sobota, 9 stycznia 2016

11. How could you say that I never needed you


 

– Jeszcze raz bardzo cię przepraszam – westchnął Axl, pakując nasze rzeczy do bagażnika.
Stałam z założonymi rękami oparta o maskę samochodu. Miałam na sobie ciemne okulary, pomimo iż słońce nie świeciło jakoś specjalnie mocno. Po prostu wolałam unikać kontaktu wzrokowego z Rosem. Nadal analizowałam swoje wczorajsze zachowanie.
– To ja cię powinnam przeprosić – mruknęłam po chwili. Chłopak zamknął klapę. – Nie powinnam była tak reagować. Nie wiem, co mi się stało.
Uśmiechnęłam się ironicznie, udając się w stronę drzwiczek. W połowie drogi spotkałam Axla. Spuściłam głowę, wcześniej zauważając jego zmartwiony wyraz twarzy. Poczułam, jak moje kiszki skręcają się jeszcze bardziej. Nie sądziłam, że będę miała aż takie wyrzuty sumienia.
– Przestraszyłem cię. Twoja reakcja była odpowiednia do sytuacji – próbował mnie usprawiedliwić.
Zacisnęłam dłoń w pięść, próbując opanować swoje emocje. Jeszcze raz o tym wspomni, to chyba wybuchnę, pomyślałam.
Poniosłam głowę, starając się trzymać nerwy na wodzy. Jego współczujące spojrzenie nie pomagało mi w tym. Zamiast tego jeszcze bardziej rozdzierało moje serce.
– Nie chcę już o tym rozmawiać – odparłam szorstko. – Możemy już jechać?
Chłopak pokiwał głową, wymijając mnie. Przygryzłam wargę, zajmując miejsce po stronie kierowcy. Otworzyłam schowek z kasetami, wybierając muzykę na podróż. Musiałam czymś zająć myśli, bo Axl na razie nie zamierzał się odzywać.
Przejechaliśmy spory kawałek, a ja nadal nie wiedziałam, dokąd się wybieraliśmy. Rose nie zbyt chciał mi powiedzieć, chociaż wiele razy nalegałam. Zamiast tego uśmiechał się cwaniacko, podśpiewując słowa piosenek. Słuchaliśmy A Night at the Opera Queen, jednocześnie rozmawiając na przeróżne tematy. Zza okna rozpościerał się widok na palmy i błękitny ocean. Odsunęłam nieznacznie szybę, aby móc poczuć wiatr we włosach. Miałam nadzieję, że pojedziemy gdzieś, gdzie będzie plaża. Zjechaliśmy na autostradę, przez co wywnioskowałam, iż wyjeżdżaliśmy z miasta. Moje przypuszczenia zrobiły krok w stronę stania się prawdą.
                Zdrzemnęłam się nieco, budząc się dopiero kilka mil przed celem naszej wędrówki. Moim oczom ukazała się duża tablica z napisem San Diego. Uśmiechnęłam się na sam widok. Słyszałam, że mają piękne plaże i mnóstwo surferów. Nigdy tego nie próbowałam, ale teraz nabierała mnie coraz większa ochota. Podjechaliśmy na parking jakiegoś pensjonatu niedaleko Pacific Beach. Wysiadłam z samochodu, rozglądając się dookoła. Wszędzie rosły zielone palmy, które cieszyły oczy. Moje nozdrza przyjemnie drażnił zapach bryzy morskiej.
                Budynek pensjonatu nie powalał swoim wyglądem. Żółte ściany i pomarańczowy dach nie za bardzo komponowały się z czarnymi ramami okien. Na pierwszy plan rzucał się przytulny taras z wiklinowymi fotelami, na których leżały duże, niebieskie poduchy. Dookoła ustawione były białe barierki, na których postawiono brunatne doniczki z barwnymi kwiatami. Całość wyglądała nieco badziewnie. Zbyt dużo niepasujących do siebie kolorów. Pomimo tego, pensjonat nie wyglądał na najtańszy. Zdecydowanie nie przypominał motelu na jedną noc. Ciekawiło mnie, skąd Axl wziął pieniądze na to wszystko.
                 – Zapraszam do środka – oznajmił, zachęcając mnie gestem dłoni.
