– Długo jeszcze? – spytała zniecierpliwiona Joy, opierając łokcie o ladę.
Uśmiechnęłam się pod nosem, odkładając książki na właściwą półkę.
– Musiałam posprzątać – poinformowałam, wracając na swoje miejsce. – Ten chłopak po prostu nie mógł zdecydować się na jeden egzemplarz, a na więcej nie było go stać.
Założyłam kosmyk za ucho, otwierając kasę. Jeszcze tylko parę drobnostek i będę wolna. Ta myśl dawała mi dużo pozytywnej energii.
– Możemy już? – dociekała, kartkując przypadkowy atlas.
– Tylko podliczę zysk – zanuciłam, zatracając się w swoich obowiązkach.
Usłyszałam, jak wzdycha przeciągle, kręcąc się po księgarni. Nie przejęłam się tym zbytnio. Im wcześniej skończę, tym szybciej dotrzemy do klubu. Już w zeszłym tygodniu obiecałam Joy, że pójdę z nią na drinka po pracy. Dziewczyna starała się trzymać mnie za słowo. W dodatku Eddie ostatnio dał mi klika dni wolnego, co nieco mnie zdziwiło. Czyżby już zamierzał się zwinąć?
Przekręciłam klucz w drzwiach, szarpiąc za klamkę, aby upewnić się, że na pewno je zamknęłam. Wsiadłyśmy do mojego samochodu, który stał nieopodal. Ostatnimi czasy nie wyobrażał sobie innego środka transportu.
– Gdzie jedziemy? – spytałam, przekręcając kluczyk w stacyjce.
– Obojętnie – oznajmiła, zapinając pas. – Chyba Psycho jest najbliżej – stwierdziła, przeczesując włosy palcami.
Pokiwałam głową, włączając radio. Akurat na mojej ulubionej stacji leciało Come Together Beatlesów. Uśmiechnęłam się, nucąc piosenkę pod nosem.
– Jak tam twoje plany na przyszłość? – zagadała dziewczyna, zakładając nogę na nogę.
– Dobrze – odpowiedziałam. Cieszyłam się, że ostatnimi czasy mogłam to przyznać. – Jak uzbieram trochę kasy, to zabieram się za skończenie szkoły. Później pójdę na jakiś uniwerek albo coś.
Uśmiechałam się jak głupia. Niby to był typowy plan na życie każdego nastolatka. Jednak dla mnie uchodził on za szansę na spełnienie marzeń. Może w końcu mogłabym składać papiery na jakąś szkołę na Broadwayu?
– Do tej pory zostajesz w Les Livres czy zamierzasz szukać czegoś nowego? – dociekała, przeglądając kasety, które znajdowały się w schowku.
– Lubię swoją pracę – przyznałam. – Pan Rosenberg całkiem dobrze płaci, a poza tym jest wyrozumiały. Docenia to, że się staram.
Zatrzymałam samochód na światłach, stukając paznokciami o brzegi kierownicy. Pomimo dobrego humoru miałam ochotę się odstresować. Do tej pory jeszcze nie odreagowałam wydarzeń minionego tygodnia.
– Wie, czym się zajmujesz po godzinach? – spytała niepewnie, posyłając mi krótkie spojrzenie.
Zacisnęłam dłonie na kierownicy, próbując stłamsić reakcję mojego ciała. Drażnił mnie ten temat. Wstydziłam się swoich decyzji. Wtedy nie myślałam trzeźwo, działałam pod presją. Próbowałam ukrywać moje nocne zajęcie, ale czasami było to trudniejsze niż mi się wydawało.
– Nie – zaprzeczyłam z trudem. – I mam nadzieję, że się nie dowie.
Ruszyłam z miejsca, próbując całą swoją uwagę skupić na jezdni. Dla mnie to był już prawie zamknięty temat. Nie chciałam do niego wracać. Nie lubiłam tego robić.
– Przepraszam – mruknęła po chwili, zdając sobie sprawę z mojej reakcji. – Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym – zaproponowała, uśmiechając się niepewnie. – Kiedy zobaczę na twoim palcu pierścionek z diamentem?
Uśmiechnęłam się szeroko. Wiedziała, jak w niewielkim stopniu poprawić mi humor. Kilkukrotnie zabierałam się za planowanie naszego ślubu. Zdarzało mi się przymierzyć białą sukienkę, której później w końcu nie kupowałam. Z większymi przygotowaniami wolałam poczekać na powrót Chrisa.
