sobota, 23 stycznia 2016

13. When I look into your eyes I can see a love restrained


Od razu uprzedzam, że wiem o tym, że Hell Tour było wcześniej. Jednak umieściłam to wydarzenie w tym momencie z jednej prostej przyczyny - pasuje mi do fabuły. W końcu nie da się pisać opowiadania w 100% zgodnego z prawdą. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten mały szczególik. Tymczasem miłego czytania ;)






Gunsi pojechali trzy dni temu.
                Oczywiście zanim to zrobili, przez cały weekend Axl przepraszał mnie za piątkowy, a raczej już sobotni, incydent. Nawet zrobił mi śniadanie do łóżka i kupił bukiet czerwonych róż. Trzeba przyznać, kiedy mu zależało, to potrafił być bardzo romantyczny.
Jednak cały czas miałam przed oczami tamte chwile. Jego agresję, mój strach… Zrozumiałam, że on był zdolny niemalże do wszystkiego. Co więcej, nie umiał tego kontrolować. Musiałam na niego uważać. W końcu oboje nie chcieliśmy powtórki z rozrywki.
Aczkolwiek na razie wyjechał, a ja postanowiłam dobrze wykorzystać ten czas i odpocząć od mojego kochanego chłopaka.
                Tego dnia wstałam dość wcześnie. Odkąd chłopaki wyjechali, unikałam imprez. Wolałam sama nie wychodzić, a Lena ostatnio często pracowała. O Rosie nawet nie było mowy.
                Przemyłam twarz zimną wodą, aby nieco się rozbudzić, chociaż nie było takiej potrzeby. Zdecydowanym krokiem zeszłam do kuchni, gdzie przy stole siedziała zamyślona blondynka. Jadła jajecznicę, czytając przy tym jakiś kolorowy magazyn.
                – Co to? – zapytałam, jednocześnie nalewając do kubka aromatyczną kawę.
                – A coś tam o modzie. Wzięłam pierwsze lepsze czasopismo ze sklepu – odpowiedziała, odkładając gazetę na bok.
                Otworzyłam lodówkę. Odkąd mieszkała z nami Rosie, zawsze można było coś w niej znaleźć. Młoda dbała o to, żebyśmy nie umarli z głodu. Po części chciała w ten sposób zrewanżować się za wszystko.
Wyjęłam jogurt truskawkowy i usiadłam naprzeciwko dziewczyny.
                – Wychodzisz gdzieś wieczorem? – spytała z zaciekawieniem.
                – Umówiłam się z Chrisem – oznajmiłam, oblizując łyżeczkę. – Ma mi pokazać najlepszy bar z sushi w całym West Hollywood.
                – Dość często się z nim widujesz – zauważyła nieco oschle. – Wczoraj byliście na drinku, dziś sushi, jutro pewnie kino. Vicky, czy to coś poważniejszego?
                – Daj spokój – pisnęłam. – Przecież ja mam chłopaka. Dobrze nam się rozmawia. Tyle.
                – Na pewno? – upewniała się, nieznacznie unosząc łuk brwiowy.
                Zachichotałam pod nosem, odkładając na blat plastikowy kubeczek z jogurtem.
                – Tak – przyznałam szczerze. – Jakby coś się zmieniło, to obiecuję, dowiesz się pierwsza – zapewniałam ją.
                – Tak tylko pytam. Martwię się – przyznała, a w jej głosie słychać było niepokój.
                Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, ściągając brwi. Nie wiedziałam, co niby miało być złego z moim życiem.
                – Nie rozumiem – mruknęłam, kręcąc niepewnie głową.
                – Nie wyglądasz za dobrze. Jesteś blada i strasznie chuda. Nie wiem, czy to przez imprezy, czy po prostu to wina złego odżywiania. Jednak zauważyłam, że ten cały Chris ma na ciebie dobry wpływ – wywnioskowała, zaplatając palce.
                Od zawsze mało jadłam. Po prostu tyle mi wystarczało. Jednak może faktycznie coś było z tym nie tak? Nawet mojej matce to przeszkadzało…
                – Skoro tak twierdzisz, to czemu jesteś taka pochmurna? – spytałam, zakładając nogę na nogę.
                – Bo nie chcę, żebyś narobiła sobie kłopotów. Słyszałam, jak ostatnio ty i Axl…
                – Nie przejmuj się tym – przerwałam jej dosyć szorstko. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać. Odsunęłam krzesło, wstając z niego. – Wybacz, ale zaraz wychodzę – oznajmiłam cierpko.
                Pokiwała głową na znak, że rozumie. Wygięła usta w jeszcze większą podkówkę, jednak zlekceważyłam ten fakt. Wrzuciłam brudną łyżeczkę do zlewu, następnie udając się pod prysznic.

