wtorek, 16 lutego 2016

17. I used to love him



Siedziałam skulona pod ścianą i wylewałam potoki łez. Jak on mógł to zrobić? Przez głowę przelatywały mi miliony myśli. Byłam totalnie załamana i przerażona. Nie miałam ochoty nigdy więcej go widzieć. Niestety wiedziałam, że będę musiała go znosić, przecież tu mieszka, a jak na razie nie stać mnie na wynajem jakiegoś mieszkania.

W pewnym momencie białe drzwi zaczęły się uchylać. W duchu modliłam się, żeby to był któryś z chłopaków, że moje krzyki sprawiły, że zechcieli sprawdzić, co się stało. Cholernie bałam się, że to Axl wrócił. Trwałam w ogromny niepokoju z obawy, że znowu będzie chciał mnie skrzywdzić. Podciągnęłam kolana bliżej podbródka i wtuliłam w nie głowę. Z nadmiaru negatywnych emocji cała się trzęsłam. Pragnęłam, żeby ten koszmar wreszcie się skończył.


- Co się stało? Dlaczego krzyczałaś? - zapytał Izzy, wpadając gwałtownie do pokoju i  natychmiast do mnie podchodząc.

Usiadł w odległości kilkunastu centymetrów i lustrował wzrokiem moją zapłakaną twarz. Kamień spadł mi z serca, widząc, że to właśnie on znalazł się przy mnie w tak trudnym momencie. Przysunęłam się bliżej Stradlina i oparłam głowę na jego klatce piersiowej, a on objął mnie ramieniem. Nie wytrzymałam i po raz kolejny wybuchnęłam spazmatycznym płaczem.

- Już wszystko dobrze. Jestem tutaj - powiedział i pocałował mnie w czoło.

- Axl, on... - próbowałam coś wydukać.

- Wyszedł i zapewne nie wróci na noc. Podejrzewam, że się pokłóciliście.

- On mnie uderzył - znowu dostałam ataku histerii.

- Nie płacz - przysunął mnie bliżej siebie. - Nigdy więcej już cię nie skrzywdzi, nie pozwolę mu na to - powiedział i pogłaskał mnie po głowie.

- Proszę zostań ze mną, nie chcę być sama.

Brunet wstał, wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Zgasił światło, po czym przykrył mnie czerwoną satynową kołdrą. Sam zaś przysunął krzesło bliżej szafki nocnej i usiadł na nim.

- Śpij, jestem przy tobie - zapewniał.

Próbowałam ustabilizować oddech i zasnąć. Zajęło mi to sporo czasu, ale w końcu się udało.


***

- Jest 11.10, a miałaś być o 11.00. Wiesz, że nie toleruję spóźnień!

Od pół godziny Icarus wrzeszczał na mnie tylko dlatego, że mój autobus utchnął w korku i trochę za długo stał na światłach. Wzięłam łyk wody i związałam włosy. Popatrzyłam się na Jacka. Był mega wkurzony i nie dało się nie  zauważyć, że nie będzie to łatwa relacja.

- Wyluzuj, bo ci żyłka pęknie - mruknęłam i roześmiałam się pod nosem przytykając usta do butelki.

- Ha ha ha, bardzo śmieszne. Bierz się do roboty. Zaczynamy od salsy - powiedział i podszedł do radia, żeby włączyć odpowiednią piosenkę.

Stanęłam naprzeciwko niego i wpatrywałam się w jego błękitne oczy w oczekiwaniu, aż łaskawie zechce ze mną zatańczyć.

- A ty? - zapytałam widząc, że nie zamierza do mnie dołączyć.

- Na razie sama ogarnij kroki podstawowe, później przećwiczymy to w parze.

No cóż, zrobiłam, co kazał. Ruszałam się w rytm muzyki, powoli wczuwając się w klimat. Moje zmysły próbowały przenieść mnie na słoneczną Kubę. Włożyłam palce we włosy i zaczęłam wykonywać odpowiednie kroki.

