się stało. Zazwyczaj mogłam mówić przez pół godziny, jeśli miałam taką potrzebę. Teraz zapomniałam języka w gębie. Jakby ktoś odebrał mi możliwość tworzenia nowych wypowiedzi.

     – Czego się napijesz? – zapytał, wyciągając z wewnętrznej kieszeni skórzany portfel.

   Z bliska wyglądał na cholernie zmęczonego. Jego policzki były zapadnięte, a pod oczami pojawiły się sine cienie.

     – Cosmopolitan – rzuciłam, zakładając nogę na nogę.

     – Dwa razy Cosmo.

   Barman spojrzał na nas przelotnie, po czym zabrał się za przygotowywanie drinków. Westchnęłam, uśmiechając się dosyć sztucznie. Jak zwykle chciałam, żeby już było po wszystkim. Tylko tym razem zdecydowanie bardziej miałam ochotę niepostrzeżenie zniknąć...

     – Często tutaj bywasz? – zapytałam, chcąc w jakiś sposób przełamać lody.

   Długo nie musieliśmy czekać na nasze zamówienie. Dosłownie po chwili mogłam sączyć upragniony napój. Dziwne, nawet w towarzystwie chłopaków, którzy byli znani w całym West Hollywood, barmani nie obsługiwali nas poza kolejką. Najwidoczniej Eddy miał wszędzie układy.

     – Sporadycznie. – Zaśmiał się, przejeżdżając palcem po wypolerowanym szkle. – Właściwie to przyjechałem z zespołem zagrać koncert i ruszamy dalej w trasę. Przy okazji chciałem załatwić kilka prywatnych spraw.

   Nie wiedziałam, co mogłabym mu odpowiedzieć. Mężczyzna, który siedział obok mnie i właśnie podpisywał płytę jakiejś małolacie, okazał się być moim bratem. To on miał przyjechać, zagrać koncert i po raz kolejny zniknąć z mojego życia. Tak samo, jak zrobił to kilka lat temu. Dopiero w tej chwili uświadomiłam sobie, co tak naprawdę do niego czułam. Rozczarowanie, niechęć, zawiedzenie. Po śmierci ojca mógł być jedyną bliską mi osobą, która byłaby moim oparciem. Jednak wyjechał bez słowa, zostawiając mnie kompletnie samą.

   Patrzyłam na niego ze smutkiem w oczach. Wiele razy wyobrażałam sobie moment, w którym ponownie go zobaczę i powiem, jak bardzo tęskniłam. Tymczasem już na starcie zapewne straciłam w jego oczach. No bo kto chciałaby się dowiedzieć, że jego siostra jest prostytutką?

     – Dlaczego tak na mnie patrzysz? Mam coś na twarzy? – zapytał rozbawiony, przecierając dłonią policzek.

     – Nie. – Pokręciłam głową, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Po prostu dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to ty.

   Zmarszczył czoło, subtelnie mrużąc oczy. Nie poznał mnie. W sumie, na początku też nie wiedziałam, kim był. Zmieniliśmy się na przestrzeni tych kilku lat. Już nie wyglądałam jak mała, piegowata dziewczynka z dwoma warkoczykami. Byłam dorosłą kobietą, która niedawno poznała tajniki makijażu. W pewien sposób dojrzałam, chociaż w środku zostało we mnie coś z dzieciaka.

     – Fanka? – zapytał niepewnie. Widać, że nie wiedział, o co mi chodziło.

     – Ktoś znacznie bliższy. Szkoda tylko, że mnie nie poznałeś. – Zamoczyłam usta w trunku. Musiałam się znieczulić, żeby móc ponownie w miarę normalnie funkcjonować.

   Przyglądał mi się z ciekawością. Próbował wychwycić każdy detal mojej twarzy, postawę, wykonywane ruchy. Każdy szczegół mógł mu nasunąć moją tożsamość. Sama mogłam go o tym poinformować, aczkolwiek wolałam, żeby sam do tego doszedł.