– Mam nadzieję, że za niedługo – westchnęłam. Znajdowałyśmy się niemal pod samym klubem. – Ostatnio napisał, że jest dosyć nieciekawie, ale myślę, że to kwestia chwili. Działania wojenne się skończą, a on wróci – powiedziałam urywanym głosem.
W nocy nie tylko nachodził mnie James. Wiele razy śniło mi się, że dostaję list z wiadomością o śmierci Chrisa. Moje serce pękało wtedy na miliony kawałeczków, a ja budziłam się w środku nocy zdyszana i cała mokra. Kiedyś kochałam go bardziej, ale moje uczucie nadal było stosunkowo mocne.
Zaparkowałam prawie pod samym Psycho, dokładnie zamykając pojazd. Niemal przez cały czas kiedy stałyśmy w kolejce do wejścia, Joy opowiadała mi o swojej ostatniej randce. Kolega z pracy zaprosił ją na drinka. Podobało jej się, ale nie wiedziała, czy chce, żeby coś z tego wyszło.
– Umówcie się na drugą randkę i zobaczysz – doradziłam jej, jednocześnie posyłając pogodny uśmiech ochroniarzowi. Kojarzył mnie i czasami miałam wrażenie, że nawet za dobrze.
– Tak sądzisz? – upewniała się, poprawiając swoje seledynowe włosy.
– Inaczej się nie dowiesz – stwierdziłam, kierując się w stronę baru.
Zamówiłyśmy dwa cosmo, siadając przy wysokim blacie. Odpaliłam papierosa, częstując wcześniej moją koleżankę, jednak ona odmówiła. Strzepnęłam peta, zakładając nogę na nogę.
– Pojechałabym na wakacje – stwierdziła, wywołując u mnie mimowolny chichot.
– Dokąd? – spytałam, sącząc trunek.
Zaplotła na palcu kosmyk włosów, zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Na Karaiby albo do Włoch – odparła po chwili, uśmiechając się szeroko. – Moja ciocia mieszka w Rzymie – dodała szybko, posyłając mi krótkie spojrzenie. – Tylko że nie mam pieniędzy na bilet – westchnęła, niemal na raz wypijając połowę zawartości kieliszka.
– Uzbierasz – zapewniłam ją, zaciągając się dymem. – Ale co zamierzasz robić na tych wakacjach? Znając ciebie, nie umiałabyś siedzieć bezczynnie.
Roześmiała się, dopijając napój do końca. Zanim mi odpowiedziała, zamówiła następną porcję alkoholu.
– Odpocznę od uniwerku i może poznam jakiegoś przystojnego Włocha – zanuciła, opierając łokcie na blacie. – Tobie też przydałyby się wakacje – dodała, posyłając mi dłuższe spojrzenie.
Joy studiowała romanistykę na uniwersytecie stanowym. Była niezwykle inteligentną osobą, czego nie dało się zauważyć na pierwszy rzut oka. Sam fakt, że potrafiła połączyć pracę w kawiarni z nauką i uzyskiwaniem wysokich ocen dobrze o niej świadczył.
Zaśmiałam się, strzepując papierosa.
– Jak to wszystko się skończy, to wybiorę się na Venice – oznajmiłam rozbawiona, dopijając swojego drinka. – Jeszcze raz to samo! – zwróciłam się do barmana, lekko unosząc dłoń.
– Mówię poważnie – fuknęła. – Mogłabyś polecieć ze mną.
Usłyszawszy jej słowa, omal nie zakrztusiłam się dymem papierosowym. Przelot ze Stanów do Europy kosztował fortunę. W życiu nie uzbierałabym aż tyle kasy.
– Ledwo opłacam czynsz, a ty proponujesz mi podróż na drugi koniec świata? – jęknęłam, przysuwając bliżej podany napój.
Rzuciła mi wymowne spojrzenie, upijając swojego drinka.
– Na drugim końcu świata jest Azja, nie Europa – wycedziła. – Co ty miałaś z geografii? – spytała zirytowana, wyrzucając ręce w powietrze.
– Chciałam, żeby to zabrzmiało bardziej dramatycznie – wytłumaczyłam, gasząc peta i wrzucając go do popielniczki.
Zaśmiała się, kończąc kolejną porcję trunku. Szybka była. Ja nawet nie upiłam łyka z drugiego kieliszka.
