wtorek, 9 lutego 2016

15. One more time tonight


Dziękuję bardzo za ponad 2 tys. wyświetleń. Jesteście najlepsi ;) Szkoda tylko, że nie przekłada się to na komentarze. Nawet nie wiecie, jak te parę słów motywuje, czy pomaga uniknąć w przyszłości błędów.



  

 
Żwawym krokiem ruszyliśmy w stronę Rainbow. Szłam raczej z tyłu, obejmowana przez Rose'a. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Paradoksalnie brakowało mi tego.
                – Tęskniłem, skarbie – wyszeptał mi do ucha, wywołując przyjemne ciarki na moim ciele.
                – Ja bardziej – odparłam zdecydowanie. Lubiłam się z nim droczyć.
                – Czyżby? – spytał, unosząc prawą brew.
                Stanął przede mną, próbując iść do tyłu. Zachichotałam pod nosem. Na jego twarzy malował się uwodzicielski uśmiech. Złapałam jego dłoń i zatrzymałam go. Zarzuciłam ręce na jego kark, podczas gdy chłopak objął mnie w pasie.
                – Yhm – przytaknęłam, skinąwszy.
                – Udowodnij – polecił.
                Uśmiechnęłam się przekornie i stanęłam na palcach. Musnęłam przelotnie jego wargi. Odsunęłam swoją twarz od jego, ale nie na długo. Axl wpił się w moje usta i złożył na nich namiętny pocałunek. Odwzajemniłam go.
                – Idziecie? – spytał poirytowany McKagana.
                Axl odsunął się ode mnie, uśmiechając się triumfalnie.
                – Dokończymy później – wyszeptał mi do ucha.
                Podążaliśmy Bulwarem Zachodzącego Słońca. Co prawda było już dość ciemno, ale nadal można było podziwiać niezwykłe widoki. Miliony neonów zachęcały ludzi do wejścia do właśnie tego konkretnego klubu. Wysokie palmy delikatnie kołysały się na wietrze. Przez ulice spływały resztki dzisiejszego deszczu.
                – Ej, Vicky, ale jako znajomi barmanki dostaniemy jakąś zniżkę, nie? – zapytał zaciekawiony Slash.
                – Jasne, na toalety – oznajmiłam przekornie, przewróciwszy oczami.
                Gitarzysta przez chwilę zastanawiał się nad tym, co powiedziałam. Reszta szybko ogarnęła, o co mi chodziło i zaczęli się śmiać.
                – Przecież kible są darmowe – wydedukował po chwili z grymasem na twarzy.
                – Właśnie o to chodzi – roześmiałam się. – Jest sprawa – dodałam już nieco poważniej.
                – Jaka? – zapytał zaciekawiony Rose, przysuwając mnie bliżej swojego ciała.
                Oparłam swoją głowę na jego ramieniu i delikatnie wypuściłam powietrze nosem.
                – Rosie zaczęła chodzić do szkoły rodzenia. Wiecie, większość kobiet przychodzi ze swoimi mężami, a ona zazwyczaj ćwiczy sama. Nie chciałby któryś z was jej potowarzyszyć?
                – Z chęcią! – zgłosił się rozweselony Duff. – Młoda jest całkiem spoko, szkoda tylko, że tak się to wszystko potoczyło.
                – Niestety – mruknęłam, a  z mojej twarzy zniknął uśmiech. – Ale ma nas i da sobie radę – dodałam po chwili.
                – No a jak! Na mnie zawsze może liczyć – pochwalił się basista.

                 Weszliśmy do Rainbow, które było prawie całe zapełnione. Chłopaki poszli zająć stolik, a ja podeszłam do baru zamówić drinki.
                – Witaj, przystojniaku. Dawno się nie widzieliśmy – przywitałam się z Toddem, chichotając pod nosem.
                 Brunet spojrzał na mnie i uśmiechnął się, tym samym ukazując swoje idealnie proste białe zęby.
                – Moja ulubiona klientka. Co podać?
                – To co zwykle, cztery Danielsy i jedno Martini.
                – Już się robi! – zawołał i wyciągnął szkło. – Specjalnie dla ciebie poddam do stołu.
                – Dzięki Todd, lubię robić z tobą interesy – rzuciłam, uśmiechając się i poszłam w stronę naszego stolika.