                Stwierdziłam, że tego dnia spacer dobrze mi zrobi. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i obrałam kierunek na najbliższą plażę.
                Słońce grzało dość mocno. Jego moc łagodził delikatny wiaterek, który przyjemnie ochładzał. Liście palm kołysały się przy nim na boki, dając przy tym choć trochę cienia. Na ulicy co chwilę można było spotkać dzieciaki na rowerkach. Prześcigały się, kto pierwszy dojedzie do budki z lodami. Zachichotałam na sam widok. Cieszyły się ostatnimi dniami wakacji.
                Szłam w kierunku przystanku autobusowego z nadzieją, że może pojedzie coś w stronę Venice Beach. Miałam ogromne szczęście, ponieważ nie musiałam czekać nawet pięciu minut, a mój transport zajechał. Wsiadłam do autobusu, kupiłam bilet i zajęłam miejsce przy oknie. Ostatnio coraz częściej wybierałam komunikację miejską. Chyba muszę zainwestować w jakąś kartę, pomyślałam. Wyciągnęłam z torebki walkaman i włożyłam słuchawki do uszu. Wybrzmiewały w nich dźwięki kasety Aerosmith – Rock in a Hard Place, którą dostałam od Izzy'ego na urodziny. Zamknęłam oczy i rozmarzyłam się.
                Wysiadłam na ostatnim przystanku, który od plaży dzieliło zaledwie kilka kroków. Szłam powoli, nucąc pod nosem Push Comes To Shove. Nie zwracałam uwagi na ludzi, którzy momentami patrzyli na mnie z pogardą. Zdążyłam przyzwyczaić się do takich spojrzeń.
  Będąc już na plaży, spakowałam walkmana do torebki. Zrobiłam to dosyć niechlujnie, kompletnie nie przejmując się kabelkiem od słuchawek. I tak się poplączą, pomyślałam. Ściągnęłam buty i bosymi stopami stąpałam po przyjemnie ciepłym piasku. Na Venice było sporo wczasowiczów. Miałam ochotę usiąść w pobliżu oceanu, ale wolałam nie zostać ochlapana przez zgraję dzieciaków. W końcu zdecydowałam się na miejsce w pobliżu wysokiej palmy. Głównie dlatego iż dawała ona przyjemny cień. Zsunęłam okulary i wyciągnęłam z torebki Rozważną i romantyczną. Wkoło panował hałas, ale nie przeszkadzało mi to w wciągnięciu się w lekturę.
                Przeczytałam ponad sto stron książki, po czym zdecydowałam się na przerwę. Zaciekawiła mnie ta historia. Pomimo że treść tej lektury znałam na pamięć, nadal byłam ciekawa losów Dashwoodów.
                Nagle przypomniałam sobie o spotkaniu Leną. Przecież umówiłyśmy się na nie wczoraj popołudniu! Prędko schowałam swoje rzeczy do torby i szybkim krokiem ruszyłam w stronę tej samej starej fabryki, do której kiedyś mnie zaprowadziła.
                W pomieszczeniu unosił się ostry zapach rozpuszczalnika. Skrzywiłam się, zatykając nos dłonią. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu przyjaciółki. Niestety na parterze znalazłam tylko kilka pustych butelek i puszki z farbą. W największym pomieszczeniu leżał jakiś blondyn. Przestraszyłam się nieco na jego widok. Ostrożnie podeszłam bliżej niego, żeby upewnić się, czy aby na pewno żyje. Odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że tylko spał. Dopiero po chwili zauważyłam leżącą obok pustą strzykawkę. Wzdrygnęłam się na samą myśl, co przed chwilą robił. Zostawiłam go samego, wracając do poszukiwań Lenki.
Po chwili na końcu korytarza znalazłam metalowe schody na górę. Były w okropnym stanie i w każdej chwili mogły się zawalić. Pomimo swoich obaw zdecydowałam się na ich użycie. Westchnęłam ciężko, nieznacznie trzęsąc się ze strachu. Ostrożnie weszłam na pierwszy stopień. Nic. Pokonałam około dziesięć schodów, po czym przy jedenastym poślizgnęła mi się noga. Moje serce zamarło na moment. Na szczęście w porę złapałam się barierki i nie poleciałam w dół. Zatrzymałam się na chwilę, aby uspokoić nerwy.
Gdy wreszcie znalazłam się na górze, ujrzałam Lenę siedzącą na parapecie i spoglądającą na zielony las. Wyglądała na zamyśloną. Ostrożnie podeszłam bliżej, patrząc przy tym pod nogi.
                – Hej – przywitałam się z entuzjazmem. – Dlaczego chciałaś się tu spotkać?
                Uśmiechnęła się szerzej, posyłając mi przelotne spojrzenie. Przełknęłam ślinę, zajmując miejsce naprzeciwko niej.
