Na mojej twarzy malował się grymas. W środku czułam, jakbym była wulkanem, który zaraz zamierza wybuchnąć. Chciałam mu dać drugą szansę, a on co? Poszedł się puszczać z jakąś panienką. Palant.
Skrzyżowałam ręce na piersi, cały czas wlepiając swój chłodny wzrok w stolik Gunsów. Duff najwidoczniej zauważył to, ponieważ podniósł się z sofy i wolnym krokiem podążał w moim kierunku.
– To nie tak, jak myślisz – zaczął i próbował objąć moje ramiona, aczkolwiek skutecznie mu to utrudniłam.
– A jak?! Możesz mi to do cholery wytłumaczyć! – krzyczałam.
Byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów. Patrzyłam na blondyna wymownym wzrokiem, oczekując odpowiedzi. Dobrze, że Rudy sobie poszedł, ponieważ nie panowałam nad sobą. Zapewne potyczka słowna między naszą dwójką miałaby fatalny koniec.
– Axl cię nie zdradza – bronił go, na co zaśmiałam się ironicznie. To oczywiste, że nie mógł mnie zdradzać. Nawet nie byliśmy parą. – Ta laska, z którą go widziałaś, to Lena – dziewczyna Slasha. Mieli kilka nieprzyjemnych sytuacji, przez co nie ufa mu już tak, jak kiedyś. Jakiś czas temu wyjechała do Tucson w Arizonie, więc Slash znowu zaczął się spotykać z Suzie. Wszystko było w porządku, aż do czasu, kiedy wróciła. Nie wiemy, gdzie on teraz jest, a tym bardziej z kim. Z tego powodu stwierdziliśmy, że Axl odprowadzi ją do Hell House – powiedział niemal jednym tchem.
– A co jak ich tam zastaną? – zapytałam.
– Mamy zasadę, że nie sprowadzamy dziwek do domu – oznajmił dyplomatycznie
Zastanawiałam się przez chwilę, czy aby na pewno mogłam mu uwierzyć. W końcu praktycznie go nie znałam. Nie zostawało mi nic innego, jak sprawdzić jego słowa.
– W takim razie może do nich dołączę? Zapewnię tę dziewczynę, że Slash jej nie zdradza, a przy okazji trochę ją poznam – zaproponowałam, wyczekując jego reakcji.
Zdziwił się, ale po chwili kąciki jego ust uniosły się ku górze. Chyba miał rację. Powinnam częściej wierzyć ludziom.
– Dobry pomysł. – Klasnął w dłonie, następnie je zacierając. – Poszukam chłopaków i zaraz do was dołączymy. Przy okazji zbierze się trochę ludzi. Hell Hose będzie idealny miejscem na after party.
Zdziwiła mnie jego reakcja. Chłopak natychmiast zniknął w tłumie, zostawiając mnie samą niemal na środku klubu. Przewróciłam oczami, po czym zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z lokalu.
Był przyjemny, chłodny wieczór. Księżyc oświetlał każde zakamarki tego nocnego miasta. Na ulicach panowały pustki, za to kluby były wypełnione po brzegi. Los Angeles tętniło życiem cały czas. W dzień mogliśmy spotkać masę turystów i plażowiczów, zaś w nocy imprezowiczów oraz śmietankę towarzyską. O dołączeniu do tej ostatniej grupy marzyli niemal wszyscy. W końcu kto nie chciałby zostać sławny?
Drzwi Hell House były otwarte. Nie zastanawiając się ani chwili weszłam do środka, uprzednio gasząc papierosa o zakurzony parapet. Obok Axla na kanapie siedziała szczupła brunetka. Wyglądała na załamaną, jakby ta cała sytuacja ją przerastała i miała jej już serdecznie dosyć. Rose natomiast idealnie sprawdzał się w roli pocieszyciela. Odwiesiłam torebkę i ostrożnie podeszłam bliżej tej dwójki.
– Hej, Lena. Jestem Victoria. Slash kazał ci przekazać, że bardzo przeprasza, ale troszkę się spóźni. Jakiś debiutujący dziennikarz z lokalnej gazety chciał napisać artykuł o dzisiejszym koncercie – skłamałam.