                Usiadłam pod ścianą, obok Axla. Rudy położył swoją dłoń na moim ramieniu. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, zaciągnąwszy się jego zapachem. Był niesamowity.
                – Zapomniałam was spytać. Jak tam trasa? – zagadałam, uśmiechając się subtelnie.
                – Lepiej nie mówić – westchnął Mulat i machnął dłonią.
                W tej chwili barman przyniósł nasze zamówienie. W ramach podziękowania uśmiechnęłam się do niego szeroko. Mojemu chłopakowi najwidoczniej nie spodobał się ten gest, bo zacisnął mocniej rękę na moim ramieniu. Czyżby był zazdrosny?
                – Auć – syknęłam cicho.
                Puścił. Wiedział, że Rainbow nie było najlepszym miejscem na odstawianie scen zazdrości. Znając jego, wróci jeszcze do tego tematu w domu. Todd położył tackę z napojami na naszym stoliku. Chłopaki od razu zabrali się do rozlewania Danielsów.
                – Nikolai na koszt firmy – oznajmił, puszczając mi oczko i odszedł w stronę baru.
                Wtuliłam się bardziej w Axla, aby dać mu do zrozumienia, że nikt inny poza nim nie liczy się dla mnie. Chłopak jednak delikatnie zabrał swoją rękę i położył ją na szklance z whiskey.
                – Wracając do tematu – zaczął Slash i pociągnął spory łyk trunku. – W połowie drogi zepsuło nam się auto, jakiś gość nie chciał nam zapłacić za koncerty, na które mało kto przyszedł. Tak w skrócie wyglądał Hell Tour.
                – Widzę, że już nawet zdążyliście ją nazwać – zaśmiałam się.
                Oni chyba mieli jakąś fazę na nazywanie wszystkiego hell. Z kim ja żyję? Wypiłam na raz mojego drinka, po czym zabrałam się za otwieranie butelki wódki.
                – Ale podzielisz się z nami, prawda? – zapytał Duff, przybrawszy minę zbitego pieska.
                – No nie wiem, zastanowię się – bąknęłam, uśmiechając się i wzięłam łyk trunku.
                Cholernie palił w przełyk, przez co nieco się skrzywiłam.
                 Kiedy chciałam odłożyć go na stolik, Rose pochwycił butelkę i zrobił to samo, co ja przed chwilą.
                – Już się podzieliła – wyszczerzył się.
                Dałam mu sójkę w bok, na co on przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Wtuliłam się w niego. Miałam gdzieś, że inni na nas patrzyli. Wszystkie moje wątpliwości nagle zniknęły. Wystarczyła tylko bliska obecność Axla. Miałam nadzieję, że w pobliżu nie pojawi się Chris i nie zepsuje wszystkiego.
                – Ma ktoś fajki? – spytał Slash, nalewając sobie nową porcję Danielsa.
                Uwolniłam się z uścisku Rose'a i zaczęłam przeszukiwać torebkę. Można było w niej znaleźć dosłownie wszystko. Począwszy od gum do żucia poprzez walkamana, jakąś książkę, chusteczki, tampony, pomadkę, tusz do rzęs, kończąc na papierosach, zapalniczce, portfelu i kluczach. Nawet był tam długopis, co trochę mnie zdziwiło.
                – Trzymaj. – Podałam mu pożądaną rzecz.
                Wyciągnął jednego i poczęstował resztę. Oczywiście całe towarzystwo składało się z osób palących, więc kiedy opakowanie do mnie wróciło, zostały w nim tylko trzy papierosy. A dopiero niedawno kupiłam tę paczkę…
                – A ogień masz? – Popatrzył na mnie z miną zbitego pieska.
                – Co wy byście beze mnie zrobili – westchnęłam i rzuciłam w gitarzystę czerwoną zapalniczką.
                – Umarlibyśmy – skomentował Adler.
                Wszyscy zaczęli się śmiać. Pociągnęłam łyk wódki, po czym odpaliłam szluga. Powoli przyzwyczajałam się do jej okropnie gorzkiego smaku. W końcu nieźle znieczulała. Wypuszczałam dym, robiąc przy tym kółka. Chłopaki dziwnie się na mnie patrzyli, ale miałam to gdzieś. Strzepnęłam popiół i zaczęłam kiwać się na boki. W głośnikach leciało Black Leather The Runaways. Wypiłam kolejny łyk trunku, podśpiewując pod nosem tekst piosenki.