- Więcej bioder! - wykrzyczał, po czym do mnie podszedł, złapał mnie za nie, aby pokazać, o co dokładnie chodziło.

Gwałtownie odsunęłam się od mężczyzny i przestałam tańczyć. Mój wzrok skierowany był na idealnie wypolerowany parkiet sali baletowej National Theatre. Przypomniał mi się wieczór, kiedy z Chrisem poszliśmy na kurs salsy, a zwłaszcza moment, kiedy próbował mnie pocałować przed Hell Housem. Przez głowę przeleciały mi różne myśli. Co by było, gdybym dała mu wtedy szanse? Czy bylibyśmy szczęśliwą i kochającą się parą. Może traktowałby mnie lepiej niż Rose? Nie wiem, ponieważ nie zamierzałam tego sprawdzać. Wolałam być wierna mojemu chłopakowi, który wyzywa mnie od dziwek i uderza w twarz za byle co. Przymknęłam oczy i starałam się powstrzymać łzy. Nie teraz, nie przy Jacku.

- Nie rozumiem cię. Chcesz się nauczyć tańczyć, czy nie? - zapytał stanowczo.

- Chcę, ale nie dotykaj mnie. Przynajmniej nie w ten sposób.

Wyciągnęłam ręce przed siebie i gwałtownie cofnęłam się kilka kroków, ponieważ zauważyłam, że chce podejść bliżej. Czułam się dziwnie niespokojna. Mój oddech przyspieszył, a uczucie lęku wzrosło.

- Rozumiem, że ktoś cię skrzywdził - zaczął i spuścił wzrok. - Nie będę wypytywać, to twoja sprawa. Myślę, że na dziś wystarczy, bądź jutro o tej samej porze - odwrócił się do mnie plecami i poszedł wyłączyć muzykę.

- Przepraszam... - mruknęłam i zabrałam swoje rzeczy.

Było mi cholernie głupio, że tak się zachowałam. Co on sobie pomyślał?  Wyjęłam z torebki papierosa i odpaliłam go. Spojrzałam na złoty zegarek, który widniał na mojej ręce. Dostałam go na urodziny od Leny i Slasha. Było jeszcze za wcześnie, żeby iść na kurs. Spacerowałam ulicami LA i zastanawiałam się, co ze sobą zrobić. Nie mogłam wrócić do domu, bo tam zapewne pojawił się już Axl, a nie miałam ochoty go widzieć. Doszłam na przystanek autobusowy i zaczęłam przeglądać rozkład. Wypuściłam głośno powietrze. Autobus, który podjeżdża pod galerię, będzie dopiero za 20 minut. Nie przepadałam za zakupami, ale nie wpadłam na lepszy pomysł. Miałam ochotę się upić, ale stwierdziłam, że jeszcze nie pora. Usiadłam na ławce i patrzyłam się przed siebie. Słońce grzało dość mocno, dlatego założyłam okulary przeciwsłoneczne. Palmy stały jak na baczność i w przeciwieństwie do ludzi nie narzekały na brak wiatru. Jakieś dzieciaki jeździły na rowerach po drugiej stronie ulicy. Poprawiłam włosy i wstałam. Podeszłam na drugi koniec przystanka i rozejrzałam się, czy przypadkiem coś nie nadjeżdża. Pociągnęłam ostatni raz fajkę i  zgasiłam ją, wyrzucając peta do kosza. Okropnie mi się nudziło, a na dodatek zostawiłam walkmana w domu. Jak mogłam o nim zapomnieć? Otworzyłam torebkę w poszukiwaniu gum do żucia, kiedy nagle podjechał autobus. Zmierzał w kierunku Sunset Strip, mojej ulubionej części West Hollywood. Bez zastanowienia wsiadłam do niego. Nie ważne, że było dopiero południe. Chciałam się porządnie się wstawić, a Rainbow, które o tej porze już było otwarte, idealnie nadawało się do tego celu.


***

- Trzy razy shota poproszę - zwróciłam się do Kate, jednocześnie siadając na krześle barowym.

- Aż tak źle? - zapytała lejąc wódkę do kieliszków.