Podniosła głowę i spojrzała na mnie. Jej zapłakany przeszywający wzrok powodował u mnie niepokój. Zmuszała do patrzenia prosto w jej oliwkowe oczy, pomimo że wolałam tego nie robić. Przygryzałam nerwowo wargę, oczekując jej reakcji.
– Nawet nie wiesz, jakbym chciała, żeby tak było. Chyba nie mam ochoty poznać prawdy, więc powiedzmy, że ci wierzę. – oznajmiła dosyć spokojnym głosem. Sprawiała wrażenie przygnębionej. – Pójdę się napić. – Wstała z sofy, a następnie udała się w stronę kuchni.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, iż przez ten cały czas Axl uważnie mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się niemrawo i zajęłam miejsce obok niego. Między nami panowała dosyć niezręczna atmosfera, której nie dało się nie odczuć. Chłopak nawet próbował coś z tym zrobić, starając się objąć mnie w pasie, aczkolwiek skutecznie mu to udaremniłam. Chyba nie byłam jeszcze gotowa na tego rodzaju gesty.
– Przepraszam – mruknęłam.
– Nic nie szkodzi – oznajmił, nie kryjąc zawiedzenia.
– Po prostu nie jestem jeszcze gotowa. Daj mi trochę czasu. Proszę.
Zaśmiał się. Popatrzyłam na niego, szukając w jego twarzy zrozumienia. Nie znalazłam go. Starał się nie pokazywać swojego niezadowolenia, jednak w jego oczach można było je dostrzec. Nie chciałam go ranić, ale jednocześnie myślałam o sobie. To wszystko działo się stanowczo za szybko. Oczywiście, że nie wykluczałam perspektywy związku z Axlem. Ba, jeszcze chwilę temu sama tego chciałam. Aczkolwiek przestraszyła mnie wizja zdrady. Kto wie, prędzej czy później może do tego dojść. W tej kwestii nie miałam pewności.
– Będę czekał. Przecież ci o tym mówiłem. Tylko nie do końca rozumiem twoje zachowanie. Chcesz tego, a jednocześnie się bronisz. Nie chcę ci niczego wypominać, ale sam nie wiem, co mam robić.
– Axl... – westchnęłam, kładąc dłoń na jego ramieniu i powoli zjeżdżając nią w dół.
Na jego twarzy pojawił się grymas. Zabrałam rękę, żeby niepotrzebnie go nie drażnić. Dla nas obojga była to niezręczna sytuacja. Pomimo niechęci zdecydował się odwrócić głowę w moim kierunku. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, zauważyłam ból, który mu towarzyszył. Poczułam dziwne ciepło w okolicy podbrzusza. Nie były to typowe motylki, które towarzyszyły każdej zakochanej nastolatce. Znowu pojawiło się zakłopotanie, które przeszkadzało w racjonalnym myśleniu. Cała drżałam, podczas gdy on przyglądał mi się z największą uwagą. Przysunął się bliżej, na co nie zareagowałam. Siedziałam tam, jakbym była jakimś marmurowym posągiem. Ostrożnie podniósł dłoń i przejechał opuszkami palców wzdłuż mojej żuchwy, wywołując u mnie przyjemny dreszcz. Oddychałam coraz głębiej podczas każdego gestu, jaki wykonywał. Podobało mi się, pomimo że nie powinnam była mu na to pozwolić. Chciałam, żeby przestał, ale z drugiej strony, takim zachowaniem zaprzeczyłabym sama sobie. Jakbym była dwoma zupełnie różnymi osobami, które mają kompletnie inne zdanie na temat Rose'a. Chłopak przysunął się jeszcze bliżej, przez co dzieliła nas odległość rzędu kilku centymetrów. Na policzku czułam jego ciężki i niemiarowy oddech. Zamknęłam oczy rozkoszując się tą chwilę, nie myśląc o konsekwencjach. Poczułam, jak delikatnie muskał moje spierzchnięte usta, na których znajdowała się śladowa ilość pomadki. Delektowałam się chwilą, która dawała mi rozkosz i jednocześnie nie miała prawa mieć miejsca. Nie pozwalałam mu na nic więcej oprócz delikatnych pocałunków, które składał na moich wargach.