Kołysała się na krześle, podśpiewując pod nosem słowa piosenki, która wydobywała się z głośników.
– A tak serio? – spytała po chwili, odbierając swoje zamówienie. Tym razem zamiast kolejnego drinka wybrała kieliszek wódki.
– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Może zamiast do Venice, postaram się uzbierać kasę i polecieć na przykład na Florydę – odparłam, co bardziej zabrzmiało jak pytanie.
Zachichotała pod nosem, zeskakując z krzesła.
– Idę potańczyć – poinformowała, lustrując mnie wzrokiem. – Idziesz ze mną czy zostajesz?
Zacisnęłam palce na nóżce od kieliszka. Nie miała ochoty ruszać się z miejsca. Przede wszystkim chciałam się napić. Taniec mógł poczekać.
– Dołączę do ciebie później – odparowałam.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, wypijając zawartość swojego kieliszka. Jak to mówiła, robiła to na odwagę. Skrzywiła się nieznacznie, zdecydowanym krokiem podążając w stronę parkietu.
W samotności popijałam trunek, kierując swoje myśli w stronę podrzędnych rzeczy. Stukałam paznokciami o blat baru, wsłuchując się w dźwięki muzyki. Chyba dopadło mnie zmęczenie po całym tygodniu, bo nie miałam ochoty nawet kołysać się w rytm melodii.
– Dwa razy brandy, poproszę! – Usłyszałam jego charakterystyczny głos, przez który moje ciało nieprzyjemnie zesztywniało.
– Czego chcesz, Eddie? – spytałam oschle, zanim zdążył usiąść na krześle.
Wbiłam wzrok w blat, starając się nie patrzeć na niego. Nadal czułam odrazę do tego faceta. Ostatnimi czasy spieprzył zbyt dużo rzeczy.
– Miła jak zawsze – skwitował, starając się brzmieć sympatycznie. – Dobry wieczór, Victorio. Myślałem, że tęskniłaś. Ostatnim razem, jak się widzieliśmy, wyszłaś bez słowa. Martwiłem się.
Zacisnęłam dłoń w pięść. Jego słowa powodowały, iż czułam, jakby ktoś przejeżdżał po mojej skórze żyletką. Jego sztuczny entuzjazm i szarmanckość już dawno przestały na mnie działać tak, jak chciał.
– Dzisiaj mam wolne – przypomniałam mu dosadnie. – Między innymi wolne od ciebie.
Podsunął mi pod nos szklankę z trunkiem, który uprzednio zamówił. Spojrzałam na nią przelotnie, decydując się jednak na swojego drinka.
– Już za niedługo cały czas będziesz miała wolne ode mnie – powiadomił, wywołując u mnie dziwny przypływ radości. – Przyszedłem się pożegnać z moją ulubioną pracownicą.
Pierwszy raz odkąd przyszedł do lokalu, uraczyłam go chwilowym spojrzeniem. Wyglądał jak zwykle – niemal nieskazitelnie. Niepewnie upiłam łyk brandy, zakładając kosmyk włosów za ucho.
– Szkoda, że ja nie mogę nazwać cię moim ulubionym szefem – rzuciłam nieprzyjemnie, uśmiechając się gorzko.
Zaśmiał się, sącząc trunek.
– Ciągle masz do mnie żal za Rosie? – spytał retorycznie, patrząc przed siebie. – Tak naprawdę wyświadczyłem wam wszystkim ogromną przysługę. Dziewczyna nie miała prawa żyć w kłamstwie. Może i prawda jest bolesna, ale przynajmniej nie stwarzacie już dla niej iluzji.
Zaśmiałam się gorzko, kręcąc głową. On nigdy nie potrafił przyznać się do błędu. Cały czas musiał mieć rację.
– Nie miałeś prawa – warknęłam, czując jak coraz większą część mojego ciała wypełnia złość.
– Chyba wiem, co jest dobre dla mojej córeczki…
– Nie! – krzyknęłam, przerywając jego wypowiedź. – Nie znasz jej. Nie wiesz, że to tak naprawdę wrażliwa dziewczyna. Załamała się. To my byliśmy dla niej rodziną. Nie ty.
Wydawało się, że moje słowa najnormalniej w świecie spłynęły po nim jak po kaczce. Uśmiechał się cwaniacko, od czasu do czasu popijając trunek. Ten człowiek nie miał sumienia i raczej nie dało się tego zmienić.
