Od razu uprzedzam, że wiem o tym, że Hell Tour było wcześniej. Jednak umieściłam to wydarzenie w tym momencie z jednej prostej przyczyny - pasuje mi do fabuły. W końcu nie da się pisać opowiadania w 100% zgodnego z prawdą. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten mały szczególik. Tymczasem miłego czytania ;)
Gunsi
pojechali trzy dni temu.
Oczywiście
zanim to zrobili, przez cały weekend Axl przepraszał mnie za piątkowy, a raczej
już sobotni, incydent. Nawet zrobił mi śniadanie do łóżka i kupił bukiet
czerwonych róż. Trzeba przyznać, kiedy mu zależało, to potrafił być bardzo
romantyczny.
Jednak cały
czas miałam przed oczami tamte chwile. Jego agresję, mój strach… Zrozumiałam,
że on był zdolny niemalże do wszystkiego. Co więcej, nie umiał tego
kontrolować. Musiałam na niego uważać. W końcu oboje nie chcieliśmy powtórki z
rozrywki.
Aczkolwiek na
razie wyjechał, a ja postanowiłam dobrze wykorzystać ten czas i odpocząć od
mojego kochanego chłopaka.
Tego dnia wstałam
dość wcześnie. Odkąd chłopaki wyjechali, unikałam imprez. Wolałam sama nie
wychodzić, a Lena ostatnio często pracowała. O Rosie nawet nie było mowy.
Przemyłam twarz zimną
wodą, aby nieco się rozbudzić, chociaż nie było takiej potrzeby. Zdecydowanym
krokiem zeszłam do kuchni, gdzie przy stole siedziała zamyślona blondynka. Jadła
jajecznicę, czytając przy tym jakiś kolorowy magazyn.
–
Co to? – zapytałam, jednocześnie nalewając do kubka aromatyczną kawę.
–
A coś tam o modzie. Wzięłam pierwsze lepsze czasopismo ze sklepu –
odpowiedziała, odkładając gazetę na bok.
Otworzyłam lodówkę.
Odkąd mieszkała z nami Rosie, zawsze można było coś w niej znaleźć. Młoda dbała
o to, żebyśmy nie umarli z głodu. Po części chciała w ten sposób zrewanżować
się za wszystko.
Wyjęłam jogurt
truskawkowy i usiadłam naprzeciwko dziewczyny.
–
Wychodzisz gdzieś wieczorem? – spytała z zaciekawieniem.
–
Umówiłam się z Chrisem – oznajmiłam, oblizując łyżeczkę. – Ma mi pokazać
najlepszy bar z sushi w całym West Hollywood.
–
Dość często się z nim widujesz – zauważyła nieco oschle. – Wczoraj byliście na drinku,
dziś sushi, jutro pewnie kino. Vicky, czy to coś poważniejszego?
–
Daj spokój – pisnęłam. – Przecież ja mam chłopaka. Dobrze nam się rozmawia. Tyle.
–
Na pewno? – upewniała się, nieznacznie unosząc łuk brwiowy.
Zachichotałam
pod nosem, odkładając na blat plastikowy kubeczek z jogurtem.
–
Tak – przyznałam szczerze. – Jakby coś się zmieniło, to obiecuję, dowiesz się
pierwsza – zapewniałam ją.
–
Tak tylko pytam. Martwię się – przyznała, a w jej głosie słychać było niepokój.
Popatrzyłam
na nią ze zdziwieniem, ściągając brwi. Nie wiedziałam, co niby miało być złego
z moim życiem.
– Nie rozumiem – mruknęłam, kręcąc niepewnie głową.
–
Nie wyglądasz za dobrze. Jesteś blada i strasznie chuda. Nie wiem, czy to przez
imprezy, czy po prostu to wina złego odżywiania. Jednak zauważyłam, że ten cały
Chris ma na ciebie dobry wpływ – wywnioskowała, zaplatając palce.
Od
zawsze mało jadłam. Po prostu tyle mi wystarczało. Jednak może faktycznie coś
było z tym nie tak? Nawet mojej matce to przeszkadzało…
–
Skoro tak twierdzisz, to czemu jesteś taka pochmurna? – spytałam, zakładając
nogę na nogę.
–
Bo nie chcę, żebyś narobiła sobie kłopotów. Słyszałam, jak ostatnio ty i Axl…
–
Nie przejmuj się tym – przerwałam jej dosyć szorstko. Nie miałam ochoty o tym
rozmawiać. Odsunęłam krzesło, wstając z niego. – Wybacz, ale zaraz wychodzę –
oznajmiłam cierpko.