– Gołąbeczki, może migdalenie się, zostawicie na później? Ktoś w końcu musi pomóc nam wypić ten cały alkohol – zawołał rozradowany Steven, wchodząc w głąb mieszkania.
Odsunęliśmy się od siebie, jak oparzeni. Oboje patrzyliśmy pusto w podłogę. Odczuwałam niepokój, który próbowałam wyeliminować. To wydarzenie nie miało prawa mieć miejsca, a jednak stało się inaczej. Byłam wkurzona na siebie, aczkolwiek chciałam więcej. Przez ten jeden niewinny gest pokazałam mu, w jaki sposób na mnie działał. Nie potrafiłam pohamować się, kiedy ona zachowywał się tak delikatnie. Unormowałam oddech i podniosłam się z kanapy, zostawiając chłopaka samego.
Na imprezę Gunsi zaprosili kilkanaście osób, których do tej pory nie znałam. Kilkoro z nich jednak uśmiechało się do mnie i witało się przy pomocy zwykłego, prostego cześć. Odwzajemniałam ich gest, nie zatrzymując się ani na sekundę i podążając dalej. Szukałam dla siebie idealnego miejsca, w którym mogłabym po prostu zapomnieć o istniejącym świecie. Steven już zajął się rozpakowywaniem zakupionego alkoholu, w międzyczasie podając mi butelkę piwa. Bez namysłu otworzyłam ją, aby następnie móc delektować się chmielową goryczką. Dostrzegłam Slasha, który najwidoczniej próbował uspokoić dosyć już zdenerwowaną Lenę. Kłócili się, co można było wywnioskować z ich szarpaniny. W końcu po chwili doszli do porozumienia albo zamierzali to zrobić, ponieważ zniknęli gdzieś na górze. Usiadłam w kącie obok Duffa, który w samotności palił szisze.
– Chcesz? – zapytał obojętnie, wyciągając rurkę w moją stronę.
Kiwnęłam głową i wzięłam owy przedmiot, aby zaciągnąć się dymem. Pozwoliłam, żeby powoli opuszczał moje płuca, dzięki czemu mogłam dłużej się nim cieszyć. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z fajką wodną. Dopiero teraz delektowałam się jej smakiem, odczuwając błogi spokój. Przyznaję, to było dosyć przyjemne doświadczenie, które z chęcią chciałam powtórzyć w przyszłości.
Ktoś włączył muzykę, która od razu poprawiła lekko grobową atmosferę. Opróżniając butelkę piwa, udałam się po następną. Wcześniej raczej dużo nie piłam, ale teraz miałam ochotę się odstresować. Sączyłam napój, delikatnie kiwając się na boki w rytm muzyki. Czułam się niezwykle lekka i swobodna. Po chwili poczułam czyjeś dłonie, które oplatały moją talię. Domyślałam się, że mógł to być Axl, co potwierdzał zapach jego perfum. Próbowałam wyswobodzić się z uścisku, co omyłkowo uznał za aprobatę dla jego czynu.
– Może poszlibyśmy na górę, żeby odrobinę się z relaksować? - szepnął mi do ucha. Jego głos brzmiał kusząco i był przyjemny w odbiorze.
Uśmiechnęłam się ironicznie. Prosto z mostu zaproponował mi seks, zapewne sądząc, że się zgodzę. To, iż nie powiedział tego wprost wcale nie znaczyło, że o tym nie myślał. Jeszcze aż tak bardzo nie byłam pijana, żeby podejmować zbyt pochopne decyzje. Złapałam jego nadgarstki i odsunęłam je od mojego ciała, jednocześnie odwracając się do niego przodem. Pierwsze, co dostrzegłam, to ten jego zawadiacki uśmiech. Prychnęłam pod nosem.
