sobota, 24 grudnia 2016
Merry Christmas
Wzięłam do ręki ciężki, stalowy długopis. Obróciłam go kilkukrotnie w palcach. Był bardzo elegancki. Spojrzałam na czystą kartkę papieru, która leżała przede mną. Co mogłabym napisać?
Drodzy czytelnicy...
– Hej, Vicky! Co tam porabiasz? – spytał, celowo przeciągając samogłoski.
Podskoczyłam na krześle. Odwróciłam się za siebie, spoglądając na mojego rozmówcą. Odetchnęłam z ulgą.
– Axl, przestraszyłeś mnie! – pisnęłam, posyłając mu wymowne spojrzenie.
Zaglądał mi przez ramię, czytając, co takiego napisałam. W sumie to nie miał czego, tam były raptem dwa słowa.
– Przepraszam… – mruknął z udawaną skruchą. – Ale nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Westchnęłam, jednocześnie przewracając oczami. Znając życie, będzie chciał pomóc.
– Piszę życzenia świąteczne dla czytelników fanfiction o nas – odpowiedziałam, następnie zapisując kolejne słowa.
Drodzy czytelnicy Welcome to the Paradise City,
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, chcielibyśmy Wam życzyć…
– Ooo! A ja też mogę?
Uderzyłam głową prosto w kartkę. Skrzywiłam się nieznacznie, odczuwszy ból. Jednak miałam rację. W końcu trochę go poznałam przez te wszystkie lata.
– Wiedziałam, że to powiesz – wycedziłam. – Siadaj i proponuj, co mam napisać.
Uśmiechnął się szeroko, zajmując miejsce obok mnie. Standardowo śmierdział fajkami.
– Napisz, żeby Vicky i Axl wreszcie poszli do łóżka – zaproponował.
Spojrzałam na niego wymownie. I jeszcze czego?
– Nie ma takiej opcji – zaakcentowałam. – Oni zapewne chcą, żebym się zakochała i znalazła swojego Romea. A nie przespała się z pierwszym lepszym gościem spod monopolowego.
– Ej! – oburzył się. – Powiedziałem ze mną, nie ze Slashem.
Zaśmiałam się, kręcąc głową. No tak, Hudson ostatnimi czasy spędza tam dużo czasu.
– Usłyszałem swoje imię – powiadomił Mulat, schodząc. W ręku trzymał butelkę z Jackiem Danielsem. – Co robicie?
– Vicky piszę życzenia świąteczne dla naszych czytelników – poinformował go Axl, szczerząc się niemal od ucha do ucha. – Chcesz dołączyć?
Pewnie, zaprośmy pół osiedla… To ja tu jestem główną postacią, nie pani Wiesia z domu naprzeciwko.
– Dopisz dużo Jacka Danielsa i Mr. Brownstone – zaproponował, wygodnie rozsiadając się na kanapie.
Miałam nadzieję, że jej nie zaleje whiskey. Dopiero przed chwilą ją wyczyściłam.
– Slash – westchnęłam przeciągle. – Większość naszych czytelniczek ma około czternaście, siedemnaście lat. Nie róbmy z nich ćpunek.
– Usłyszałem ćpunów – wtrącił Izzy, który tak naprawdę pojawił się znikąd. – Jak coś to ja mogę załatwić towar – zaoferował, stając nade mną.
W ręku trzymał kubek z gorącą, aromatyczną kawą. Czyżby się przestawił?
– Dzięki, ale nie skorzystamy – odmówiłam, starając się być miła. – Piszemy życzenia świąteczne dla naszych czytelników, chcesz się dołączyć?
– Bardzo chętnie…
– Ej! – przerwał mu Axl. – Nas nie chciałaś, a jemu sama to proponujesz?
– Tak – odpowiedziałam zdecydowanie. – Jego w porównaniu do was lubię. Jeszcze mnie nie zawiódł.
– Widzisz stary – zaczął Stradlin, kładąc dłoń na barku Rose’a – mogłem się z tobą założyć.
– Usłyszałem słowo zakład – wtrącił Duff, który wrócił do domu z siatką wypełnioną karpiami. – Jestem mistrzem wygrywania zakładów.
Zlustrowałam go wzrokiem od góry do dołu. Wyglądał na trzeźwego.
– Duff, czemu kupiłeś tyle ryb? – spytałam niepewnie.
– Vicky, widzisz, ostatnio trochę czytałem o świętach. Wiedziałaś, że na przykład w Polsce jedzą karpie? Kupiłem kilka na spróbowanie – oznajmił rozentuzjazmowany.
Kolejny raz przywaliłam głowa w stół. Chyba powoli zaczynałam wątpić w to, że zdarza im się używać mózgu.
– Piszemy życzenia świąteczne dla fanów fanfiction o nas. Chcesz dołączyć? – zaproponował mu Rose, nawet nie pytając się o moje zdanie.
– Jasne! Napisz, dużo smacznego karpia.
– Skąd wiesz, że jest smaczny? – spytał Izzy.
McKagan postawił reklamówki na podłodze, zmierzając w naszym kierunku.
– Wszystko, co ugotuje Rosie jest smaczne – powiedział, jakby to była oczywista oczywistość.
– Co ja? – spytała zdziwiona dziewczyna, wychodząc z kuchni.
– Duff twierdzi, że smacznie gotujesz – rzucił Axl, próbując mi zabrać długopis.
– Dziękuję – odparła, niemal natychmiast się czerwieniąc. – Co do życzeń, napisz stabilizacji. Każdemu się przyda.
– Podsłuchujesz nas? – spytał zaniepokojony Slash, podciągając nogi pod klatkę piersiową. Przy okazji wylał odrobinę Danielsa. Dzięki Slash, wiedziałam, że nikt nie docenia mojej pracy.