     – Przepraszam, ale nie mogę sobie przypomnieć. Byłaś moją dziewczyną czy coś?

   Miałam wrażenie, jakby ktoś dał mi po twarzy. Zmieniłam się, ale chyba nie aż tak. Nie wiem, wymazano mu wspomnienia? Wątpię. Chciałam, żeby sobie przypomniał. Marzyłam o powrocie do tamtych wspaniałych czasów...

     – Naprawdę mnie nie pamiętasz? – zapytałam, czując, jak moje serce pęka na pół. – Tych wszystkich wspólnych momentów? Wypadów nad jezioro, gorącej czekolady po lepieniu bałwanów? Albo kiedy uczyłeś mnie grać na gitarze, a ja mówiłam, że to jest za trudne? Zapomniałeś o mnie czy tylko udajesz?

   Miałam ochotę płakać. Odkąd dowiedziałam się, iż miał zagrać koncert w Los Angeles, planowałam nasze spotkanie. Godzinami rozmyślałam o tym, w jaki sposób opowiem mu o moich przeżyciach. Kiedy byłam mała, był moim autorytetem. A teraz? Miałam wrażenie, jakby ot tak zapomniał o mnie. To bolało i to cholernie.

   Chłopak wyglądał, jakby zobaczył ducha. Otworzył szeroko usta, próbując głęboko oddychać. Nie spodziewał się, że mnie spotka, a co dopiero w takich okolicznościach. Przypomniał sobie, a przynajmniej tak mi się zdawało.

     – Victoria... – mruknął, nie wierząc w to, czego właśnie doświadczał.

     – Witaj, braciszku – odparłam oschle, popijając drinka.

     – Wiedziałaś o wszystkim? – zapytał, powoli wracając do normalności.

     – Zdałam sobie sprawę, że to ty, dopiero kiedy powiedziałeś o koncertach. Myślałam, że o mnie zapomniałeś.

     – Oczywiście, że nie. – Pokręcił głową. – To nie jest tak, jak myślisz.

     – A jak? – W moim głosie słychać było obojętność. Nie chciałam się angażować w coś, co za chwilę mogło zniknąć, wyparować.

   Nerwowo westchnął, zaplatając palce. Próbował zebrać myśli, co chwilę mu zajęło. Zapewne dla niego też to była niezręczna i zarazem niespodziewana sytuacja.

     – Chciałem w jakiś sposób skontaktować się z Jeffem – zaczął, próbując opanować negatywne emocje. – Słyszałem, że razem ze znajomymi mieszka tutaj. Miałem nadzieję dowiedzieć się, gdzie jesteś. Chciałem cię odnaleźć, a on mógł coś wiedzieć. – Przełknął ślinę, oblizując wargi. – Nie wiedziałem, że cię tutaj spotkam...

   Znowu dostałam cios. Zawiodłam go, czułam to. Byłam jego małą siostrzyczką, a w tym momencie pokazałam się jako zepsuta przez codzienność dziewczyna.

     – Nie wiedziałeś, czym się zajmuję...

     – Dlaczego? – O moje uszy obiło się jego pełne rozgoryczenia pytanie.

     – O to samo mogłabym cię zapytać – burknęłam, mocno zaciskając pięści. – Zostawiłeś nas. Wiedziałeś, że piła, że było krucho. Nie radziliśmy sobie. Nie potrafiliśmy. Ojciec zachorował i zdawałeś sobie sprawę, że prędzej czy później umrze. Mimo to zostawiłeś mnie z tym wszystkim samą. Dziewięcioletnią dziewczynkę, która musiała zaopiekować się chorym ojcem, matką alkoholiczką i czteroletnią siostrzyczką. Dlaczego wyjechałeś?

   Po moim policzku spłynęła strużka łez. Musiałam wreszcie to z siebie wyrzucić. Zbyt długo chowałam ten uraz. To był idealny moment na poznanie prawdy.