– Możesz się relaksować sam. Jakoś nie zamierzam tak łatwo wskoczyć ci do łóżka. Musisz się bardziej postarać – powiedziałam uwodzicielskim głosem.
Nadal się uśmiechał, w dodatku penetrując mnie wzrokiem. Był cholernie pewny swojego sukcesu. Wydawało się, jakby wiedział, że to tylko kwestia czasu. Puściłam go, oddalając się bardziej w głąb pomieszczenia. Nie sądziłam, iż ich salon mógł być taki duży. To chyba sprawka tego, że znajdowała się w nim śladowa ilość mebli. Opróżniłam kolejną butelkę piwa, zostawiając ją na pierwszym lepszym schodku. Jednocześnie zadbałam o nową porcję alkoholu. Jak się bawić to na całego.
Tańczyłam sama, unoszona przez ostre dźwięki przesterowanych gitar. Kończyłam już trzecie piwo, powoli odczuwając lekkie zamroczenie. Chyba będę musiała popracować nad moją głową, bo na razie większa dawka alkoholu nie działa na nią zbyt dobrze. Odstawiłam szkło i udałam się do łazienki. Po takiej dawce trunku mój pęcherz wręcz wołał o jego opróżnienie. Oparłam się o framugę uchylonych drzwi i starałam się przyzwyczaić wzrok do ostrego światła, jakie emitowała żarówka. Dodatkowo sytuację nie poprawiały kanarkowe kafelki, które dodatkowo męczyły oczy. Zanim weszłam do środka dostrzegłam postać Izzy'ego, który siedział oparty o wannę, trzymając w dłoni woreczek z szaro-beżowym proszkiem.
– Co robisz? – zapytałam.
Mogłam się domyślać, co znajdowało się w owym woreczku. Doskonale wiedziałam, że gwiazdy rocka lubiły eksperymentować z narkotykami. Mnie również fascynował ten świat, aczkolwiek wcześniej odrobinę bałam się konsekwencji, jakie się z tym wiązały. Jednakże nie przeszkodziło mi to w podpalaniu haszu, czy nawet pojedynczym incydentem z wciąganiem koki.
– Coś – odpowiedział, patrząc na mnie zmętniałym spojrzeniem.
– W takim razie ja też chcę spróbować – oświadczyłam z entuzjazmem, po czym zajęłam miejsce obok niego.
Dla gitarzysty zawsze byłam grzeczną, poukładaną dziewczyną, która, żeby zrobić na złość matce zaczęła spotykać się z takim typkiem jak Rose. Nigdy nie chciałam taka być. Moje życie było zbyt skomplikowane, żeby tak po prostu udawać, że nic się nie stało i zacząć normalnie, a wręcz typowo funkcjonować.
– Żartujesz, nie? – Nawet nie starał się ukryć zdziwienia.
– Mówię poważnie. Oj, wyluzuj. – Przewróciłam oczami. – Będzie fajnie. Od jednego razu ćpunem się nie zostaje.
Nie był do końca przekonany, czy dobrze robi dzieląc się ze mną swoim towarem. Widać było, że nie tak łatwo przyszło mu podjąć decyzję. Jednak ja usilnie próbowałam na niego wpłynąć. Znałam odpowiednie sztuczki, dzięki którym mi ulegał. W końcu po chwili się zgodził. Wysypał trochę proszku na brzeg wanny i za pomocą prawa jazdy uformował z niego kreskę.
– Nie interesuję mnie niuchanie. Chcę dać sobie w żyłę tak, jak prawdziwa gwiazda rocka.
Zapewne dostrzegł, jak świecą mi się oczy, ponieważ nagle jakby pomarkotniał. Nie był do końca przekonany, czy dobrze robił. Chciał dla mnie jak najlepiej, ale ja wiedziałam swoje. Miałam ochotę na heroinę i nikt nie był w stanie mnie powstrzymać. Jeśli wymagałaby tego sytuacja, sama bym ją zdobyła.
– To nie jest dobry pomysł – mruknął, drapiąc się po karku.