Pokiwała
głową na znak, że rozumie. Wygięła usta w jeszcze większą podkówkę, jednak
zlekceważyłam ten fakt. Wrzuciłam brudną łyżeczkę do zlewu, następnie udając
się pod prysznic.
Stwierdziłam, że tego
dnia spacer dobrze mi zrobi. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i obrałam
kierunek na najbliższą plażę.
Słońce grzało dość
mocno. Jego moc łagodził delikatny wiaterek, który przyjemnie ochładzał. Liście
palm kołysały się przy nim na boki, dając przy tym choć trochę cienia. Na ulicy
co chwilę można było spotkać dzieciaki na rowerkach. Prześcigały się, kto
pierwszy dojedzie do budki z lodami. Zachichotałam na sam widok. Cieszyły się
ostatnimi dniami wakacji.
Szłam w kierunku
przystanku autobusowego z nadzieją, że może pojedzie coś w stronę Venice Beach.
Miałam ogromne szczęście, ponieważ nie musiałam czekać nawet pięciu minut, a
mój transport zajechał. Wsiadłam do autobusu, kupiłam bilet i zajęłam miejsce
przy oknie. Ostatnio coraz częściej wybierałam komunikację miejską. Chyba muszę
zainwestować w jakąś kartę, pomyślałam. Wyciągnęłam z torebki walkaman i włożyłam
słuchawki do uszu. Wybrzmiewały w nich dźwięki kasety Aerosmith – Rock in a Hard Place, którą dostałam od
Izzy'ego na urodziny. Zamknęłam oczy i rozmarzyłam się.
Wysiadłam na ostatnim
przystanku, który od plaży dzieliło zaledwie kilka kroków. Szłam powoli, nucąc
pod nosem Push Comes To Shove. Nie
zwracałam uwagi na ludzi, którzy momentami patrzyli na mnie z pogardą. Zdążyłam
przyzwyczaić się do takich spojrzeń.
Będąc już na plaży, spakowałam walkmana do torebki. Zrobiłam to dosyć
niechlujnie, kompletnie nie przejmując się kabelkiem od słuchawek. I tak się
poplączą, pomyślałam. Ściągnęłam buty i bosymi stopami stąpałam po przyjemnie
ciepłym piasku. Na Venice było sporo wczasowiczów. Miałam ochotę usiąść w pobliżu
oceanu, ale wolałam nie zostać ochlapana przez zgraję dzieciaków. W końcu
zdecydowałam się na miejsce w pobliżu wysokiej palmy. Głównie dlatego iż dawała
ona przyjemny cień. Zsunęłam okulary i wyciągnęłam z torebki Rozważną i romantyczną. Wkoło panował
hałas, ale nie przeszkadzało mi to w wciągnięciu się w lekturę.
Przeczytałam ponad sto
stron książki, po czym zdecydowałam się na przerwę. Zaciekawiła mnie ta
historia. Pomimo że treść tej lektury znałam na pamięć, nadal byłam ciekawa
losów Dashwoodów.
Nagle przypomniałam
sobie o spotkaniu Leną. Przecież umówiłyśmy się na nie wczoraj popołudniu!
Prędko schowałam swoje rzeczy do torby i szybkim krokiem ruszyłam w stronę tej
samej starej fabryki, do której kiedyś mnie zaprowadziła.
W pomieszczeniu
unosił się ostry zapach rozpuszczalnika. Skrzywiłam się, zatykając nos dłonią.
Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu przyjaciółki. Niestety na parterze
znalazłam tylko kilka pustych butelek i puszki z farbą. W największym
pomieszczeniu leżał jakiś blondyn. Przestraszyłam się nieco na jego widok.
Ostrożnie podeszłam bliżej niego, żeby upewnić się, czy aby na pewno żyje.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że tylko spał. Dopiero po chwili
zauważyłam leżącą obok pustą strzykawkę. Wzdrygnęłam się na samą myśl, co przed
chwilą robił. Zostawiłam go samego, wracając do poszukiwań Lenki.
Po chwili na
końcu korytarza znalazłam metalowe schody na górę. Były w okropnym stanie i w
każdej chwili mogły się zawalić. Pomimo swoich obaw zdecydowałam się na ich
użycie. Westchnęłam ciężko, nieznacznie trzęsąc się ze strachu. Ostrożnie
weszłam na pierwszy stopień. Nic. Pokonałam około dziesięć schodów, po czym
przy jedenastym poślizgnęła mi się noga. Moje serce zamarło na moment. Na
szczęście w porę złapałam się barierki i nie poleciałam w dół. Zatrzymałam się
na chwilę, aby uspokoić nerwy.
