niedziela, 8 maja 2016

38. Rules are easy




Obudziłam się z cholernym bólem głowy. Nie no, znowu... W ogóle, kto włączył to światło? Mruknęłam pod nosem i przekręciłam się na drugi bok, wtulając głowę w poduszkę. Nie dane mi było jednak długo spać, ponieważ do moich uszu dochodziły jakieś hałasy. Chwila, gdzie ja jestem?

Ostrożnie podniosłam się i usiadłam na łóżku. Przetarłam oczy i delikatnie podniosłam powieki, co chwilę nimi mrugając, aby przyzwyczaić się do panującej jasności. Już chciałam zrzucić z siebie kołdrę i wstać, kiedy nagle zauważyłam pewien niepokojący fakt. Byłam kompletnie naga w jakimś łóżku, Bóg wie gdzie. Chociaż w sumie. Te ściany wydawały się być znajome. No tak, tylko oni mają wszechobecną biel w domu.

   – Jak się spało, kotku? – zapytał Duff, wchodząc do pokoju i jednocześnie ubierając koszulkę.

   – Ty pieprzony egoisto! – wykrzyczałam, zaciskając w dłoniach rąbek kołdry. – Wykorzystałeś mnie!

Blondyn zaśmiał się i usiadł na skraju łóżka. Spojrzał na mnie mnie z uśmieszkiem cwaniaka. Widać było, że swoim zachowaniem dałam mu satysfakcję. Ale jakim cudem znalazłam się w jego sypialni?!

   – Skarbie, sama chciałaś. Zapewne nic nie pamiętasz, więc pozwól, że wszystko ci wyjaśnię – zaplótł ręce na kolanie i założył nogę za nogę. – Wróciłaś wczoraj dosyć późno z jakiejś imprezy. Ten twój chłoptaś, jak mu tam, przywiózł cię do nas. W sumie to bardzo dobrze zrobił, bo przynajmniej zwrócił mi mój samochód, który bezczelnie sobie przywłaszczyłaś, ale mniejsza o to. Byłaś na nas wkurwiona i miałaś ochotę nas zamordować. Trochę pokrzyczałaś, a później przyszła ci ochota na seks. Stwierdziłem, że wyświadczę ci przysługę. Nie musisz mi dziękować – wyszeptał ostatnie zdanie i wstał.

   – Przecież wiedziałeś, że następnego dnia nie będę nic pamiętać! Poza tym nie miałam ochoty się z tobą pieprzyć!

   – Oj Vicky, Vicky – zaśmiał się i pokręcił głową. – Oczywiście, że zdawałem sobie z tego sprawę. Po prostu musiałem jakoś cię ukarać za brak posłuszeństwa. Dzięki temu może nauczysz się do nas szacunku. No, bo powiedz, w tej chwili z czystego serca mnie nienawidzisz, ale jeszcze kilka godzin temu było ci ze mną cholernie dobrze. Uraziłem twoją dumę, bo ty złamałaś zasady. Karma, kochana.

Popatrzyłam na niego z wściekłością. Ale on miał tupet! Tylko, że po części sama sobie byłam winna. Mogłam tyle nie pić, przynajmniej nie dałabym mu tej satysfakcji.

   – Mógłbyś wyjść, bo chciałabym się ubrać? – zapytałam lekko poddenerwowana.

   – Żabko, przecież widziałem cię już nago – odparł ze stoickim spokojem.

   – Wynoś się! – wykrzyczałam.

   – Spokojnie – podniósł ręce w geście poddania. – Pamiętaj, że jesteś tutaj tylko gościem.

   – A może wcale nie chciałam nim zostać?!

   – Dobra, już idę – odpowiedział szybko i opuścił pomieszczenie.