– Izzy, doskonale mnie znasz i wiesz, że i tak to zrobię. Jeśli nie z twoją pomocą, to sama coś znajdę. Uwierz mi, że nic złego się nie stanie. To tylko okazjonalne ćpanie dla lepszego nastroju. Proszę, podziel się – starałam się go przekonać.
Niechętnie zgodził się mi pomóc. Ostrożnie przesypał proszek z wanny na łyżkę i dodał kilka kropel wody oraz kwasek cytrynowy. Podgrzał mieszankę nad zapalniczką, a kiedy wszystko się rozpuściło i zmieszało ze sobą, nabrał brązową ciecz do strzykawki. Wziął moją rękę i zaczął szukać odpowiedniego miejsca do wkłucia. Gdy już je znalazł, wbił igłę w zgięcie na moim przedramieniu. Poczułam lekki ból. Nigdy nie lubiłam zastrzyków. Odkąd pamiętam, bałam się ich. Wymieszał moją krew z cieszą, po czym wstrzyknął mi tą mieszaninę prosto w żyłę. Po kilku sekundach ból ustąpił, a jego miejsce zajęło przyjemne uczucie ciepła. Moje mięśnie się rozluźniły, a oddech spłycił. Problemy ot tak zniknęły, a otaczający świat w ciągu chwili przestał mnie interesować. To było genialna namiastka błogiej euforii, która mogła trwać wiecznie. Mój przyjaciel również zaaplikował sobie tę nieziemską substancję. Odczuwałam coraz większą senność, aż w końcu zamknęłam powieki, które wydawały się ważyć tonę.
Nie miałam pojęcia, ile przespałam. Nadal sprawiałam wrażenie zmęczonej, a wręcz nieobecnej. Aczkolwiek starałam się zlikwidować to uczucie. Podniosłam się dosyć raptownie, przez co odrobinę zakręciło mi się w głowie. Przyłożyłam dłoń do czoła, drugą kurczowo trzymając się wanny. Przymknęłam na moment oczy, aby wszystko mogło powoli wrócić do normy. Przekroczyłam bezwiedne ciało Stradlina, które w bezruchu leżało, zajmując niemal całą podłogę. Gdyby nie fakt, iż chrapał, mogłabym się martwić, że coś mu się stało. Dodatkowo znajdował się w bezpiecznej pozycji, dzięki czemu nie musiałam się przejmować, iż ewentualnie mógłby się zadławić własnymi wymiocinami. Opuściłam pomieszczenie, zamykając po sobie drzwi. Lepiej byłoby, gdyby nikt nie widział go w takim stanie.
W salonie było pełno gości, a w głośnikach leciało właśnie "Whole Lotta Love" - Led Zeppelin. Duff siedział na kanapie i samotnie opróżniał butelkę wódki. Steven i Slash grali w rozbieranego pokera w kuchni. Gdyby nie fakt, że już w tej chwili miałam słabą głowę, dołączyłabym do nich. Na schodach siedziała zamyślona Lena, trzymając w ręku szklankę z whiskey. To był dobry moment, żeby lepiej ją poznać, więc podeszłam bliżej. Miałam pozytywne nastawienie, czego raczej nie dało się poznać po moim tragicznym wyglądzie.
– Mogę się dosiąść? – zapytałam, wytrącając ją z konsternacji.
– Jasne – rzuciła rozkojarzona.
Przesunęła się w lewo, dzięki czemu mogłam zająć miejsce obok. Dziewczyna ponownie wróciła do swojego zajęcia, nie przejmując się moją osobą.
– Tworzycie ze Slashem ładną parę. Długo już jesteście razem? – Próbowałam w jakiś sposób przerwać milczenie i nawiązać rozmowę.
– Od jakiegoś roku. Poznaliśmy się u dilera – odpowiedziała z pełną obojętnością, pociągając przy tym trunek.
Najwidoczniej w L.A. każdy miał do czynienia z narkotykami.
– Romantycznie – powiedziałam z wyraźnym sarkazmem.
Zaśmiała się przenikliwe, niemal psychopatycznie, co wywołało ciarki na moim ciele.