– Axl, ja chcę tańczyć – oznajmiłam, śmiejąc się.
– Właśnie widzę – zauważył, gasząc niedopałka i stanął obok stolika. – Chodź – powiedział i wyciągnął rękę w moim kierunku.
                Przeczesałam włosy palcami i chwyciłam jego dłoń. Była przyjemnie ciepła i w porównaniu do mojej sporo większa. Wyciągnął mnie na środek parkietu i mocno przyciągnął do siebie. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej. Moje ucho leżało dokładnie nad jego sercem, które biło w spokojnym rytmie. Zrobiliśmy kilka kroków, po czym Axl pochylił się nade mną.
                – Zaraz wracam – wyszeptał.
                Stałam sama i czekałam na jego powrót. Jak się okazało podszedł do DJ-a i poprosił o zmianę utworu. Kiedy do mnie wrócił, z głośników wydobywały się pierwsze dźwięki Your Song Eltona Johna. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, złączając nasze usta w pocałunku. Odruchowo zarzuciłam ręce na jego kark. Delikatnie przejechał po moim języku, po czym przygryzł moją dolną wargę i zakończył pocałunek. Miałam ochotę na więcej, ale wiedziałam, że to dopiero początek. Położyłam głowę na jego ramieniu i pozwoliłam mu się prowadzić. Kołysaliśmy się na boki, próbując nacieszyć się swoją obecnością. Pachniał moimi ulubionymi perfumami. Jego natapirowane włosy trochę opadły, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało. Co chwilę całował moje czoło. Objął mnie mocniej, jakby się bał, że zaraz mu ucieknę.
                – Jesteś moja i nikomu cię nie oddam – wyszeptał mi do ucha.
                W momencie, kiedy te słowa padły z jego ust, poczułam jak moje ciało przeszywa nieprzyjemny dreszcz. Czy chciałam być traktowana jak własność?
                Pomimo, że Your Song skończyło się, nadal zostaliśmy na parkiecie. Puścili jeszcze Can I Sit Next to You Girl AC/DC i You Gotta Dance Alice'a Coopera. Ruszaliśmy się w rytm muzyki, nieco odsunąwszy się do siebie. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, śpiewając tekst piosenki, która wydobywała się z głośników. Kilka razy obracałam się na palcach. Mojemu chłopakowi średnio się to podobało, ponieważ miałam na sobie rozkloszowaną bordową sukienkę, która podczas gwałtownych ruchów podnosiła się i odkrywała trochę za dużo. Z tego powodu musiałam co chwilę pilnować, żeby pozostali imprezowicze nie musieli podziwiać mojej różowej koronkowej bielizny.
                 Zmęczeni wróciliśmy do stolika. Axl przepuścił mnie pierwszą, po czym zajęłam swoje miejsce przy ścianie. Na stoliku leżało kilka drinków, które najwidoczniej zamówili nasi towarzysze. Przysunęłam bliżej siebie szklankę z pomarańczowym napojem i parasolką. Popatrzyłam niepewnie na resztę. Dostrzegłam, że odkąd sobie poszliśmy, trochę zmienił się skład. Duff i Steven gdzieś zniknęli, a ich miejsce zajęli Izzy i Lena. A on nie miał być u swojej dziewczyny?
                – No możesz się napić – pozwoliła mi dziewczyna i zaśmiała się.
                 Włożyłam słomkę do ust i delikatnie pociągnęłam zimnego trunku. Miał oryginalny, przyjemny smak. Wypiłam nieco więcej. Zamknęłam oczy i delektowałam się napojem. Pozwoliłam, aby procenty powoli uderzały mi do głowy. Oblizałam wargi i popatrzyłam na moich przyjaciół.
                – Co to jest za drink? – zapytałam z uśmiechem na twarzy, ponownie przyklejając usta do czarnej plastikowej słomki.
                – Sex on the beach – poinformował obojętnie Slash, cały czas patrząc się w moje szafirowe oczy.
                Zatkało mnie, przez co zakrztusiłam się napojem. Zakaszlałam kilka razy i zatkałam usta dłonią, odwracając swój wzrok na moje czarne, wysokie szpilki.
                – Slash, ja zawsze wiedziałem, że ty chcesz poderwać mi dziewczynę, ale żeby w taki sposób – zaśmiał się Axl, a za nim reszta towarzystwa.
