Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy. Niewiele pamiętałam z poprzedniego wieczoru, oprócz faktu, że poszłam na koncert Gunsów. Świetnie, po raz kolejny przesadziłam z alkoholem. Odsunęłam kołdrę na bok i gwałtownie usiadłam na łóżku. To był błąd. Jak ja się w ogóle znalazłam w swoim pokoju? Przetarłam oczy i tym razem bardziej ostrożnie wstałam z łóżka. Trochę kręciło mi się głowie, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Zarzuciłam na siebie przyjemny, czerwony szlafrok i udałam się do kuchni. W końcu pasowałoby zjeść jakieś śniadanie.
Kompletnie nieprzytomna, z towarzyszącym mi kacem, przemierzałam salon. Palcami wskazującymi masowałam skronie, aby choć troszkę uśmierzyć ból. Zauważyłam, że przy stole siedział Chris i popijał kawę, w międzyczasie czytając jakąś gazetę.
– Hej – przywitałam się jeszcze zaspanym głosem i nalałam sobie czarnego naparu do kubka.
– Cześć – mruknął pod nosem, nawet nie zwracając na mnie uwagi.
Oprałam się biodrami o blat i delektowałam się napojem, jednocześnie obserwując chłopaka. Umiejętnie mnie ignorował i nadal zajmował się swoimi rzeczami.