– Co ty wiesz o życiu – burknęła. – Tutaj tylko jedna osoba ma towar po dobrej cenie. Akurat się złożyło, że to dobry znajomy Slasha. W tej okolicy dragi jednoczą ludzi.
– Kto jest tym dilerem? – zapytałam niemrawo.
– Stradlin, gitarzysta rytmiczny Gunsów, ale podejrzewam, że już go znasz.
Nie dość, że sam brał, to w dodatku jeszcze handlował. Lepszych przyjaciół nie mogłam sobie znaleźć. Chociaż mogłam mieć z tego korzyści. Kto nie chciałby mieć dragów w promocyjnej cenie?
– I to nawet dłużej niż sądzisz – oznajmiłam, lekko rozbawionym głosem.
– Właśnie widzę, że jesteś jego klientką – rzuciła, z papierosem w ustach, którego następnie odpaliła.
Nie mogłam zrozumieć, skąd ona wiedziała, że coś brałam. Nie znała mnie, więc nie mogła wywnioskować tego po moim zachowaniu. Poza tym teraz już bardziej przypominało to typowe dla mojej osoby.
– To chyba jakaś pomyłka. Izzy to mój przyjaciel z dzieciństwa – żachnęłam się.
– Wiem swoje. – Zrobiła małą przerwę na wypuszczenie dymu. – A ty możesz sobie mówić, co chcesz. Czyżbyś nie powinna pójść do swojego kochasia? Wiesz, jeszcze znajdzie sobie nową. – Zaśmiała się.
Prychnęłam pod nosem. Zachowywała się naprawdę chamsko, pomimo że nic jej nie zrobiłam. Nie miałam ochoty dłużej przebywać w jej towarzystwie. Poza tym i tak chciałam się już zmyć. Nie zamierzałam pić do upadłego, a mój limit alkoholowy już został wyczerpany. Impreza, co prawda dopiero się rozkręcała, aczkolwiek odczuwałam niewielkie zmęczenie i zdecydowałam się udać do siebie. Sprawnie pokonałam schody, w międzyczasie łapiąc się na ziewaniu. Przechodziłam obok uchylonych drzwi, w których panował półmrok, a jedynym źródłem światła była niewielka lampa. Ostrożnie weszłam do środka, zauważając Axla, który leżał na dużym dwuosobowym łóżku. W jednej ręce trzymał notes, natomiast w drugiej długopis, którego końcówkę nerwowo przygryzał. Nie zwrócił nawet na mnie uwagi. Nadal wpatrywał się w swoje zapiski, jakby znajdowała się tam sprawa życia i śmierci. Do tej pory zdążył już zdjąć koszulkę, przez co mogłam dostrzec jego klatkę piersiową. Przy okazji podziwiałam nieliczne tatuaże, które zdobiły jego niezbyt umięśnione ramiona. Ogólnie był raczej mizernej postury.
– Co robisz? – zapytał, tym samym zwracając na siebie jego uwagę.
– Piszę piosenkę, ale to nic ważnego. – Odłożył przybory i podniósł się do pozycji siedzącej. – Siadaj, jeśli chcesz. – Wskazał miejsce obok siebie.
Ze względu na rozmiary mebla zdecydowałam się przyjąć jego propozycję. Ostrożnie podeszłam bliżej, cały czas obserwując jego ruchy. Usiadłam na drugim końcu łóżka, tym samym odczuwając twardy materac, który był zakryty czerwoną kołdrą. Nie miałam pojęcia, jak można było na tym spać. No cóż, każdy lubi coś innego. Poczułam jego ciepłą dłoń, która delikatnie gładziła mój policzek. Uśmiechnęłam się mimowolnie, przypominając sobie o rozkoszy, jakiej wcześniej doświadczyłam. Spojrzałam w jego oczy, które błyszczały się, jednocześnie zwiastując pożądanie. Nie chciałam przekroczyć tej cienkiej granicy, a przynajmniej nie teraz. Nagle jednak zabrał rękę i z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy wstał z łóżka. Zaczął nerwowo chodzić po pokoju, trzymając się jedną ręką za głowę. Z grymasem na twarzy obserwowałam go, kompletnie nie mając pojęcia, o co mu chodziło.