Gdy wreszcie
znalazłam się na górze, ujrzałam Lenę siedzącą na parapecie i spoglądającą na
zielony las. Wyglądała na zamyśloną. Ostrożnie podeszłam bliżej, patrząc przy
tym pod nogi.
–
Hej – przywitałam się z entuzjazmem. – Dlaczego chciałaś się tu spotkać?
Uśmiechnęła
się szerzej, posyłając mi przelotne spojrzenie. Przełknęłam ślinę, zajmując
miejsce naprzeciwko niej.
–
Mam nowy towar – oznajmiła, machając mi przed oczami plastikowym woreczkiem z
heroiną. – Pomyślałam, że mogę się z tobą podzielić, a to jest odpowiednie miejsce
do tego. Tutaj raczej nikt nie węszy – dodała z przekonaniem.
Przez moją głowę przeleciało
milion myśli. Dosłownie byłam rozdarta na pół. Zrobić to czy nie? Miałam ochotę z tym skończyć, powiedzieć jej nie, ale to było silniejsze ode mnie.
Przeczesałam włosy palcami, jednocześnie głośno wypuszczając powietrze. Przymknęłam
na moment powieki, odczuwszy niewielki ból. Nie umiałam odmówić. Nie chciałam
tego robić.
–
Jasne, że chętnie spróbuję – przytaknęłam z nutą niepewności w głosie, jednak
moja towarzyszka jej nie wyczuła.
Uśmiechnęłam się dla
niepoznaki. Pozowałam na bardzo pewną siebie. W rzeczywistości cholernie się
bałam. Wzięłam głęboki wdech, po czym zaaplikowałam sobie działkę i pozwoliłam
narkotykowi zapanować nad moim ciałem...
W pracy wszystko wyglądało
tak samo. Kilka osób zamówiło jakieś drinki, większość jednak kupowała czystą
albo Danielsa. Rzadkością był klient, który decydował się na wino. Aczkolwiek
ta monotonia zbytnio mi nie przeszkadzała. Lubiłam bycie barmanką. W szczególności
pieniądze jakie dostawałam za tę ciężką harówkę.
Byłam zmęczona, przez
co z niecierpliwością wyczekiwałam przyjścia Todda. Kiedy już się pojawił,
posłałam mu przyjazny uśmiech na przywitanie.
–
Co tam?– spytałam, opierając łokcie na blacie baru.
–
Nic – westchnął. – Po staremu. W ciul nauki, a jeszcze nawet nie zacząłem tak
naprawdę studiów – zaśmiał się ironicznie. – Ten kurs jest męczący, chociaż
daje mi wiele satysfakcji. Może nie mam przez to za dużo czasu dla siebie, ale
nie przeszkadza mi to. Jakoś siedzenie samemu w pustym mieszkaniu mnie nie
cieszy. Właśnie, mam coś dla ciebie – oznajmił uradowany i zaczął szukać czegoś
w swoim plecaku.
–
Dla mnie? – zapytałam z niedowierzaniem, marszcząc czoło.
–
Proszę. – Podał mi dwa bilety. Zaczęłam je oglądać z każdej strony. – Dostałem
darmowe wejściówki na kurs salsy. Wiem, że to nie twoje klimaty, ale ja tym
bardziej z tego nie skorzystam. Szkoda, żeby się zmarnowały.
Rzuciłam
okiem na ich treść. Ten kurs zaczynał się za pół godziny. Doskonale znałam
tamten budynek. Znajdował się zaledwie dwie przecznice stąd.
–
Dzięki wielkie – zanuciłam radośnie, posyłając mu w podzięce szeroki uśmiech.
–
Nie ma za co – odpowiedział, odwzajemniając mój gest.
W mgnieniu oka
przebrałam się w swoje ciuchy. Biegiem wypadłam na zewnątrz, gdzie już czekał
na mnie Chris. Jego umięśnione ciało opinała czarna koszula. W rękach trzymał
bukiet czerwonych róż – moich ulubionych kwiatów. Uśmiechnęłam się na sam
widok, po czym podeszłam bliżej. Dopiero teraz mnie zauważył. Odwzajemnił mój
gest, wyciągając ku mnie kwiaty.
–
Cześć – przywitał się, następnie muskając chłodnymi wargami mój rozgrzany
policzek. Odebrałam bukiet, mimowolnie pogłębiając uśmiech. – Jak było w pracy?