– Będzie mi brakowało twojego wybuchowego charakterku – zaśmiał się, odwracając wzrok w moją stronę. – Wyjeżdżam, ale mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
– Jaką? – spytałam, subtelnie marszcząc czoło.
Jeśli chodziło o pilnowanie jego interesów, był głupcem, prosząc mnie o to.
– Jak już zapewne wiesz, wyjeżdżam do Londynu – zaczął, na co pokiwałam twierdząco głową. – Wydajesz się być inteligentną dziewczyną. Poza tym jesteś piękna i momentami wygadana…
– Do rzeczy – ponagliłam go, upijając łyk brandy.
– Moja oferta jest cały czas ważna, gdybyś kiedyś zmieniła zdanie. Proponuję, żebyś pojechała ze mną. Mogłabyś się wiele nauczyć, osiągnąć. Nie licz, że przy tej bandzie obdartusów będziesz miała szanse na świetlaną przyszłość.
Zaśmiałam się ironicznie. Miał tupet po tym wszystkim proponować mi dalszą współpracę.
– Chcę z tym skończyć, więc raczej nie skorzystam – odmówiłam, posyłając mu dłuższe spojrzenie.
– Nie chodzi mi, żebyś się puszczała – oznajmił, wywołując u mnie zdezorientowanie. – Ja mam pieniądze, ty masz potencjał i ładną buźkę. Wiesz, ile razem moglibyśmy osiągnąć? Zarobić? Mogłabyś zostać większą gwiazdą niż oni. Modelką albo aktorką. Wreszcie mogłabyś spróbować tańca na Broadwayu.
– Jestem za niska na modelkę – zauważyłam, odpalając kolejnego papierosa.
– To fotomodelką – poprawił się. – Wyszłabyś na prostą, a nawet lepiej. Skończyłabyś studia.
Jego obietnice brzmiały kusząco. Nawet zbyt kusząco. Skarciłam się w duchu, że w ogóle mój mózg układał taki scenariusz. Nie mogłam z nim wyjechać. Zdradziłabym nie tylko chłopaków, ale przede wszystkim siebie. Może i upadłam nisko, ale nigdy nie marzyłam o byciu czyjąś utrzymanką.
– A co ty miałbyś za to? – spytałam z dystansem. W przypadku Eddiego zawsze było jakieś ale.
– Czysty zysk – odparł, uśmiechając się szeroko. Odstawił pustą szklankę, zamawiając dla nas nową porcję trunku. – Zrobiłbym z ciebie gwiazdę i zarabiał na tym pieniądze. Pomyśl sobie, jak pięknie wyglądałabyś w szmaragdowej sukience na gali rozdania Oscarów.
– U twojego boku? – dociekałam, powoli wypuszczając dym. Chyba znalazłam drugie dno tej całej propozycji nie do odrzucenia.
– Dokładnie – przytaknął, przez co moje ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz. – Ładnie się prezentujesz, o to mi głównie chodzi. Spokojnie, nie zapraszam cię do mojego łóżka.
Uśmiechnęłam się ironicznie. Nawet gdyby to robił i tak bym nie skorzystała. Nie chciałam być częścią jego szemranego interesu. Nie potrafiłabym pozostać obojętna, podczas gdy on otwierałby kolejną agencję towarzyską. Nie umiałam robić czegoś wbrew sobie. Nienawidziłam tego faceta. Zniszczył życie moje i moich przyjaciół. Aczkolwiek gala rozdania Oscarów kusiła aż za bardzo…
– To miłe, że traktujesz mnie inaczej niż resztę dziewczyn, ale nie zasługuję na to – westchnęłam. Już otwarł usta, żeby cos powiedzieć, ale w porę go uprzedziłam. – Jeszcze nie skończyłam. Ten Broadway, gala Oscarów i sława są bardzo kuszące. Obiecuję, że zastanowię się nad tym – powiadomiłam, sprawiając, że w jego oczach błysnęła iskierka entuzjazmu. – Ale pozwól, że osiągnę to bez twojej pomocy. Zostanę w Hollywood – stolicy kinematografii. Tutaj prędzej ktoś mnie doceni niż w Londynie.
W niewielkim stopniu uśmiech zniknął z jego twarzy. Dopił alkohol, płacąc za swoje zamówienie.