                Uśmiechnęłam się, podchodząc bliżej niego. Puścił mnie przodem, nawet nie próbując złapać mojej dłoni czy objąć ramieniem mojej talii. Po prostu szedł z tyłu, targając nasze bagaże. W sumie nie było ich tak znowu dużo. Przyjechaliśmy raptem na dwa dni i to niecałe.

                Recepcja również nie wyglądała szałowo. Niewielkie okna nie dawały dużo światła, przez co w pomieszczeniu panowała nieznaczna ciemność. Ściany zdobiła tapeta w odcieniu butelkowej zieleni z  motywem arabskim. Na środku stała duża, hebanowa lada, za którą stała drobna blondynka. Axl poszedł z nią porozmawiać, natomiast ja postanowiłam na niego poczekać. Usiadłam na szarej kanapie i przeglądałam magazyny, które leżały na oszklonej ławie. W moje ręce trafiło kolorowe czasopismo o modzie. Przy okazji dowiedziałam się, co będzie modne w następnym sezonie.
Kiedy Rose załatwił już wszystkie formalności, udaliśmy się w stronę naszego pokoju. Z powodu braku windy, musieliśmy dotrzeć na górę przy pomocy ciemnobrązowych schodów. Swoją drogą okropnie skrzypiały. Naszym oczom ukazał się korytarz, który utrzymany był w podobnej stylistyce co recepcja. Przemierzyliśmy go, zatrzymując się pod brunatnymi drzwiami ze złotym numerkiem sześćdziesiąt siedem. Rudy przekręcił kluczyk i otworzył drzwi, oczywiście puszczając mnie pierwszą.
 Pokój nie był za duży, ale też nie za mały. Taki w sam raz. Na środku stało wielkie, dwuosobowe łóżko z turkusową pościelą. Ściany pomalowano na kanarkowo, a podłogę pokryto beżową wykładziną. Na końcu pomieszczenia znajdowały się niewielkie drzwi balkonowe. Podeszłam bliżej nich, rozglądając się na zewnątrz. Balkon nie zachwycał swoim rozmiarem, ale za to był całkiem przytulny. Delikatnie otworzyłam drzwi prowadzące do łazienki, które znajdowały się naprzeciwko łóżka i zajrzałam do środka. Pomieszczenie w całości wyłożone było czarnymi kafelkami. Pod ścianą stała śnieżnobiała wanna, a obok niej znajdowała się umywalka z dużym lustrem powyżej. Wszystkie sanitaria utrzymane były w stylu retro. Z resztą jak cała łazienka. Swoją drogą jedyne ładne pomieszczenie w tym hoteliku.
Rzuciłam się na łóżko. Materac był dosyć wygodny i o dziwo nawet nie skrzypiał. To miejsce nieco mnie zadziwiało. Może powinnam dać mu drugą szansę, pomyślałam.
                – Pewnie chcesz się odświeżyć – stwierdził Axl, zamykając za sobą drzwi balkonowe. Zapewne wyszedł, aby zapalić. – Daje ci pół godzinki. Widzimy się na obiedzie w restauracji na dole. Klucz masz na stoliku – oznajmił.
                Podniosłam się, zerkając na metalowy przedmiot. Odprowadziłam wzrokiem Rose’a aż do wyjścia, następnie podnosząc się. Pół godziny to niedużo czasu. Zwłaszcza jeśli miałam ochotę wziąć kąpiel.
                Na szybko odświeżyłam się, przy okazji myjąc włosy. Wysuszyłam je w ekspresowym tempie, przechodząc do makijażu. Nie malowałam się na drogę. Stwierdziłam, że to głupota. Wytuszowałam rzęsy i przejechałam usta amarantową pomadką, którą pożyczyłam od Leny. Mieliśmy zjeść lunch w restauracji, przez co musiałam wyglądać w miarę szykownie. Założyłam na siebie zwiewną, cytrynową sukienkę, ubierając na stopy plecione sandały. Wyrobiłam się w pół godziny, co było swego rodzaju sukcesem.