–
Dziękuję – powiedziałam i powąchałam róże. – Dobrze – mruknęłam, nieznacznie
marszcząc przy tym brwi. – Mam dla ciebie niespodziankę – dodałam już z
większym entuzjazmem.
–
Jaką?
–
Co powiesz na kurs salsy? Mam dwie wejściówki – oznajmiłam z figlarnym
uśmiechem na twarzy.
–
Bardzo chętnie – odparł, uśmiechając się zalotnie. – Prowadź.
Szliśmy ulicami
Miasta Aniołów, rozmawiając na przeróżne tematy. Nastrój idealnie podkreślało
ciepłe światło pochodzące z latarni. Po drodze mijaliśmy wielu ludzi, ale jakoś
nie specjalnie zwracałam na nich uwagę. Całkowicie pochłonęło mnie towarzystwo
Chrisa, w którym notabene czułam się bardzo swobodnie. Momentami miałam
wrażenie, jakbym znała go od zawsze. To nie było to samo, co z Axlem. Rose
pozwalał mi zapomnieć o teraźniejszości i znowu mieć te naście lat. Pittman
natomiast dawał poczucie bezpieczeństwa. Rozumieliśmy się bez słów. Był jak
wymarzony facet, rycerz w lśniącej zbroi, chodzący ideał.
✖✖✖
–
Raz, dwa, trzy i cztery i pięć, sześć, siedem i osiem i… – liczyła instruktorka,
przechadzając się po sali z rękami zaplecionymi na plecach. – Pamiętajcie o
ruchu bioder – wołała, próbując przekrzyczeć muzykę.
Tańce towarzyskie znacznie różniły się od
tych nowoczesnych. W jazzie nie można poczuć bliskości partnera, tak jak w
salsie. Po części spodobała mi się ta forma. Miałam wielką ochotę próbować jej
dalej.
–
Więcej bioder – zwróciła mi uwagę instruktorka.
Zarumieniłam
się nieznacznie. Nie lubiłam, kiedy ktoś mnie poprawiał.
–
Zaczekaj – powiedział Chris, uśmiechając się. – Pokażę ci, o co chodzi.
Stanął za mną, a
następnie położył dłonie na moich biodrach. Zaczął delikatnie nimi poruszać.
Zamknęłam niepewnie oczy. Starałam się wczuć w muzykę. Wykonywałam należycie
wszystkie kroki. Jego dotyk paraliżował mój zdrowy rozsądek. Sprawiał, że
oddychałam nieco płycej, rozkoszując się chwilą.
–
I co, lepiej? – spytał, nachyliwszy się nieznacznie.
Jego aksamitny,
zmysłowy głos wywołał ciarki na moim ciele. Już dawno nie byłam aż tak
odprężona.
Głupi
mózgu, dlaczego przestałeś myśleć racjonalnie?
–
Tak. O wiele lepiej – wyszeptałam z trudem.
Po kursie wstąpiliśmy
jeszcze na jednego małego drinka do Roxy. Spędziliśmy tam około pół godziny,
rozmawiając o książkach Jane Austen. Okazało się, że Chris też był fanem mojej
ulubionej angielskiej pisarki.
Zgadzaliśmy
się w większości spraw, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Przez niego, na ten
jeden wieczór zapomniałam o wszystkim, nawet o Axlu... I wcale mi to nie
przeszkadzało.
Oczywiście, jak zawsze Pittman odprowadził
mnie niemalże pod same drzwi Hell House. Po drodze zauważył, że cała dygocę z
zimna, więc objął mnie swoim rozgrzanym ramieniem. Nie rozumiałam, skąd on
czerpał tyle ciepła.
–
No to do zobaczenia – mruknęłam, uprzednio wyswobadzając się z jego objęcia. –
Było naprawdę miło – przyznałam, uśmiechając się mimowolnie.
–
Do zobaczenia – zanucił.
Staliśmy w milczeniu naprzeciwko
siebie. Kontemplowałam jego błękitne tęczówki, jednocześnie czując na sobie
jego spojrzenie. Rozchyliłam nieznacznie usta. Chłopak podszedł nieco bliżej
tak, że nasze ciała niemalże się stykały. Mój oddech był praktycznie
niewyczuwalny. Zapach jego czekoladowych perfum skutecznie mnie hipnotyzował.
–
Jesteś taka piękna – wyszeptał, zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
Przełknęłam z trudem
ślinę, spuszczając na moment wzrok. Opuszki jego palców teraz przyjemnie
gładziły mój policzek. Westchnęłam, znowu spoglądając na niego. Zaczął
niebezpiecznie przybliżać swoją twarz do mojej. Dzieliły nas dosłownie ułamki
cala. I ten cudowny zapach!