- Daj spokój, problemy mam - wzięłam do ust orzeszki ziemne, które stały w szklanej miseczce znajdującej się niedaleko mnie. - Od kiedy one tu stoją? - wskazałam palcem na przekąskę.

- Od dziś, nowy pomysł szefa. Podobno mają być dobrą zagryzką i powodować, że ludzie kupią więcej alkoholu - podała mi kieliszek. - Wracając do tematu, chodzi o Axla?

- A o kogo innego? Ogólnie Rose jest jednym wielkim problemem.

Wypiłam wódkę na raz, po czym skrzywiłam się. Była dość mocna. Zazwyczaj zaczynam od czegoś lżejszego, żeby później móc się rozkręcić.

- Rozstaliście się? - zapytała zaciekawiona.

- Jeszcze nie - wstałam z krzesła i wzięłam miskę z orzeszkami. - Wiesz co, dobre są. Wezmę trochę i pójdę, żeby nie przeszkadzać ci w pracy. Możesz mi przynieść moje zamówienie - posłałam jej sztuczny uśmiech.

Usiadłam na stałym miejscu Gunsów. Chciałam uciec od Kate i jej głupich pytań. Była niezwykle sympatyczna, ale miała też jedną wielką wadę - niepohamowaną ciekawość, odnośnie tego, jak żyją inni. Nie miałam ochoty zwierzać jej się z moich prywatnych spraw, zważając na fakt, że nawet się nie przyjaźnimy. Lubię ją, ale to tyle. Wyciągnęłam parę orzeszków na stół i układałam z nich przeróżne wzory. Swoją drogą, nawet ciekawe zajęcie.

- Twoje zamówienie - usłyszałam znajomy głos, ten ktoś stał nade mną.

Kątem oka zerknęłam na blat. Zdziwił mnie fakt, co się na nim znajdowało. Poza tym osoba, która to przyniosła. To na pewno nie była Kate, bo głos należał do mężczyzny. Czyżby Ryan, nowy kelner?

- Zamawiałam shoty, nie Danielsa - burknęłam nie odrywając wzroku od orzeszków. W tym momencie układałam z nich samotną różyczkę.

- To taki prezent. Mogę się dosiąść?

Na chwilę przerwałam swoją czynność. Byłam ciekawa, komu zachciało się mi przeszkadzać. Głośno wypuściłam powietrze, pokręciłam głową i spojrzałam na postać stojącą koło mojego stolika. Zdębiałam. To był Eddie. Ten sam handlarz nie wiadomo czym, który chciał mnie zgwałcić.

- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam lekko poddenerwowana.

Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie. Nie bałam się jego osoby ani tego, co zrobi. Wiedziałam, że drugi raz nie zaryzykuje. Poza tym aktualnie w barze nie było zbyt wielu ludzi, w związku z czym nie udałoby mu się zmieszać z tłumem.

- Masz fajki? - zapytał rozentuzjazmowany.

- Dam ci, jak mi powiesz, co cię do mnie sprowadza - powiedziałam stanowczo i podkradłam orzeszka z miski.

- Mam do ciebie sprawę - zaczął i zrobił to samo.

- Do mnie? Niby jaką?

- Ważną. Pogadamy o tym, ale najpierw lepiej pójdź dać sobie w żyłę - mówiąc to spojrzał na moje dłonie.

Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Zerknęłam na miejsce, w które się wpatrywał. Cholera. Dłonie zaczęły mi delikatnie drgać. Oczywiście już wcześniej odczuwałam pragnienie znieczulenia się, ale środek ulicy nie był dobrym miejscem do tego celu.

- Zaraz wracam - rzuciłam biorąc swoją torebkę i kierując się w stronę łazienki. Jakie szczęście, że zawsze wszystko miałam przy sobie.