– Mam pieniądze – syknęłam, szukając w torebce portfela. – Nie chcę, żebyś stawiał mi alkohol.
– Daj spokój – rzucił, łapiąc mój nadgarstek. – Potraktuj to jako formę pożegnania. Raczej już się nie zobaczymy. Oficjalnie kończymy naszą współprace, a szkoda. Masz potencjał, mogłabyś zostać kimś.
– Właśnie to zamierzam zrobić – przypomniałam mu, dodając wymuszony uśmiech.
Musnął wargami wierzch mojej dłoni, następnie puszczając mój nadgarstek. Uśmiechnął się szeroko, zeskakując z krzesła. Nie docierało do mnie, że widzę go po raz ostatni.
– Żegnaj, Victorio. Pamiętaj, że moja oferta zawsze będzie aktualna – pożegnał się z klasą, odchodząc w stronę wyjścia.
Śledziłam go wzrokiem, dopóki nie wmieszał się w tłum. Uśmiechnęłam się szeroko, kręcąc głową. Nadal nie dowierzałam, że to już koniec. Przestałam pracować dla Eddiego. Przestałam puszczać się w obskurnych toaletach. Poczułam się dziwnie lekka. Wreszcie spadł ze mnie ten ciężar. Nigdy więcej żadnych sekretów. Mogłam odciąć się od przeszłości, chociaż zapewne niektórzy ludzie nadal będą mnie pamiętać…
– Czego chciał? – spytała oschle Joy, opierając przedramię o blat baru. Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła.
Znała Eddiego tylko z moich opowieści, ale mimo to także za nim nie przepadała.
Dopiłam resztkę brandy, odsuwając na bok pustą szklankę.
`– Przyszedł się pożegnać – oznajmiłam dosyć obojętnie. – Przy okazji zaproponował, żebym pojechała z nim do Londynu.
Dziewczyna uśmiechnęła się ironicznie, kręcąc głową.
– Ale ten dupek ma tupet – warknęła. Widać było, że buzuje w niej złość. – Mam nadzieję, że się nie zgodziłaś? – spytała, patrząc na mnie wymownie.
– Oczywiście, że nie – jęknęłam nienaturalnie wysoko.
Myślałam nad tym przez chwilę, ale szybko wyparłam ten pomysł. Był co najmniej głupi.
– I dobrze – przyznała, zabierając moje cosmo i upijając łyk. – Jeszcze tego brakuje, żebyś pieprzyła się z nim za życie w luksusie.
– Chciał mnie wypromować na aktorkę albo fotomodelkę, żeby potem zbijać fortunę na mojej sławie – zaśmiałam się, przez co moja towarzyszka omal nie zakrztusiła się drinkiem.
– Serio? – spytała urywanym głosem, odkasławszy. – W sumie mogłabyś spróbować, ale nie pod jego skrzydłami. To skończony palant – stwierdziła, teatralnie przewracając oczami.
Odłożyła kieliszek na blat. Kątem oka zerknęłam na niego. Prawie nic w nim nie zostało.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to już koniec – zanuciłam, uśmiechając się na samą myśl. – Czuję się tak dziwnie lekka.
Odwzajemniła mój gest, wskakując na wysokie krzesło barowe.
– To co, opijamy to? – zaproponowała, odgarniając lepkie włosy z twarzy. – Ja stawiam – zaoferowała, uśmiechając się zalotnie do przystojnego barmana.
– Z chęcią, ale wpadłabym do Hell House. Myślę, że chłopcy mają prawo wiedzieć o Eddiem – bąknęłam, zaplatając palce.
– Jasne – odparła z entuzjazmem. Miała w sobie tyle pozytywnej energii, że czasami zastanawiałam się, czy czegoś nie brała. – Z chęcią odwiedzę z tobą mój ulubiony zespół – dodała, zeskakując z krzesła.
❤️❤️❤️
Mam nadzieję, że nie ma błędów w
tekście. Jeśli się zdarzają, to bardzo Was przepraszam, ale ostatnio mam
dużo na głowie, przez co gorzej myślę.
Denerwuje mnie blogspot. Ktoś to w ogóle tutaj czyta (oprócz Joanny S. ;) )? Jeśli nie, to nie wiem, czy nie zawieszę publikacji na blogu. Spokojnie, z Wattpada nie zrezygnuję ;)
7 do końca 😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.
⭐Allie