                Trafienie do restauracji nie było trudne. W recepcji znajdował się duży napis, który kierował gości w tamto miejsce. Pomieszczenie zaaranżowano w nowoczesnym stylu. Umieszczono dużo okien, które nadawały mu swego rodzaju przejrzystości. Nawet herbaciane ściany nie potrafiły zepsuć uroku tego miejsca.
                Axl już czekał na mnie przy okrągłym, czarnym stoliku i popijał wino. Uśmiechnęłam się przyjaźnie, zmierzając w jego stronę. Usiadłam naprzeciwko niego na onyksowym krześle, na którym leżała wygodna poduszka w odcieniu ecru.
                – Nalać ci? – zapytał, podniósłszy butelkę z alkoholem.
                – Poproszę.
                Wznieśliśmy toast za ten dzień. Upiłam niewielkiego łyka, delektując się cierpkim smakiem trunku. Raczej preferowałam słodkie wino, ale to w przeciwieństwie do innych wytrawnych nawet mi smakowało. Zaczerpnęłam więcej alkoholu, odstawiając kieliszek na stół. Chwilę później kelner przyniósł dla nas obiad, który Axl wcześniej zamówił. Pochyliłam się nieznacznie, wdychając przyjemny zapach curry. Do tej pory nie miałam okazji spróbować czegoś z kuchni azjatyckiej.
                – Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. – Kelner uśmiechnął się, po czym odszedł.
                Powstrzymałam się od jedzenia, posyłając Axlowi zdezorientowane spojrzenie.
                – Powiedziałeś, że jesteśmy nowożeńcami? – wyszeptałam, nie kryjąc irytacji.
                Jeśli to był jego sposób na podryw, to naprawdę nisko upadł.
                – Vicky, wyluzuj – skarcił mnie, oglądając się na innych. – Dali nam za to zniżkę. Smacznego – dodał, uśmiechając się łobuzersko.
                Prychnęłam, kręcąc głową. Ten facet był niemożliwy. Jednak chęć szukania oszczędności mogłam zrozumieć. Nie zamierzałam psuć tej chwili, więc zabrałam się do jedzenia. Swoją drogą, nawet mi smakowało. Jako fanka kuchni meksykańskiej lubiłam wszystko, co było ostre.
                Chyba jeszcze nigdy nie miałam aż tak pełnego żołądka. Nie byłam w stanie się ruszyć, co nieco mnie bawiło. Popiłam posiłek winem, leniwie opadając na oparcie.
                – A teraz jak na spowiedzi – zaczęłam, uśmiechając się figlarnie. Stwierdziłam, że poważna mina mogłaby tylko stać się katalizatorem kolejnej kłótni. – Obrabowałeś bank czy co? – zaśmiałam się.
                Odwzajemnił mój gest, polewając nam jeszcze wina. Tak naprawdę wcale nie było mi do śmiechu. Axl jako mało sławny muzyk nie mógł narzekać na nadmiar pieniędzy.
                – Niekoniecznie. Ale to całkiem fajnie brzmi.
                Przytaknęłam, niwelując uśmiech. Nadal milczał jak zaklęty. A ja nie dostałam odpowiedzi na zadane pytanie. Wczoraj było tak samo.
                – To się nawet zgadza – zauważyłam, pochylając się nieco. Nie chciałam, żeby niepożądane osoby słyszały naszą rozmowę. – W końcu szuka cię policja, a ja nadal nic nie wiem na ten temat.
                Upiłam łyk wina, bacznie przyglądając się jego twarzy, który wykrzywiła się w nieznaczny grymas.
                – Nie powinnaś się tym interesować – wycedził, wyglądając przez okno.
                – Chcesz, żebyśmy byli parą – wspomniałam po raz enty, odkąd padła taka propozycja. – A ty nigdy nie jesteś ze mną szczery.
                Spuścił wzrok, bawiąc się palcami pod stołem. Jak na Axla Rose’a był aż nazbyt spokojny. Spodziewałam się zażartej kłótni a tu nici.
        – Czyli ty tego nie chcesz – wywnioskował, ponosząc głowę. Na jego twarzy widniał gorzki uśmiech. – Cały czas słyszę, że to ja pragnę tego związku. Ty nigdy nie powiedziałaś, że chcesz być ze mną.
                Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale się powstrzymałam. Zatkało mnie. Miał rację. Do tej pory zawsze mówiłam, że on tego chce. Zbywałam go tym, iż potrzebowałam czasu. Nigdy mu nie powiedziałam, że chcę tego samego co on…
                Spuściłam głowę, próbując zebrać myśli. Na marne. Nawet nie wiedziałam, co mogłabym mu przekazać. Wstałam, zasuwając za sobą krzesło.
                – Idę się przewietrzyć – oznajmiłam beznamiętnie.
                Zaśmiał się ironicznie, posyłając mi cyniczne spojrzenie. Wzdrygnęłam się nieco
                – Uciekasz. Zawsze to robisz – stwierdził oschle.
                Zacisnęłam zęby, starając się nie zwracać na niego uwagi. Obróciłam się na pięcie, szybkim krokiem kierując się w stronę wyjścia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że miał rację. Pokręciłam głową, próbując odgonić od siebie tę myśl. Przecież nie byłam aż taka zła.
                W pośpiechu zabrałam z naszego pokoju najpotrzebniejsze rzeczy, po czym opuściłam budynek pensjonatu. Musiałam zebrać myśli. Potrzebowałam chwili dla siebie z dala od Rose’a.
                Słońce świeciło dosyć mocno, przyjemnie ogrzewając ciało. Idealna pogoda na spacer po plaży. Złocisty piasek nieznacznie parzył w stopy, dlatego byłam zmuszona do ponownego ubrania sandałów. Wsłuchiwałam się w kojący dźwięk fal uderzających o brzeg. Duża grupa ludzi zdecydowała się na kąpiel w oceanie albo surfowanie.
Szukałam idealnego miejsca, gdzie mogłabym chociaż na chwilkę usiąść. Nie było to łatwe zadanie zważywszy na to, iż trafiłam na godzinę szczytu i na plaży było dużo ludzi z dziećmi. Po dłuższej chwili udało mi się zauważyć wolne miejsce w okolicy wypożyczalni. Rozsiadłam się wygodnie, przysuwając kolana do klatki piersiowej. Odchyliłam głowę, zamykając oczy. Niby osłaniały je okulary przeciwsłoneczne, aczkolwiek tak mi się lepiej myślało. Westchnęłam, usłyszawszy głośne krzyki dzieciaków. Przeszkadzały mi, jednak starłam się nie zwracać na to uwagi. Miałam wakacje i zamierzałam z tego korzystać.
                – Hej mała, masz może ochotę się zabawić? – Usłyszałam nad sobą męski głos.
                Otworzyłam oczy, patrząc na mojego rozmówcę. Był to wysoki dzieciak w kąpielówkach, który wyglądał na co najwyżej osiemnaście lat. Zapewne chciał się pochwalić przed swoimi kolegami. Zaśmiałam się, dostrzegając na jego twarzy szeroki uśmiech.
                – Lepiej poszukaj kogoś w swoim wieku – odparłam, uśmiechając się zalotnie.
                Lubiłam dawać sprzeczne sygnały. Dzięki temu miałam większy ubaw. Chłopak nieznacznie się zmieszał, po czym odszedł, mrucząc coś pod nosem.
Przez ten incydent, odechciało mi się rozmyślać o błahych rzeczach i zażywać kąpieli słonecznych. Za to miałam ochotę zapalić. Otworzyłam torebkę, poszukując w niej paczki papierosów. Na marne. Zapewne Axl poczęstował się moimi fajkami i zostawił je w naszym pokoju. Zazgrzytałam zębami, odsuwając zamek. Może przynajmniej w bocznej kieszonce znajdę gumy do żucia, łudziłam się.  Zamiast nich na dnie leżało coś zupełnie innego. Malutki woreczek z beżowo-szarym proszkiem. Wstrzymałam na moment oddech. Kompletnie zapominałam, że zostawiłam w torebce działkę hery na sytuacje awaryjne. Skrzywiłam się, przypomniawszy sobie, iż nie wzięłam zestawu do jej przygotowania.