Przeczesałam włosy palcami. Byłam cholernie wkurzona i miałam ochotę choć trochę rozładować emocje. Zobaczyłam pustą butelkę po wódce, która stała na stoliku nocnym. W sumie, to czemu miałabym nie spróbować. Slasha zawsze to uspokajało. Wzięłam szkło w ręce i z całej siły je ścisnęłam, aby następnie z impetem rzucić nim w ścianę naprzeciwko. Butelka rozprysnęła się w drobny mak, pozostawiając po sobie milion odłamków. Opatuliłam się kołdrą i ostrożnie ubrałam buty. W końcu nie zamierzałam wbić sobie szkła w stopę. Powoli opuściłam pokój, uważając na bałagan, jaki po sobie pozostawiłam. Udałam się do pokoju Rose'a, gdyż byłam pewna, że siedzi z Leną w moim mieszkaniu. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam, że w środku nikogo nie ma. Podeszłam bliżej szafy i wyciągnęłam z niej czerwoną koszulę w czarną kratę i czarne spodnie. Niechętnie założyłam jego ubrania i zeszłam na dół. Miałam nadzieję nikogo tam nie spotkać i niezauważona wyjść. Niestety tak się nie stało.

   – O, cześć Vicky – przywitał się rozradowany Steven, który właśnie szedł w kierunku kuchni, kiedy ja schodziłam z ostatniego schoda. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Ten pudel zepsuł cały mój plan. – Prawda, że zjesz z nami śniadanie?

   – Bardzo chętnie, ale... – próbowałam się jakoś wymigać, ale ktoś musiał wtrącić mi się w słowo.

   – Oczywiście, że tak. Victoria zapewni nam dzisiaj niesamowite atrakcje – odezwał się Duff, który stał w progu. Na jego twarzy malował się uśmiech, co nie wróżyło niczego dobrego.

Ciskałam gromy w jego stronę, ale blondyn nic sobie z tego nie robił. Zamierzał się zabawić moim kosztem. Ciekawe, co tym razem wymyślił.

   – Idziesz? – zapytał zaciekawiony Steven, dołączając do tego jeden ze swoich cudownych uśmiechów.

Przewróciłam oczami i dołączyłam do perkusisty. Może to i dziwne, co teraz powiem, ale Adler akurat był z nich wszystkich najnormalniejszy. No może pomijając odpały, jakie miał po herze.

Nadąsana weszłam do kuchni i bez słowa zajęłam miejsce obok Stardlina. W sumie to ten też nie był takim chamem jak reszta. Nalałam kawę do kubka i powoli piłam ją, obserwując, co się dzieje dookoła. Zobaczyłam, jak do pomieszczenia wchodzi uradowany Rose. Czyżby Slash pojechał go zastąpić?

   – I co Axl, mówiłem, że wygram zakład? – oznajmił uradowany McKagan, który siedział naprzeciwko mnie i jadł kanapki z serem i pomidorem.

No tak, prawie bym zapomniała. Przecież ci dwaj idioci założyli się, który pierwszy mnie przeleci. Niby byłam wkurzona na Duffa, ale z drugiej strony cieszyłam się, że to właśnie on wygrał. Nie chciałam pokazać Rose'owi jaka jestem łatwa.

   – Coś cię słabo polubiła skoro teraz siedzi w mojej koszuli – powiedział wokalista, szczególnie kładąc akcent na słowo mojej.

Przewróciłam oczami. W tej chwili traktowali mnie, jakbym była jakąś zabawką. Poczułam jak coś mizia mnie po nodze. Zmarszczyłam brwi i zajrzałam pod stół, gdzie leżał rozwalony Puszek. No tak, Adler tak go przyzwyczaił, że teraz ten kot zachowuje się, jakby był jednym z nich. Zlitowałam się nad tym zwierzęciem, które miauczało z głodu i podrzuciłam mu kawałek szynki, następnie drapiąc go za uchem.

   – Dlaczego nic nie jesz? – usłyszałam cichy głos Stardlina, który ledwo przebił się przez dźwięki rozmowy Axla i Duffa.

Spojrzałam w jego kierunku. Miał błagalny wyraz twarzy i patrzył się na mnie, jakbym zrobiła coś złego.

   – Nie jestem głodna – rzuciłam i złapałam za kubek z kawą.

   – Jesteś blada i masz podkrążone oczy. Martwię się o ciebie.

To miłe z jego strony, ale w sumie to tak było zawsze. Odkąd pamiętam traktował mnie jak swoją młodszą siostrzyczkę. Nawet obiecał mojemu ojcu, że się mną zajmie.

   – Naprawdę nie musisz. Daję sobie radę – odparłam lekko poddenerwowana, patrząc mu prosto w oczy.