W
ostatnim momencie na szczęście mój zdrowy rozsądek do mnie powrócił.
Wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić Axlowi. Odsunęłam się gwałtownie od
chłopaka, wywołując na jego twarzy niezadowolenie.
–
Przepraszam, ale nie mogę – wyszeptałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
Chciałam tego i to
bardzo. Ale moje sumienie mi nie pozwalało. Owszem, Axl skrzywdził mnie i to
bardzo, jednak to jeszcze nie oznaczało, że ja mogę zachować się nie fair. Chciałam
do końca pozostać uczciwa.
Już
otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym momencie pokręciłam głową. Nie
chciałam, żeby mnie przekonywał. Wtedy czułabym się jeszcze gorzej.
Odwróciłam
się, po czym zdecydowanym krokiem pokonałam kilka schodów i werandę. Pragnęłam
jak najszybciej znaleźć się w salonie. Nie chciałam, żeby dłużej widział mnie w
takim stanie.
–
Tak łatwo się nie poddam! – zawołał, kiedy już przekręciłam klucz w drzwiach.
Przygryzłam
nerwowo wargę, wchodząc do środka. Zatrzasnęłam drzwi, przymykając przy tym
oczy. Nigdy nie lubiłam tego okropnego dźwięku. Oparłam się plecami o drewnianą
framugę, wodząc wzrokiem po suficie.
Jestem
okropna, powtarzałam w myślach. Dlaczego
nie mogę kochać go tak, jak on kocha mnie?
Osunęłam
się na podłogę, dając upust emocjom.
O nie, nie, nie i jeszcze raz NO.
OdpowiedzUsuńO czym ta nasza bohaterka myśli?! Jak tu zdradzać takiego Rose'a.
Wybacz, ale się zdenerwowałam, no bo jak ona tak może...?! A ten cały Chris przecież nie może... Kurcze no. On mi się od początku wydawał podejrzany, ja, ja właśnie się tego obawiałam. Axl, wracaj szybciej z tej trasy. No szlag mnie jasny trafił. Gdzie ten cały Chris? Już ja się z nim policzę...!
Sorki, no wiem poniosło mnie, ale już jest ze mną lepiej :D Nie podoba mi się, że Bella myśli o nim w ten sposób. Naprawdę, gdybym tylko miała możliwość, to sobie bym z nią poważnie porozmawiała...
Ale koniec, Ola, spokojnie... Wdech i wydech...
Stylistycznie bardzo mi się podoba, ten moment dom<->plaża był wspaniały. Ten opis były taki lekki i ukazujący obraz tego, co się działo. Trochę zabrakło tego w scenie tańca, bo można było napisać ciut więcej, ale wszystko jeszcze przed Tobą :D
(Kurcze, mówię Ci co powinnaś zrobić itd, a przecież sama popełniam takie błędy... ) Wszystko jeszcze przed NAMI :3
Poza tym to tylko opinia. A najważniejszy jest całokształt, który daje piękny obraz wydarzeń :*
Oczywiście dalej jestem przeciwna ćpaniu głównej bohaterki i mam nadzieję, że kiedyś zrozumie co i jak i spróbuje z tym skończyć raz, a porządnie.
Todd, Todd, nie wiedzieć czemu, lubię tego gościa. Wiem, że on nie darzy Axla sympatią, ale nie jest w tym nachalny, a raczej (póki co) akceptuje wybory bohaterki. Moim zdaniem jest w porządku, choć mam obawy, czy to się aby nie zmieni, ale liczę na to, że nie.
Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i niestety zmykam, bo nigdy nie zacznę rozdziału u siebie. Buziaki :)
Fajnie fajnie tylko 2 sprawy :D 1.Rozdziały będą tylko z perspektywy Belli? Bo fajnie jakbyś to rozbudowała
OdpowiedzUsuń2. Mało w stylu gunsów jakoś..
1. Tak, ponieważ to jest coś w stylu pamiętnika.
Usuń2. Staram się oddać postacie gunsów tak, jak ich sobie wyobrażam na podstawie przeczytanych biografii. Może nie do końca wychodzi, ale pracuje nad tym.
No w tym rozdziale akurat ich nie ma także ten. Ogólnie to jesteś jedną z pierwszych osób, która w komentarzu nie wspomniała nic o dragach xD Btw postaram się pisać bardziej "gunsowo". Pozdrawiam ;)
W sensie mało gunsowy
OdpowiedzUsuń