     – Chciałem jakoś żyć. Zarabiać na siebie. – Nie czuł się komfortowo.

     – No widzisz. Ze mną jest tak samo. Muszę za coś kupić jedzenie.

   Nie musiał znać wszystkich pobudek. Byłam na samym dnie, ale nie chciałam go o tym informować.

     – Byłem ostatnio w domu – próbował zmienić temat.

   Niemal zadławiłam się drinkiem. Podczas gdy ja starałam się zapomnieć o przeszłości, on do niej wracał. Szkoda tylko, że tak późno.

     – Coś się zmieniło? – zapytałam niechętnie, czego nie dało się ukryć.

   Mężczyzna uśmiechnął się ironicznie, spoglądając w dół.

     – Nic. – Dopił trunek, odstawiając pusty kieliszek. – Mama nadal udaję, że wszystko jest w porządku, pomimo porozwalanych butelek i bałaganu, który jest niemal wszędzie. Szkoda mi tylko Nicole. Patrzy na to wszystko i, tak jak ty wcześniej, próbuje normalnie funkcjonować.

   Moja młodsza siostrzyczka... Nigdy nie potrafiłam sobie wybaczyć, że ją zostawiłam. Ale co innego mogłam zrobić? Sama byłam małolatą, która chciała się wyrwać z patologicznej rzeczywistości. Miałam dodatkowe zabrać ze sobą dziesięcioletnie dziecko?

     – Sugerujesz coś? – Subtelnie uniosłam lewą brew.

     – Napijesz się czegoś? – Jego wzrok wskazywał na puste szkło, które wręcz błagało o wypełnienie lekko gorzkawą cieczą.

     – Poproszę dwa razy to, co przedtem – zamówiłam, nie zważając na mojego towarzysza.

     – Pasowałoby ją stamtąd zabrać – napomknął.

     – Chyba nie do końca rozumiem. – Zmarszczyłam czoło, podsuwając gotowy napój niemal pod brzeg blatu. – Chcesz ją zabrać ze sobą w trasę?

     – Nicky mogłaby zamieszkać ze mną w Portland, jak już wrócę. Do tej pory mogłaby zostać u ciebie.

     To był najgorszy z możliwych pomysłów. Xavier nawet nie wiedziałam, o czym mówił. Żyłam na marginesie społecznym, puszczając się, żeby zarobić na działkę dobrej heroiny. To dlatego Todd wolał, żeby Rosie nie spędzała z nami czasu. To samo tyczyło się Nicole. Nie chciałam, żeby poszła w moje ślady. Nie byłam zachwycona ze swojego życia, chociaż nie umiałam go zmienić.

     – Nie wiem, czy to jest dobry pomysł. – Pokręciłam głową, pozwalając, aby grymas zagościł na mojej twarzy.

     – Spróbuj przynajmniej – starał się mnie przekonać przy pomocy spokojnego tonu głosu. – Może akurat poprawisz wasze stosunki.

     – To nie ja ją zostawiłam, kiedy miała cztery latka – mruknęłam, sącząc drinka.

   Zmieszany, przejechał palcami po żuchwie. Oboje mogliśmy sobie dużo zarzucić, lecz ja skutecznie próbowałam się wybielić.

     – Nie pamiętała mnie – mruknął, prychając ironicznie. Widziałam, iż nie było to dla niego łatwe. – Kojarzyła tyle, że ma brata. To okropne uczucie, kiedy bliska ci osoba musi na nowo cię poznać. Vicky, ja nie chciałem, żeby to wszystko tak się potoczyło. Proszę, pozwól mi to jeszcze naprawić.