Załatwiłam akcję najszybciej jak się dało. Wzięłam herę i już powinno być dobrze. Byłam lekko senna i otumaniona, ale co nieco jeszcze kojarzyłam. Musiałam, inaczej Eddie zręcznie by to wykorzystał. Mój towarzysz siedział w tym samym miejscu, co przedtem. Podbierał moje orzeszki i wpatrywał się w jakieś laski siedzące dwa stoliki dalej i zajadające się pizzą.

- Nie twoja liga - rzuciłam i usiadłam na wygodnej czerwonej sofie.

- Masz rację. Co tam u Axla?

- Chyba nie przyszedłeś się wypytywać, co u mojego chłopaka. Dla twojej informacji żyje. Powiedz lepiej, o co tak naprawdę ci chodzi.

- Najpierw szlug. Nie możesz mi odmówić, postawiłem ci whisky.

Spojrzałam na butelkę stojącą przede mną. Miałam ochotę ją wypić, dlatego stwierdziłam, że podzielę się z nim fajkami, może wtedy zacznie gadać.

- Masz - rzuciłam w niego paczką Marlboro, następnie zabierając się za Danielsa.

- Dzięki - powiedział odpalając jednego, po czym oddał mi resztę. - Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - wypuścił dym w przeciwnym kierunku.

- Słucham - powiedziałam i wzięłam sporego łyka trunku.

- Oboje wiemy, że praca za barem to nie jest szczyt twoich marzeń i stać cię na więcej.

- Co sugerujesz?

- Masz genialne ciało, ładną buźkę, a ja takich potrzebuję. Przy okazji zarabiałabyś więcej i mogłabyś mieć czystszą herę - pomachał mi przed oczami woreczkiem z białym proszkiem.

- Dokładniej - powiedziałam stanowczo. Te jego podchody zaczęły mnie już męczyć i porządnie irytować.

- Pani do towarzystwa to nie jest taki zły zawód...

- Proponujesz mi, żebym została dziwką?! - byłam maksymalnie wkurzona, lecz nie wiadomo dlaczego zaczęłam się śmiać. - Nie dość, że po tym wszystkim masz czelność w ogóle się do mnie odezwać, to jeszcze wyjeżdżasz z takim czymś! Nie chce cię widzieć! - zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę wyjścia.

- Zastanów się jeszcze nad tym. Jak coś to będę czekał, wiesz, gdzie mnie znaleźć - usłyszałam na koniec.


***

- Lenka, tak bardzo cię przepraszam za spóźnienie - próbowałam tłumaczyć się czarnowłosej, która siedziała na ławce przed monopolowym i na mnie czekała.

Nie powiem, dzisiejszy dzień nie należał do udanych. Cały czas chodziła mi po głowie propozycja Eddiego. Jak on w ogóle śmiał wyskoczyć z takim czymś? Nie mogłam się przez to skupić na zajęciach, a następnie także i w pracy. Fakt, faktem ruch był niewielki, co było spowodowane koncertem jakiegoś znanego lokalnego zespołu obok w Roxy. Mimo wszystko byłam jakaś dziwnie rozkojarzona. Nie chodziło tylko o tego dupka. Moje myśli zaprzątało jeszcze dwóch innych facetów: Axl i Chris. Ten pierwszy stracił całkowicie moje zaufanie i bardzo podpadł. Z drugiej strony, nadal coś do niego czułam i nie mogłam o tym zapomnieć ot tak. Jeśli chodzi o Pittmana, to było coś dziwnego. Lubiłam go, nawet bardzo. Świetnie się rozumieliśmy, miło spędzałyśmy wspólnie czas. Jednak dla niego to coś więcej niż przyjaźń. Kiedy z nim po raz ostatni rozmawiałam, nie byłam pewna, co do swoich uczuć. Od tamtego momentu niewiele się zmieniło, ale teraz odczuwałam silną potrzebę spotkania się z nim.

- Nic nie szkodzi, każdemu się zdarza - pomachała ręka i wstała. - Teraz chodźmy już do środka, mam w planach duże zakupy, w końcu już jutro impreza.