                Zabrałam swoje rzeczy, udając się w ustronne miejsce. Skoro nie mogłam dać sobie w żyłem, to musiałam zdecydować się na wciąganie. Weszłam do opustoszałego budynku, szczelnie zamykając za sobą drzwi. Nie byłam do końca pewna, czy dobrze robię. Wmawiałam sobie i innym, że jestem w stanie to rzucić ot tak. Tymczasem coraz częściej ulegałam pokusie. Odgoniłam szybko od siebie te myśli. Przygotowałam narkotyk, następnie wciągając go. Na efekty musiałam poczekać nieco dłużej. Jednak warto było. Czułam się, jakby ktoś otulił mnie bardzo ciepłym kocem. Następnie odpłynęłam, tracąc na chwilę świadomość.
                Obudziłam się w tym samym budynku, czując niewielki ból głowy. Pomieszczenie powoli zaczęła spowijać ciemność. Robiło się późno. Kiedy już w pełni oprzytomniałam, zabrałam swoje rzeczy, następnie opuszczając budynek. Po drodze mijałam wiele osób, które wracały z plaży. Spacerowałam barwnymi uliczkami San Diego, których brzegi porastały bujne zielone palmy, zmierzając w stronę pensjonatu. W oddali mrugały kolorowe światełka, które niezwykle cieszyły wzrok. Pewnie przyjechało wesołe miasteczko, pomyślałam. Gdyby nie fakt, iż następnego dnia musieliśmy wracać do Los Angeles, z pewnością wyciągnęłabym tam Axla. Przypomniałam sobie, jak jako nastolatkowie odwiedzaliśmy parki rozrywki. Jedliśmy watę cukrową i musieliśmy zaliczyć przejażdżkę na prawie każdym roller coasterze.
Zaburczało mi w brzuchu. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie jadłam nic od obiadu. Zatrzymałam się w przydrożnym barze, zamawiając dla siebie shake’a. Piłam go dosyć wolno z racji, iż wolałam odłożyć w czasie moje spotkanie z Axlem. Nie chciałam się kłócić, ale wiedziałam, że było to nieuniknione.
                Przekręciłam kluczyk i niepewnie weszłam do pokoju. Rose leżał na łóżku, pusto patrząc się w sufit. Przełknęłam ślinę, ostrożnie podchodząc bliżej i siadając na skraju materacu.
                – Przepraszam – mruknęłam, przejeżdżając opuszkami palców po jego ramieniu.
                Wzdrygnął się nieznacznie, aczkolwiek nawet nie próbował zmienić pozycji.
                – Nie umiem mówić o swoich uczuciach – przyznałam, wzdychając przeciągle. – Jesteś dla mnie bardzo ważny i chcę, żebyś o tym wiedział – dodałam z trudem przełykając ślinę.
                Podniósł się ostrożnie, zajmując miejsce obok mnie. Wyciągnął dłoń, obejmując nią mój policzek. Przyjemne ciepło rozeszło się niemal po całym moim ciele. Oddychałam niemiarowo, zatapiając spojrzenie w jego błyszczących źrenicach. Po chwili przysunął się nieco bliżej, aby następnie zamknąć nasze usta w namiętnym pocałunku. Oddałam pieszczotę, niemalże odruchowo usadawiając się na jego kolanach. Wplotłam palce we włosy wokalisty, czując jak jego dłonie wędrują po moim ciele. Odsunęłam się od niego, sapiąc ciężko.
                – Nie chcę już dłużej czekać – wyszeptałam, chwytając brzegi jego koszulki.
                Przełknął ślinę, pomagając mi w ściągnięciu tego ubrania. Oparłam klatkę piersiową na jego rozgrzanym, nagim torsie. Ustami muskał skórę mojej szyi, w niektórym miejscach ją przygryzając. Rozchyliłam usta, rozkoszując się panującą chwilą. Moje dłonie błądziły po jego plecach. Oboje w dosyć szybkim tempie pozbyliśmy się wszystkich ubrań.
                Pozostałam naga. Pozbyłam się warstwy, która zakrywała moje prawdziwe oblicze. Pokazałam mu, kim tak naprawdę byłam. Zaufaliśmy sobie, obnażyliśmy się z wszelakich tajemnic.