   – A może chcę – oznajmił.

   – Vicky, jesteś gotowa na dalszą cześć atrakcji? – usłyszałam głos Duffa. A już miałam chwilę wytchnienia od niego.

Przewróciłam oczami i przeniosłam swój wzrok na blondyna, który bawił się solniczką.

   – Nawet jeśli nie, to i tak nie pozwolisz mi z tego zrezygnować – powiedziałam ze znudzeniem, podpierając łokcie o blat.

   – Ale mam dla ciebie dobrą wiadomość – odparł, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Oszczędzę ci mojej obecności.

   – Chyba nie rozumiem – uniosłam jedną brew.

   – Czas na małą grę, którą poprowadzi twój ukochany – oznajmił.

Przewróciłam oczami. Wszystko tylko nie ten idiota Rose.

   – Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – powiedział Steven, który o dziwo do tej pory siedział cicho. – Jeszcze zrobi jej krzywdę.

Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie. Czy on mnie zamierzał mnie biczować, że perkusista tak zareagował?

   – Stevie, Victoria jest wyjątkiem od reguły. Jest zbyt "grzeczną dziewczynką", dlatego zagramy w grzeczne gry – wypowiedział się Axl, którego ton głosu był aż nazbyt spokojny.

   – Przecież wszyscy wiemy w czym się lubujesz. Chyba mi nie powiesz, że nagle zmieniłeś swoje preferencje – Adler popatrzył na niego z politowaniem.

   – Czy ktoś mi powie, o co chodzi? – zapytałam zdezorientowana.

Chłopcy pochłonięci byli dyskusją i nie zwrócili na mnie najmniejszej uwagi. Jedynie Izzy siedział i ich słuchał, dlatego zdecydował się powiedzieć mi co nieco o moim byłym.

   – Axl jest sadystą. Lubi małe sado-maso, a i dobrym BDSM nie pogardzi – powiedział obojętnie, po czym zamoczył usta w czarnym naparze.

Wytrzeszczyłam oczy z wrażenia. Przez tyle lat nie wiedziałam o nim najważniejszych rzeczy.

   – Axl, czy to jest prawda? – zapytałam rudego, który teraz zamierzał mi odpowiedzieć.

   – Misiaczku, każdy ma swoje widzimisię. Jednak wiem, że ty wolisz klasykę, także nigdy nawet nie proponowałem ci czegoś ostrzejszego – odparł obojętnie. – Ale jeśli chciałabyś spróbować...

   – Nigdy w życiu! – przerwałam mu w połowie zdania. – Miejmy już tę chorą grę za sobą. Marzę tylko o tym, żeby wrócić do domu z tego wariatkowa.

   – Ale i tak nas kochasz – wokalista uśmiechnął się i puścił mi oczko.

Nic mu nie odpowiedziałam, tylko przewróciłam oczami. Szkoda słów dla tego idioty. Odsunęłam krzesło i bez słowa pożegnania udałam się w stronę schodów. Po chwili poczułam dużą dłoń rudego, która oplatała mnie w tali.

   – Czy ty nigdy nie zrezygnujesz? – zapytałam i zmarszczyłam brwi.

   – Nie – zaprzeczył. – Jeszcze kiedyś będziesz moja.

   – Przecież mówiłeś, że już nic do mnie nie czujesz.

   – No tak, ale to nie oznacza, że nie mogę mieć ochoty cię przelecieć.

Popatrzyłam na niego z politowaniem. Jemu tylko jedno chodziło po głowie. Zwiększyłam tempo i udałam się prosto do sypialni Rose'a, gdzie usiadłam na jego wygodnym łóżku. Swoją drogą, dawno na nim nie leżałam.

   – Widzę, że panna puszczalska zajęła wygodne miejsce. No i dobrze. Musisz mieć jakąś nagrodę pocieszenia.

Chłopak zamknął drzwi i usiadł po turecku naprzeciwko mnie tak, że zajmowałam miejsce na poduszkach, a on raczej bliżej ramy.

   – Znowu wracasz do tego głupiego przezwiska? Kiedy ty wydoroślejesz?

   – Nigdy – zaśmiał się.