– Nie – zaprzeczyła, kręcąc głową. – Tylko Stevena, ale wiecie, on czasami mówi trzy po trzy – mruknęła.
Nagle z łazienki wyszedł Steven. Wyglądał na obrażonego, co wywnioskowałam z tego, że śmiesznie marszczył czoło.
Serio?! Teraz każdy, o którym ktoś wspomni, w cudowny sposób się pojawi?
– Wypraszam to sobie – fuknął z niezadowoleniem. – Po prostu staram się wszystkich o wszystkim poinformować. Jestem lepszy niż BBC.
– W Stanach mamy CBS, na przykład – wtrącił Izzy, poprawiając go.
– Nieważne. Zawsze musisz się wymądrzać, panie wszystko wiedzący?
– Sorry… – mruknął niepewnie, wyciągając dłoń w geście kapitulacji. – Chciałem tylko pomóc.
– Czytałem ostatnio fanfiction. Całe od deski do deski w jeden wieczór. I wiesz co? Twoja postać zaczyna mnie irytować. Weź się Izz zdecyduj!
Spojrzałam po wszystkich. Wyglądali na zdziwionych. Nikt nie spodziewał się, że Steven aż tak się wkurzy. Zazwyczaj był potulny jak baranek.
– Stevie, piszemy życzenia dla czytelników. Chcesz coś dorzucić? – zaproponował rozradowany Rose. Temu to dzisiaj humoru chyba nic nie zepsuje.
– Oczywiście – przytaknął, nieco mniej oschle. – Więcej mnie w tym dziele. Pojawiam się w zaledwie w dwudziestu dziewięciu rozdziałach!
– Może dlatego, że nie grasz głównej roli? – zasugerowałam.
– Vicky, twoje perypetie są nudne. Weźcie wreszcie wyznajcie sobie miłość i zróbmy happy end. A druga część będzie o mnie.
Zachichotałam pod nosem. Wielki pan reżyser się znalazł.
– Fajnie, Stevie. Tylko ja nie wiem, komu mam tę miłość wyznawać.
Przewrócił oczami, siadając na skraju sofy.
– Jak to nie wiesz?! – oburzył się. – Już po drugim rozdziale czytelnik mógł to ogarnąć, a ty potrzebujesz aż kilkadziesiąt?!
Westchnął, rozkładając ręce.
– Kobieta zmienna jest – wtrąciła melodyjnym głosem Rosie. – A tobie Adler co jest? Dziewczyna cię rzuciła?
– Jeszcze nie, a przynajmniej o tym jeszcze nie napisała – mruknął już spokojnym głosem. – Po prostu ja to bym inaczej rozegrał.
– Tak, wiemy, że zrobiłbyś z siebie głównego bohatera – westchnął znudzony Axl. – Możemy już napisać te życzenia? Suszy mnie – jęknął.
Przewróciłam oczami. Naprawdę udało mi się wytrzymać z nimi aż tyle?
– Dobra, zróbmy to – oznajmiłam ze zmęczeniem. – Każdy niech poda jeszcze po jednej propozycji, a ja jakoś to ubiorę w słowa.
– Drugiej części z większą ilością mnie! – zawołał Steven, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
– Ciepłych, rodzinnych świąt – zaproponowała Rosie, uśmiechając się nieznacznie.
– Szampańskie sylwestra z dużą ilością wódki – oznajmił rozradowany Duff.
– Mniej dramatycznych sytuacji i więcej uśmiechu – zasugerował Izzy, spoglądając na mnie.
– Więcej kłótni ze mną! – zawołał Axl, chociaż siedział tuż obok mnie. – Kocham je później czytać.
– Krótszej żałoby – westchnął Slash. – Wiem, że wypada, ale wiesz ona umarła tylko w fanfiction. Zaraz lecę się z nią spotkać w Rainbow. Nie ma to jak pić wódkę z domniemanym trupem.
Prychnęłam pod nosem, chwytając długopis, który wcześniej odłożyłam na blat.
– A ty czego im i nam życzysz? – dociekał Steven.
– Dużej ilości przygód – westchnęłam, zabierając się za pisanie.
Drodzy czytelnicy Welcome to the Paradise City,
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, chcielibyśmy Wam życzyć wesołych, ciepłych chwil spędzonych w rodzinnym gronie. Smacznego karpia takiego, jakiego przyrządziłaby Rosie. Szampańskiego sylwestra z umiarkowaną ilością alkoholu. Jacka Danielsa i pod żadnym pozorem nie heroiny. Więcej kłótni moich i Axla oraz żebym broń Boże nie przespała się z nim. Zdecydowania i więcej Stevena. Dużej ilości przygód, tych mniej dramatycznych. Uśmiechu na twarzy oraz drugiej części (nie, Steven nie zostaniesz głównym bohaterem. Ally jak już na pewno ma inną koncepcję). Stabilizacji, bo jest ona potrzebna wszystkim. Krótszej żałoby dla Slasha, bo Lena umarła tylko w fanfiction. Spełnienia marzeń, ponieważ to one są ważne, jak nie najważniejsze w naszym życiu.
Życzą
Victoria, Rosie, Gunsi oraz natchniona autorka Ally
1 komentarz:
Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.
⭐Allie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rewelacyjny pomysł!
OdpowiedzUsuńTrochę literówek było, ale ogólnie bezbłędnie.
Całość przeczytałam z uśmiechem na ustach. Wow, Lenka żyje. Kurde, to i tak mnie podnosi na duchu, bo przecież to TYLKO fanfiction. A mimo wszystko podkreśliłaś to tak, jakby to było AŻ. No i kurczę, rewelka. Bardzo mi się spodobał ten fragment.
Merry Christmas, one more time! 🎅