– Co brałaś? – zapytał po chwili, nie kryjąc zdenerwowania.
– Słucham? – W moim głosie wyczuwalne było zdziwienie i zarazem zakłopotanie.
– Czy nie wyraziłem się jasno?! – Tym razem był bliski krzyku.
– Przysięgam, że niczego nie brałam – skłamałam, czując jak rośnie we mnie strach.
Moje serce biło coraz mocniej. Nie chciałam, żeby wiedział, że władowałam sobie, lecz dziwnym trafem sam do tego doszedł. Z trudem przełknęłam ślinę. Nie mogłam rozgryźć jego toku myślenia i takiej znajomości zmian, które się we mnie dokonywały. Przecież zachowywałam się zupełnie normalnie, więc gdzie był ten haczyk? Kompletnie nie miałam pojęcia.
– Dlaczego mnie oszukujesz?! Spójrz w lustro!
Patrzyłam na niego ze strachem. Przypominał wulkan wypełniony negatywnymi emocjami, który w każdej chwili mógł wybuchnąć. Ostrożnie wstałam i cały czas mając go na oku, podeszłam bliżej dużego lustra, które wisiało na ścinie obok drzwi. Niepewnie spojrzałam w nie. Dostrzegłam swoją twarz, która wyglądała tak samo, jak zwykle. No może z wyjątkiem zmęczenia, które ją ogarnęło. Zaczęłam doszukiwać się detali. Spod warstwy podkładu, która już w znacznym stopniu zeszła, przedostawały się subtelne piegi, które w okolicach nosa pokrywały moje policzki. Na brodzie wyskoczył sporych rozmiarów pryszcz, aczkolwiek on najprawdopodobniej zwiastował zbliżający się okres. Nawet nie domyślałam się, o co mogło mu chodzić. Przysunęłam się bliżej, nadal uporczywie szukając. W końcu dostrzegłam to, co odrobinę mnie zmartwiło. Teraz przynajmniej już wiedziałam, o co chodziło zarówno Rose'owi, jak i Lenie. Moje źrenice były nienaturalnie małe i wielkością przypominały główkę od szpilki. Oparłam przedramię o górną ramę lustra i spojrzałam w dół. Czułam się cholernie głupio z tym, że okłamałam go i to wszystko wyszło na jaw. Jednocześnie w przypływie złości miałam ochotę zmienić lustro w drobne odłamki szkła, a z drugiej natomiast usiąść w kącie i po prostu okazać swoją słabość poprzez płacz.
– Axl... – zaczęłam, odwracając się w kierunku chłopaka, lecz ten mi przerwał.
– Milcz! – wykrzyczał, przez co zaniemówiłam. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że brałaś herę?!
Nic nie mówiłam, starając się powstrzymać łzy, które napływały mi do oczu. Kolejna chwila słabości, która zapanowała nad moim ciałem. Chciałam, a nawet próbowałam, być silna, ale to cholerstwo nie dawało za wygraną. Przygryzałam nerwowo wargę, co zwykłam czynić w takich lub podobnych sytuacjach. Nie musiałam się wypowiadać, żeby dać mu do zrozumienia, że miał rację. Moje milczenie odwaliło całą robotę za mnie.
– Tak jak myślałem – westchnął, kręcąc głową i uśmiechając się ironicznie. – W co ty się dziewczyno wpakowałaś?! Z tego nie da się wyjść. Będziesz zmuszona do końca życia dawać sobie w żyłę, o ile nie umrzesz za dwa miesiące! Jesteś kompletnie bezmyślna...
– Przestań! – niemalże warknęłam. Nie mogłam już dłużej słuchać jego kazania.
Nie potrafiłam tak po prostu uwierzyć w jego słowa. Uzależnienie? Śmierć? Jak taka fajna i przyjemna przygoda mogłaby się zakończyć tak tragicznie? Byłam wtedy głupia i nie zdawałam sobie sprawy, że tak właśnie było. Jak bardzo mogłam się przejechać na swoich przekonaniach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.
⭐Allie