W monopolowym, jak to w monopolowym, ogromny wybór przeróżnych alkoholi. Od taniego piwa, które można dostać niemal wszędzie, aż po wykwintne wina prosto z Francji. Niestety o większości mogłyśmy tylko pomarzyć, gdyż po prostu nie było nas na nie stać. Przez jakieś pół godziny Lena zastanawiała się, co wybrać. Dopytywała się przemiłego sprzedawcy, co by nam doradził. W tym momencie ja rozglądałam się po pomieszczeniu. Wyobrażałam sobie romantyczną kolację z moim niezwykle przystojnym i bogatym narzeczonym. Oboje byliśmy cholernie szczęśliwi i popijaliśmy drogie wino zajadając je serem pleśniowym. Na samą myśl z oczu polały mi się łzy. Dlaczego teraz nie może tak być? Dlaczego moje życie zamiast bajki przypomina koszmar? Wytarłam policzki o rękach bluzy i powróciłam do mojej towarzyszki, która płaciła już za swoje zakupy. Jej wybór padł na parę Night Trainów, trochę Danielsów i sporo wódki. Uśmiechnęła się do sprzedawcy i opuściłyśmy sklep.

Następnym przystankiem był muzyczny. Czarnowłosa miała w planach zakup paru płyt Zeppelinów na prezent dla Slasha. Oczywiście nie obyło się bez godzinnej rozkminy, które powinna wybrać. Lena była okropnie niezdecydowana. Potrafiła na początku uwidzieć sobie jakąś rzecz, żeby później przez godzinę szukać innej, aby na samym końcu kupić właśnie tę pierwszą. Korzystając z okazji, powiększyłam swoją kolekcję o parę kaset Beatlesów. Miałam ogromny sentyment do tego zespołu.

- To gdzie teraz? - zapytałam, zapinając pasy.

- Do spożywczaka po jakieś jedzenie, a później odwiozę cię pod Hell House.

- Spoko. Tak w ogóle, jak ci minął dzień?

- W miarę. Miałam parę spraw do załatwienia. Slash chce, żebym się do was wprowadziła. Musiałam zrobić porządek w moim pokoju. W sumie to tak trochę szkoda mi zostawiać Chrisa samego, ale nie zrezygnuje dla niego z ukochanego. A co tam u ciebie?

- Lepiej nie mówić - odparłam z ponurą miną.

- Masz mi natychmiast opowiadać, co się dzieję, bo inaczej cię tu zostawię - zaśmiała się patrząc czujnym okiem na drogę.

- Mój związek z Axlem się kończy. Wczoraj mnie uderzył, czym skreślił swoje szanse na cokolwiek. Poza tym widziałam się dzisiaj z Eddiem.

- Po rudym można się było tego spodziewać. Niby kocha jak wariat, ale jest zdolny do wszystkiego. Czego ten palant od ciebie chciał?

- Złożył mi propozycję, żebym pracowała dla niego jako dziwka.

- Że co?! Mam nadzieję, że się nie zgodziłaś. Nie warto robić z nim interesy.

- Oczywiście, że nie. Jeszcze się szanuję.

Chociaż może powinnam była przyjąć jego ofertę? W końcu Axl już tyle razy mi powtarzał, że jestem zwykłą, tanią dziwką. Może coś w tym jest? Może moim powołaniem jest puszczać się na prawo i lewo? W oczach Rose'a właśnie tak było. Ten fakt ogromnie mnie zasmucił, chociaż moje emocje już opadły. Nadal czułam do niego nienawiść, ale przynajmniej strach odszedł w niepamięć.


***

- Dzięki za podwózkę. Do jutra - pożegnałam się z Leną i zatrzasnęłam drzwi czarnego BMW, które z pewnością należało do Chrisa.

Podbiegłam na werandę i zaczęłam szukać kluczy w torebce. Gunsi tego wieczoru mieli iść do klubu. To była jedyna sytuacja, w której zamykali drzwi. Weszłam do środka, rzuciłam swoje rzeczy na wieszak i zapaliłam światło. Moim oczom ukazał się Axl, który siedział na kanapie i ewidentnie na mnie czekał.