                Zostaliśmy zdominowani przez namiętność, jaka pomiędzy nami zapanowała. Bezwiednie oddaliśmy się rozkoszy, która wprowadzała nas w stan ekstazy. Nie żałowałam swojej decyzji. Jego ciało idealnie współgrało z moim, po części je dopełniając. Każdy jego dotyk, ruch wywoływał u mnie falę przyjemnego ciepła. Pragnęłam więcej, niemalże ciągle czując niedosyt. Po raz pierwszy od dawna znajdowałam się w stanie błogiej euforii.
                Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w bicie serca chłopaka. Uspokajało mnie, zaopatrując wszystkie wewnętrzne rany. Dodatkowo jego niski głos, nucący nad moim uchem słowa kołysanki. Czułam, jak moje powieki stają się coraz cięższe. Z każdą minutą próbowały opaść, jednak nie chciałam im na to pozwolić. Nie mogłam usnąć, nie w takim momencie.
                – Mów do mnie – poprosiłam, palcem zataczając kółka na jego brzuchu.
                Ucałował czubek mojej głowy, rozgrzaną dłonią przejeżdżając po moich plecach. Przymknęłam na moment oczy, poczuwszy ból. Psychiczny ból.
                – Kto ci to zrobił? – spytał z troską, nadal głaszcząc tamto miejsce.
                Przełknęłam z trudem ślinę, pamięcią wracając do tamtych wydarzeń. Momentalnie moje ciało przeszył chłód, mimo iż przed chwilą pokryło się potem.
                Plecy były przeze mnie najbardziej znienawidzoną częścią ciała. Pokrywały je liczne rany, na które nie mogłam zwyczajnie patrzeć. Pokazywały, jaka byłam krucha i uległa. Przypominały piekło, przez które przeszłam. Nie umiałam zwyczajnie o nich mówić. To aż nazbyt bolało. Potrzebowałam czasu i kogoś, kto zdobyłby całe moje zaufanie.
                – Nie teraz – mruknęłam, uśmiechając się niewyraźnie. – Może kiedyś ci o tym opowiem.

2 komentarze:

  1. Witaj. Naprawdę napaliłam się na ten cały romantyzm. Czytałam, czytałam taka uśmiechnięta od ucha do ucha. Było tak pięknie i z każdą linijką wręcz coraz lepiej, coraz piękniej, coraz romantyczniej. Cały czas sobie myślałam "Ah, jaki on jest słodki". I natknęłam się na ten bombowy tekst :
    "- Powiedziałeś, że jesteśmy nowożeńcami? - zapytałam ze zdziwieniem.
    - Dali nam za to zniżkę. Bell, wyluzuj. Smacznego"
    Po prostu nie mogłam przestać się śmiać, byłam pewna, że w mojej głowie póki co zostanie tekst z poprzedniego rozdziału, ale to jest jeszcze lepsze :D :D :D
    Gdy już się nieco uspokoiłam, czytam dalej z tym wyszczerzem na ustach i doszło do tych pytań, mina mi zrzedła, a gdy Bella odeszła od stołu posypała się pod jej adresem wiązanka przekleństw, bo jak można coś takiego zepsuć, jak? Naprawdę zero wyczucia u tej naszej bohaterki...
    Z politowanie pokręciłam głową i czytałam dalej, tym razem już bez wyszczerzu, a z wkurzoną miną. Następnym razem wkurzyłam się przy tej akcji z narkotykami... No ludzie!! Nie chcę, aby ona się wplątywała w to gówno... No ale jestem ciekawa jak to dalej potoczysz, ten 'nałóg' i zachowanie naszej bohaterki.
    Potem już naprawdę nie wiedziałam, czego miałabym się spodziewać pomiędzy tymi gołąbeczkami, ale na szczęście reszta już była słodka, pogodzili się no i wiesz... :3
    Jest świetnie. Doskonale mogłam sobie wyobrazić te miejsca. Opisów coraz więcej, wróć, dobrych opisów coraz więcej. No bo wiadomo w takich lekturach (przynajmniej niektórych) to się chce tych opisów jak najmniej. U Ciebie jednak czytam je z ogromną przyjemnością :D
    No cóż ni pozostaje mi nic innego jak Cię pochwalić, życzyć dużo weny no i zaprosić do mnie ;-)
    Do zobaczenia :3

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.



⭐Allie