                – Mam nowy towar – oznajmiła, machając mi przed oczami plastikowym woreczkiem z heroiną. – Pomyślałam, że mogę się z tobą podzielić, a to jest odpowiednie miejsce do tego. Tutaj raczej nikt nie węszy – dodała z przekonaniem.
                Przez moją głowę przeleciało milion myśli. Dosłownie byłam rozdarta na pół. Zrobić to czy nie? Miałam ochotę z tym skończyć, powiedzieć jej nie, ale to było silniejsze ode mnie. Przeczesałam włosy palcami, jednocześnie głośno wypuszczając powietrze. Przymknęłam na moment powieki, odczuwszy niewielki ból. Nie umiałam odmówić. Nie chciałam tego robić.
                – Jasne, że chętnie spróbuję – przytaknęłam z nutą niepewności w głosie, jednak moja towarzyszka jej nie wyczuła.
                Uśmiechnęłam się dla niepoznaki. Pozowałam na bardzo pewną siebie. W rzeczywistości cholernie się bałam. Wzięłam głęboki wdech, po czym zaaplikowałam sobie działkę i pozwoliłam narkotykowi zapanować nad moim ciałem...
                W pracy wszystko wyglądało tak samo. Kilka osób zamówiło jakieś drinki, większość jednak kupowała czystą albo Danielsa. Rzadkością był klient, który decydował się na wino. Aczkolwiek ta monotonia zbytnio mi nie przeszkadzała. Lubiłam bycie barmanką. W szczególności pieniądze jakie dostawałam za tę ciężką harówkę.
                Byłam zmęczona, przez co z niecierpliwością wyczekiwałam przyjścia Todda. Kiedy już się pojawił, posłałam mu przyjazny uśmiech na przywitanie.
                – Co tam?– spytałam, opierając łokcie na blacie baru.
                – Nic – westchnął. – Po staremu. W ciul nauki, a jeszcze nawet nie zacząłem tak naprawdę studiów – zaśmiał się ironicznie. – Ten kurs jest męczący, chociaż daje mi wiele satysfakcji. Może nie mam przez to za dużo czasu dla siebie, ale nie przeszkadza mi to. Jakoś siedzenie samemu w pustym mieszkaniu mnie nie cieszy. Właśnie, mam coś dla ciebie – oznajmił uradowany i zaczął szukać czegoś w swoim plecaku.
                – Dla mnie? – zapytałam z niedowierzaniem, marszcząc czoło.
                – Proszę. – Podał mi dwa bilety. Zaczęłam je oglądać z każdej strony. – Dostałem darmowe wejściówki na kurs salsy. Wiem, że to nie twoje klimaty, ale ja tym bardziej z tego nie skorzystam. Szkoda, żeby się zmarnowały.
                Rzuciłam okiem na ich treść. Ten kurs zaczynał się za pół godziny. Doskonale znałam tamten budynek. Znajdował się zaledwie dwie przecznice stąd.
                – Dzięki wielkie – zanuciłam radośnie, posyłając mu w podzięce szeroki uśmiech.
                – Nie ma za co – odpowiedział, odwzajemniając mój gest.
                W mgnieniu oka przebrałam się w swoje ciuchy. Biegiem wypadłam na zewnątrz, gdzie już czekał na mnie Chris. Jego umięśnione ciało opinała czarna koszula. W rękach trzymał bukiet czerwonych róż – moich ulubionych kwiatów. Uśmiechnęłam się na sam widok, po czym podeszłam bliżej. Dopiero teraz mnie zauważył. Odwzajemnił mój gest, wyciągając ku mnie kwiaty.
                – Cześć – przywitał się, następnie muskając chłodnymi wargami mój rozgrzany policzek. Odebrałam bukiet, mimowolnie pogłębiając uśmiech. – Jak było w pracy?
                – Dziękuję – powiedziałam i powąchałam róże. – Dobrze – mruknęłam, nieznacznie marszcząc przy tym brwi. – Mam dla ciebie niespodziankę – dodałam już z większym entuzjazmem.
                – Jaką?
                – Co powiesz na kurs salsy? Mam dwie wejściówki – oznajmiłam z figlarnym uśmiechem na twarzy.
                – Bardzo chętnie – odparł, uśmiechając się zalotnie. – Prowadź.
                Szliśmy ulicami Miasta Aniołów, rozmawiając na przeróżne tematy. Nastrój idealnie podkreślało ciepłe światło pochodzące z latarni. Po drodze mijaliśmy wielu ludzi, ale jakoś nie specjalnie zwracałam na nich uwagę. Całkowicie pochłonęło mnie towarzystwo Chrisa, w którym notabene czułam się bardzo swobodnie. Momentami miałam wrażenie, jakbym znała go od zawsze. To nie było to samo, co z Axlem. Rose pozwalał mi zapomnieć o teraźniejszości i znowu mieć te naście lat. Pittman natomiast dawał poczucie bezpieczeństwa. Rozumieliśmy się bez słów. Był jak wymarzony facet, rycerz w lśniącej zbroi, chodzący ideał.