   – Dobra, dawaj już tę grę i spadamy – oznajmiłam poddenerwowana. Już miałam go dość, a w dodatku cholernie dział mi na nerwy.

   – Kotku, jesteś niezwykle pyskata i wyrachowana. Niestety nie pasuje to do twojego stylu grzecznej dziewczynki – zaczął, cały czas się uśmiechając.

   – A tak jaśniej?

   – Oprócz panny puszczalskiej, pasuje jeszcze do ciebie wredna suka – powiedział chłodno.

On ma jakieś cholerne wahania nastrojów. Najpierw ma ochotę mnie przelecieć, a później mnie obraża. Niech on się wreszcie zdecyduje.

   – Ty jesteś wredny – odparłam.

   – Misiaczku, ale do mnie to pasuje. Natomiast u ciebie przeszkadza ten styl. Poza tym to określenie jest niepełne. Zamierzam zrobić z ciebie naprawdę zmysłową kobietę.

   – Czyli uważasz, że teraz wyglądam źle? – skrzyżowałam ręce na piersi, jednocześnie ciskając w niego gromy.

   – Nie – wzruszył ramionami. – Po prostu trochę cię podrasujemy. Nie ma żadnego ale – ostrzegał mnie. – Zastanów się, jacy ludzie, do których należę, są wredni.

Starałam się pobudzić swoje szare komórki do pracy i wpaść na jego tok myślenia. Chwilę mi to zajęło, ale mimo wszystko udało się. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem i zaczęłam nerwowo kręcić głową.

   – Nie, za Chiny nie dam wam się przefarbować na rudo. Nigdy nie zamierzam być ani w jednym calu podobna do ciebie. Nie ma opcji. Poza tym nienawidzę tego koloru. Dobrze wiesz, że gardzę dziewczynami, które przefarbowały się na niego.

   – Jest opcja – odparł, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Teraz to on nade mną górował. – Zasady są proste. Jeśli wygram, przefarbujesz się na rudo, będziesz częściej malować usta na czerwono i nosić seksowne sukienki . Jeśli ty wygrasz, pomogę ci stąd wyjechać.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czy on zamierzał pomóc mi w odcięciu się od tego całego gówna? Albo był tak cholernie pewny siebie. Zdecydowanie to drugie.

   – Spoko – zgodziłam się, po rozważeniu wszystkich za i przeciw. – To w co konkretnie gramy?

   – Dwie prawdy i kłamstwo. Pięć rund i dowiemy się, kto kogo bardziej zna.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Przecież w Lafayette zawsze dużo rozmawialiśmy. Wiedziałam o nim dosłownie wszystko. Gdzieś musiał być haczyk.

   – Reguły są proste. W takim razie, gdzie jest jakieś ale? – zapytałam.

   – Nie ma – odpowiedział obojętnie. – Czyste współzawodnictwo. W takim razie ja zaczynam. Mam bliznę na lewym udzie, kocham taco i byłaś pierwszą dziewczyną, z jaką się przespałem.

   – Serio? – zaśmiałam się. – To jest jakiś żart, nie? Przecież to jest dziecinnie proste. Nie raz widziałam cię bez ubrań, więc wiem, że masz bliznę. Zawsze mówiłeś mi, że byłam twoją pierwszą miłością. Za pewne nienawidzisz taco.

   – Pudło – zawołał, a na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie. – Jak byłaś nad jeziorem z rodzicami i Nicole to zrobiłem to z Giną, kojarzysz ją, nie?

   – Oczywiście, że tak. Przecież ona od zawsze coś do mnie miała, ale jak mogłeś? I to z nią?!

   – Skarbie, wtedy jeszcze nie myślałem, że zostaniemy parą. Dobra, twoja kolej.

   – Jak miałam dziesięć lat skręciłam kostkę, boję się węży, nie umiem jeździć na łyżwach.

   – Zapomniałaś, że kiedyś zabrałem cię na lodowisko i wiem, że jesteś dosyć dobrą łyżwiarką – spojrzał na mnie z politowaniem. – Postaraj się, to może wygrasz. Mam dziarę na obojczyku, nienawidzę tego przebrzydłego kota, kiedyś nazwałem rybkę twoim imieniem.