   Starałam się na niego nie patrzeć. Skupiałam swój wzrok na pobłyskujących krawędziach kieliszka. Z jednej strony bardzo pragnęłam odnowić z nim relację. W końcu był moim jedynym, ukochanym braciszkiem. Z drugiej natomiast nie potrafiłam zapomnieć o jego zniknięciu. Zmusiło mnie to do zdecydowanie za wczesnego dorośnięcia. Byłam rozdarta. Przygryzłam nerwowo wargę, czując metaliczny smak krwi. Nigdy dotąd mi się to nie zdarzało. Ostatnimi czasy skumulowało się zbyt wiele negatywnych wspomnień i sytuacji.

     – Postaw się w mojej sytuacji – oznajmiłam lekko podenerwowana. Chyba już powoli odczuwałam zmęczenie tym wszystkim. Zdecydowanie potrzebowałam chwili odpoczynku. – Zniknąłeś z mojego życia na kilka lat. Nie dawałeś znaku życia, nie odzywałeś się. Wiesz, ile razy myślałam, gdzie jesteś i co się z tobą dzieje? Wiele razy wspominałam i tęskniłam. Później po prostu starałam się zapomnieć tak, jak ty zapomniałeś o mnie – wyrzuciłam z siebie drżącym głosem.

   Jednym haustem wypiłam połowę zawartości kieliszka, nieznacznie się przy tym krzywiąc. Otarłam usta dłonią. Poczułam się odrobinę lepiej. W końcu powiedziałam komuś, co mi leżało na sercu.

     – Rozumiem – wymamrotał. Wydawał się być przygnębiony. – Masz prawo mieć do mnie żal. Jednak sama też wyjechałaś, więc powinnaś mnie zrozumieć.

   Wypił niemal całego drinka na raz, ani odrobinę nie zmieniając wyrazu twarzy. Albo zazwyczaj dużo pił, albo jego emocje również sięgały zenitu. Dla nas obojga była to trudna sytuacja.

     – Chciałabym... – odparłam. – Ale to nie jest takie łatwe. Daj mi trochę czasu, żeby to sobie przemyśleć. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy – rzuciłam na pożegnanie, zabierając swoje rzeczy i odchodząc.

   Wyszłam na zewnątrz, czując na twarzy przyjemnie chłodny podmuch wiatru. Odpaliłam papierosa, zaciągając się dymem. Marzyłam o powrocie do mieszkania i gorącej kąpieli. Nazajutrz Lena wychodziła ze szpitala, a ja zobowiązałam się pojechać po nią i zabrać ją do siebie. Miał to zrobić Slash, ale Hope zorganizowała chłopakom jakieś spotkanie z ludźmi z wytwórni, na którym musiał być. Zasunęłam zamek od kurtki, odczuwając coraz większy chłód. Łapczywie wypalałam papierosa, aby móc jak najszybciej zakończyć tę przyjemną czynność. Nie lubiłam marznąć, ale również nie przepadałam za zapachem tytoniu na tapicerce. Wyrzuciłam niedopałek do śmietnika, kierując się w stronę samochodu, który stał na pobliskim parkingu. Nie czułam się pijana, więc spokojnie mogłam wsiąść za kółko. Ostatnio znowu zbrzydła mi komunikacja miejska.

   Otworzyłam drzwiczki, kładąc torebkę na przednim siedzeniu, po czym poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Byłam niemal pewna, że należała ona do Xaviera, który zapewne o czymś sobie przypomniał. Przewróciłam oczami, odwracając się w kierunku owej osoby. Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie, a zmarszczka na czole uwypukliła się. Przede mną stał zdyszany Steven, który pomimo że chciał, nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa.

     – Co ty tutaj robisz? – zapytałam zaciekawiona, lustrując go wzrokiem.

     – Szukałem cię – wysapał – niemal na całym Sunset Strip.

   Oparł się na moim barku, próbując unormować oddech. Nadal nie wiedziałam, o co chodziło. Zapewne znowu któryś z chłopaków miał kłopot. Jednak w głębi powoli zaczęłam się niepokoić. Miałam nadzieję, że to nic poważnego.

     – Stevie – załapałam go za ramię, próbując nawiązać kontakt wzrokowy – coś się stało?