✖✖✖
                – Raz, dwa, trzy i cztery i pięć, sześć, siedem i osiem i… – liczyła instruktorka, przechadzając się po sali z rękami zaplecionymi na plecach. – Pamiętajcie o ruchu bioder – wołała, próbując przekrzyczeć muzykę.
  Tańce towarzyskie znacznie różniły się od tych nowoczesnych. W jazzie nie można poczuć bliskości partnera, tak jak w salsie. Po części spodobała mi się ta forma. Miałam wielką ochotę próbować jej dalej.
                – Więcej bioder – zwróciła mi uwagę instruktorka.
                Zarumieniłam się nieznacznie. Nie lubiłam, kiedy ktoś mnie poprawiał.
                – Zaczekaj – powiedział Chris, uśmiechając się. – Pokażę ci, o co chodzi.
                Stanął za mną, a następnie położył dłonie na moich biodrach. Zaczął delikatnie nimi poruszać. Zamknęłam niepewnie oczy. Starałam się wczuć w muzykę. Wykonywałam należycie wszystkie kroki. Jego dotyk paraliżował mój zdrowy rozsądek. Sprawiał, że oddychałam nieco płycej, rozkoszując się chwilą.
                – I co, lepiej? – spytał, nachyliwszy się nieznacznie.
                Jego aksamitny, zmysłowy głos wywołał ciarki na moim ciele. Już dawno nie byłam aż tak odprężona.
                Głupi mózgu, dlaczego przestałeś myśleć racjonalnie?
                – Tak. O wiele lepiej – wyszeptałam z trudem.
                Po kursie wstąpiliśmy jeszcze na jednego małego drinka do Roxy. Spędziliśmy tam około pół godziny, rozmawiając o książkach Jane Austen. Okazało się, że Chris też był fanem mojej ulubionej angielskiej pisarki.
Zgadzaliśmy się w większości spraw, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Przez niego, na ten jeden wieczór zapomniałam o wszystkim, nawet o Axlu... I wcale mi to nie przeszkadzało.
                 Oczywiście, jak zawsze Pittman odprowadził mnie niemalże pod same drzwi Hell House. Po drodze zauważył, że cała dygocę z zimna, więc objął mnie swoim rozgrzanym ramieniem. Nie rozumiałam, skąd on czerpał tyle ciepła.
                – No to do zobaczenia – mruknęłam, uprzednio wyswobadzając się z jego objęcia. – Było naprawdę miło – przyznałam, uśmiechając się mimowolnie.
                – Do zobaczenia – zanucił.
                Staliśmy w milczeniu naprzeciwko siebie. Kontemplowałam jego błękitne tęczówki, jednocześnie czując na sobie jego spojrzenie. Rozchyliłam nieznacznie usta. Chłopak podszedł nieco bliżej tak, że nasze ciała niemalże się stykały. Mój oddech był praktycznie niewyczuwalny. Zapach jego czekoladowych perfum skutecznie mnie hipnotyzował.
                – Jesteś taka piękna – wyszeptał, zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
                Przełknęłam z trudem ślinę, spuszczając na moment wzrok. Opuszki jego palców teraz przyjemnie gładziły mój policzek. Westchnęłam, znowu spoglądając na niego. Zaczął niebezpiecznie przybliżać swoją twarz do mojej. Dzieliły nas dosłownie ułamki cala. I ten cudowny zapach!
                W ostatnim momencie na szczęście mój zdrowy rozsądek do mnie powrócił. Wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić Axlowi. Odsunęłam się gwałtownie od chłopaka, wywołując na jego twarzy niezadowolenie.
                – Przepraszam, ale nie mogę – wyszeptałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
                Chciałam tego i to bardzo. Ale moje sumienie mi nie pozwalało. Owszem, Axl skrzywdził mnie i to bardzo, jednak to jeszcze nie oznaczało, że ja mogę zachować się nie fair. Chciałam do końca pozostać uczciwa.
                Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym momencie pokręciłam głową. Nie chciałam, żeby mnie przekonywał. Wtedy czułabym się jeszcze gorzej.
                Odwróciłam się, po czym zdecydowanym krokiem pokonałam kilka schodów i werandę. Pragnęłam jak najszybciej znaleźć się w salonie. Nie chciałam, żeby dłużej widział mnie w takim stanie.
                – Tak łatwo się nie poddam! – zawołał, kiedy już przekręciłam klucz w drzwiach.
                Przygryzłam nerwowo wargę, wchodząc do środka. Zatrzasnęłam drzwi, przymykając przy tym oczy. Nigdy nie lubiłam tego okropnego dźwięku. Oparłam się plecami o drewnianą framugę, wodząc wzrokiem po suficie.
                Jestem okropna, powtarzałam w myślach. Dlaczego nie mogę kochać go tak, jak on kocha mnie?
                Osunęłam się na podłogę, dając upust emocjom.