   – Nie masz tatuażu na obojczyku. Pamiętam, jak mówiłeś o swojej rybce Victorii. Nienawidzę swojej matki, kiedyś byłam w toksycznym związku, mam depresję.

   – Nie masz depresji. Dlaczego nienawidzisz swojej matki? – zapytał zaciekawiony.

   – Zawsze lubiła trochę więcej wypić. Odkąd ojciec umarł, zaczęła nałogowo pić. Miałam dosyć patrzenia na to, jak stacza się na dno. Podejrzewam, że po prostu obwiniam ją za moją decyzję odnośnie wyjazdu – wytarłam łzę, która spłynęła z mojego oka.

   – Nie próbowałaś się z nią kontaktować?

   – Na początku dzwoniłam, ale później nie widziałam w tym sensu. Zapewne nadal wierzy, że siedzę u ciotki Helen.

   – W życiu kochałem tylko jedną kobietę, byłem aresztowany dziewięć razy, spotykałem się ze starszą kobietą.

   – W grę na pewno nie wchodzi twoja matka, ponieważ nie utrzymujesz z nią kontaktu. Na pewno jeszcze nikogo prawdziwie nie pokochałeś. Mam uraz do Xaviera, miałam zmyśloną przyjaciółkę, podkochiwałam się kiedyś w nauczycielu.

   – Kolejny raz nie zgadłaś – pokręcił głową. – Kobieta, która kiedyś była dla mnie wszystkim, siedzi przede mną i twierdzi, że jestem skończonym chujem – zaśmiał się, natomiast ja lekko się zaróżowiłam. – Kochana, w areszcie wylądowałem co najmniej ze trzydzieści razy. Nie zawracałaś sobie głowy nauczycielami, ponieważ twoje serce należało do meksykańskiego aktora. Przegrywasz. Postaraj się, a może będzie remis. Nigdy nie pracowałem, mój wcześniejszy zespół nazywał się Hollywood Rose, miałem świnkę morską.

   – Nienawidzisz zwierząt, więc nie miałeś świnki. Kiedyś chciałam zostać gwiazdą rocka, nie umiem grać na gitarze, mój ulubiony kolor to czarny.

Axl zaczął się śmiać, natomiast ja nie wiedziałam, o co chodzi. Dobra, momentami nie miałam co robić przy jego faktach, ale to chyba nie jest powód jego zachowania.

   – Co jest? – zapytałam zdziwiona.

   – Umiesz grać na gitarze jakieś podstawowe akordy, których nauczył cię Xavier. Kochanie, jak miałem siedem lat to Pan Ciapek, moja świnka morska, odszedł na wieki – zachował chwilę ciszy ku czci zwierzaka. – Pracowałem w paru miejscach. Ostatnio rozwoziłem pizzę, ale wylali mnie za wciskanie biletów na koncerty Gunsów. Przegrałaś, czyli tak jak sądziłem. No cóż kotku, już możesz dzwonić do fryzjera – zaśmiał się.

Pokręciłam przecząco głową. Nie, to się nie dzieję. Jak mogłam z nim przegrać, przecież wiem o nim niemal wszystko. Kurde.

   – Nienawidzę cię – wysyczałam. – Dlaczego ja się w ogóle zgodziłam na tę porąbaną grę?!

   – Oj, kotku i tak nie miałaś wyboru – uśmiechnął się. – W końcu będę mógł cię nazywać wredną rudą suką. Poza tym zrobiłem ci na złość.

Popatrzyłam na chłopaka z politowaniem. On się chyba nigdy nie zmieni.





♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥


Hej robaczki ;) Spodziewaliście się takich zmian? Pewnie myśleliście, że to coś poważniejszego a tu tylko takie błahe cuś. No cóż, po prostu miałam ochotę zmienić ''odtwórczynię'' głównej bohaterki. Poznacie ją w następnym rozdziale (wstawię Wam zdjęcie), a jak na razie możecie zgadywać, kogo wybrałam. Miłej końcówki weekendu ;)

Do następnego ;)


1 komentarz:

  1. hahahahah Axl mistrz XDD. Może kiedyś się w końcu pogodzą skoro byli przyjaciółmi od małego, a Duff mnie dobija... Do następnego! :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.



⭐Allie