     – Chyba już mi lepiej – oznajmił, wypuszczając powietrze. – Trochę się zmachałem.

     – Mówiłam Duffowi, że będę w Troubadour.

     – Tak? Najwidoczniej nie przekazał. – Uśmiechnął się subtelnie.

   Przewróciłam oczami, prychając pod nosem. Oni się chyba nie zmienią. Nigdy nie można było liczyć, że ktoś poinformuje Stevena. Zazwyczaj Adler dowiadywał się o wszystkim na samym końcu albo od osób trzecich. Nieraz miał to za złe chłopakom. W sumie, perkusista był rasowym plotkarzem, więc powiedzenie mu czegokolwiek nie było takie łatwe. Mimo to lubiłam go. Potrafił słuchać.

     – Stevie, powiesz mi co się stało? – naciskałam, starając się zachować przy tym opanowany ton głosu.

     – A no tak – mruknął, nagle jakby posmutniawszy. – Chyba nie wiem, jak ci o tym powiedzieć. – Westchnął, przejeżdżając dłonią po twarzy.

     – Normalnie – odparłam niepewnie.

   Coraz bardziej obawiałam się, iż miał dla mnie złe wieści. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc doczekać się, aż coś powie. Te kilka sekund cholernie się przeciągało. Czułam, jak moje tętno wzrasta. Martwiłam się i to bardzo. W końcu nie wiedziałam, o co mu chodziło.

   – Stan Leny się pogorszył. Przenieśli ją na OIOM. Jest bardzo źle...


❤❤❤❤❤

Hej robaczki 😉

Chyba już nie umiem napisać rozdziału bez notatki pod nim 😂

Jednak tym razem to coś ważnego. Staram się publikować dla Was nowe rozdziały. Aczkolwiek nie zapomniałam o tych początkowych, które miałam edytować. Po prostu zajmę się tym na przerwie świątecznej i/lub feriach. Uznałam, że na pewno wolicie przeczytać ciąg dalszy niż treść, którą już znacie. Jestem tylko człowiekiem i nie dałabym rady robić tych dwóch rzeczy na raz. Jeśli ktoś pisze, to wie, ile czasu to zajmuje.

Nie przedłużając, życzę Wam miłej końcówki weekendu i następnego tygodnia.

Do następnego 😘

4 komentarze:

  1. znalazłam twoje opowiadanie i prawdę mówiąc bardzo się dziwie, że nikt tak mało osób to komentuje, bo naprawdę jest genialne! Mam jedno malutkie pytanko, czy Axl i Vicky będą jeszcze razem? Wciąż mam jeszcze nadzieję, bo bardzo lubiłam tą parę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję 😊 Wszystkiego dowiesz się w kolejnych rozdziałach

      Usuń
  2. Hejka :D
    Jakiś czas temu wraz z przyjaciółką zaczęłyśmy czytać Twoje opowiadanie i... jeszcze nie dotarłyśmy do bieżących rozdziałów, lecz zgodnie stwierdziłyśmy, że należy Ci się informacja, iż my dwie jesteśmy, czytamy, tylko jesteśmy nieźle w tyle, więc nie ma sensu komentować każdego rozdziału z osobna. Taka informacja... Ale wiedz, że w tej chwili to kochamy! :D
    Pozdrawiam cieplutko w imieniu swoim i swojej przyjaciółki!

    P.S. Właśnie zakładamy Katalog Blogów o Guns N' Roses. Naszym celem jest zgromadzenie wszystkich blogów o Gunsach w jednym miejscu. Mamy nadzieję, że zechcesz zgłosić tam swego bloga :D
    Katalog Blogów o Guns N' Roses

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również pozdrawiam 😉
      Jeśli chodzi o katalog, to jestem jak najbardziej chętna.Tylko, że chwilowo nie mam zbytnio czasu, więc postaram się ''wypełnić'' zgłoszenie w najbliższej wolnej chwili 😉

      Usuń

Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.



⭐Allie