4 komentarze:

  1. O nie, nie, nie i jeszcze raz NO.
    O czym ta nasza bohaterka myśli?! Jak tu zdradzać takiego Rose'a.
    Wybacz, ale się zdenerwowałam, no bo jak ona tak może...?! A ten cały Chris przecież nie może... Kurcze no. On mi się od początku wydawał podejrzany, ja, ja właśnie się tego obawiałam. Axl, wracaj szybciej z tej trasy. No szlag mnie jasny trafił. Gdzie ten cały Chris? Już ja się z nim policzę...!

    Sorki, no wiem poniosło mnie, ale już jest ze mną lepiej :D Nie podoba mi się, że Bella myśli o nim w ten sposób. Naprawdę, gdybym tylko miała możliwość, to sobie bym z nią poważnie porozmawiała...
    Ale koniec, Ola, spokojnie... Wdech i wydech...

    Stylistycznie bardzo mi się podoba, ten moment dom<->plaża był wspaniały. Ten opis były taki lekki i ukazujący obraz tego, co się działo. Trochę zabrakło tego w scenie tańca, bo można było napisać ciut więcej, ale wszystko jeszcze przed Tobą :D
    (Kurcze, mówię Ci co powinnaś zrobić itd, a przecież sama popełniam takie błędy... ) Wszystko jeszcze przed NAMI :3
    Poza tym to tylko opinia. A najważniejszy jest całokształt, który daje piękny obraz wydarzeń :*

    Oczywiście dalej jestem przeciwna ćpaniu głównej bohaterki i mam nadzieję, że kiedyś zrozumie co i jak i spróbuje z tym skończyć raz, a porządnie.
    Todd, Todd, nie wiedzieć czemu, lubię tego gościa. Wiem, że on nie darzy Axla sympatią, ale nie jest w tym nachalny, a raczej (póki co) akceptuje wybory bohaterki. Moim zdaniem jest w porządku, choć mam obawy, czy to się aby nie zmieni, ale liczę na to, że nie.

    Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i niestety zmykam, bo nigdy nie zacznę rozdziału u siebie. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie fajnie tylko 2 sprawy :D 1.Rozdziały będą tylko z perspektywy Belli? Bo fajnie jakbyś to rozbudowała
    2. Mało w stylu gunsów jakoś..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Tak, ponieważ to jest coś w stylu pamiętnika.
      2. Staram się oddać postacie gunsów tak, jak ich sobie wyobrażam na podstawie przeczytanych biografii. Może nie do końca wychodzi, ale pracuje nad tym.
      No w tym rozdziale akurat ich nie ma także ten. Ogólnie to jesteś jedną z pierwszych osób, która w komentarzu nie wspomniała nic o dragach xD Btw postaram się pisać bardziej "gunsowo". Pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. W sensie mało gunsowy

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.



⭐Allie