- Musimy porozmawiać - wstał i podszedł do mnie, łapiąc moje ramiona.

- Nie mamy o czym - wydostałam się z jego uścisku i poszłam do kuchni.

Wyjęłam z lodówki butelkę wody i wzięłam sporego łyka. Usiadłam na stole i przeczesałam palcami włosy. Chwilę później dołączył do mnie Rose. Wyglądał na spokojnego, jakby miał wyrzuty sumienia. Przygryzł dolną wargę i stanął obok mnie. Nie ruszyłam się, czekałam na to, co zrobi.

- Przepraszam, poniosło mnie. Vicky, kocham cię - chwycił moją dłoń i chciał złożyć na niej pocałunek, ale w porę ją wyrwałam.

Wstałam i przeszłam się po pomieszczeniu. Wypuściłam głośno powietrze i przejechałam rękami po twarzy. To nie będzie łatwa rozmowa.

- Myślisz, że zwykłe przepraszam coś zmieni?! Otóż nie! Nawet nie wiesz jak wczoraj cierpiałam. I to nie chodzi o ból fizyczny, ale psychiczny. Zawiodłam się na tobie Axl i to poważnie!- pierwszy raz to ja zaczęłam na niego krzyczeć.

- Vicky, wybacz mi. Byłem idiotą. Kocham cię i dobrze o tym wiesz - błagał mnie i był w tym przekonywujący, ale ja nie zamierzałam ulec.

- Śpię dzisiaj na kanapie. Jutro zacznę się rozglądać za nowym mieszkaniem - powiedziałam lekko zasmucona i wyszłam z kuchni.

Zdziwiła mnie jego reakcja. Nie próbował mnie przekonywać, nawet za mną nie poszedł. Stał, jakby był przyklejony do podłogi i obserwował każdy mój ruch. W tej chwili okropnie cierpiałam, ale nie zamierzałam tak łatwo mu wybaczyć.

Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w moją piżamkę z misiem koala. Zaplotłam włosy w warkocz. Dawno nie nosiłam tej fryzury. Zanim wygodnie ułożyłam się na naszej okropnej zielonej kanapie, dałam sobie w żyłę. Ostatnia dawka powoli przestawała działać i zaczynał odzywać się głód. Skoczyłam jeszcze do kuchni i wyciągnęłam z lodówki butelkę Nikolai. Włączyłam jakąś kultową komedię romantyczną i samotnie opróżniałam butelkę wódki. Nawet nie wiem, kiedy usnęłam. Nie doczekałam momentu, w którym powiedział jej, że ją kocha. Zmęczenie wydarzeniami bieżącego dnia wzięło górę.

Nagle w środku nocy obudziłam się z krzykiem. Byłam cała zalana potem, ale nie było to spowodowane dragami. Usiadłam na kanapie i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mój oddech był bardzo przyspieszony i nie do końca chciał spowolnić.

- Co się stało? - zapytałam Rosie, która siedziała obok.

- Krzyczałaś przez sen, więc stwierdziłam, że zobaczę, co się stało. Ty się go po prostu boisz.

- Kogo? - zapytałam zdziwiona. Nie za bardzo wiedziałam, o kogo jej chodzi.

- Tego gościa. Krzyczałaś, że ma cię zostawić, nie dotykać. Groziłaś, że wezwiesz policję, że to już koniec.

Wytrzeszczyłam oczy. Nie spodziewałam się, że zachowanie Axla wzbudzi we mnie takie emocje. Przez niego wróciły niemiłe wspomnienia, od których chciałam uciec jak najdalej. Ten facet, o którym mówiła Rosie, zaczął nękać mnie w koszmarach. Bałam się zasnąć, żeby wspomnienia znowu nie wróciły. Głośno oddychałam i miałam szeroko otwarte usta. Rosie usiadła na skraju kanapy i przytuliła moją głowę do zgłębienia na swojej szyi.

- Mogłabyś ze mną posiedzieć? - zapytałam zaniepokojona.

- Oczywiście - powiedziała i przejechała ręką po moich włosach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.



⭐Allie