                Tylko ja zarumieniłam się ze wstydu. Jak zawsze musiałam zrobić coś głupiego. Chcąc zmienić temat, próbowałam zagadać Izzy'ego:
                – Co tam u Angeli?
                – Rozstaliśmy się – odpowiedział beznamiętnie i wziął łyka whisky.
                – I ty tak spokojnie to znosisz? – zapytałam ze zdziwieniem.
                – Nie ta to inna. – Wzruszył ramionami. – Zaczęło jej przeszkadzać, że koncertuje. Kurde, nie jestem jeszcze taki głupi, żeby dla jakiejś laski zrezygnować ze swoich marzeń, poza tym była pusta. – Opróżnił szklankę. – Ale nie mam ochoty o tym gadać. Kto chce się znieczulić? – spytał, machając nam przed oczami woreczkiem z szaro-beżowym proszkiem, który wyjął z kieszeni swojej skórzanej kurtki.
                – Głupi jesteś?! – warknął Slash i wyciągnął Stradlinowi herę, po czym schował ją w swojej wielkiej dłoni. –Przecież jak ktoś nas zobaczy, to będziemy mieć przejebane.
                – Wyluzuj – próbowała go uspokoić Lena. – Nikt nic nie widział. Przecież zrobimy to w łazience, tam nikt nie zwraca uwagi co i dlaczego bierzesz. To co Vicky, idziemy pierwsze? – zwróciła się w moim kierunku, patrząc na mnie z uśmiechem na twarzy.
                Zastanawiałam się przez chwilę. Wypuściłam głośno powietrze i próbowałam zebrać myśli. Niby chciałam z tym zerwać, ale momentami to było silniejsze ode mnie. Dzisiaj wezmę ostatnią działkę, potem daje sobie spokój z dragami, obiecałam sobie w myślach. Chciałam się zabawić tej nocy.
                – Jasne – przytaknęłam i próbowałam wyjść, kiedy nagle Axl mocno chwycił mój nadgarstek.
                – Nie podoba mi się, że ćpasz – powiedział lekko zdenerwowany.
                – To jest moje życie – syknęłam i wyciągnęłam dłoń z jego uścisku.
                – Wrócimy za chwilę – zawiadomiła gitarzystę jego dziewczyna.
Wyciągnęła od niego dragi, po czym musnęła ustami jego kakaowy policzek, zostawiając na nim ślad swojej fuksjowej szminki.
                 Ruszyłyśmy w stronę damskiej toalety. W środku było prawie pusto, jednak nie czułam się zbyt komfortowo. Lena po kolei sprawdzała każdą otwartą toaletę.
                – Pusto – zapewniła mnie i usiadła pomiędzy ostatnią kabiną a umywalką.
                – Nie powiedziałabym – wycedziłam i pokazałam palcem na drzwi, zza których docierał odgłos przyśpieszonych oddechów.
                – Daj spokój, to tylko pieprząca się para. Są zbyt zajęci sobą, żeby zwracać na nas uwagę – rzuciła i zabrała się do otwierania woreczka.
                – Skąd weźmiemy łyżkę i cytrynę? – dociekałam, usiadłszy obok niej.
                – Nie panikuj – jęknęła. Cały czas na jej twarzy gościł uśmiech. – Zawsze noszę przy sobie łyżeczkę, a kwasek cytrynowy wyciągnęłam od twojego kolegi barmana. – Pomachała mi opakowaniem przed oczami.
                Lena starannie przygotowała wszystko na łyżeczce. Odłożyła ją na chwilę na bok i zaczęła nerwowo przeszukiwać kieszenie.
                – Masz ogień? – zapytała z lekka przerażona.
                – Jasne – odpowiedziałam i wyjęłam z kurtki zapalniczkę.
                – Uff – odetchnęła, a na jej twarz znowu zagościł uśmiech.
                Podgrzała wszystko, po czym zamyśliła się przez chwilę. Patrzyłam na nią zdezorientowana. O co chodziło?
                – Cholera jasna! - krzyknęła i kopnęła kosz na śmieci, który zrobił piruet, po czym opadł na ziemię i wysypała się z niego cała zawartość. – Zapomniałam strzykawki – westchnęła nieco ciszej, oblizując wargi.
                Jej wzrok utkwił w jednym punkcie. Popatrzyłam na nią zaniepokojona. Następnie spojrzałam na kupkę śmieci, które leżały na szarych od brudu kafelkach.
                – Chyba o tym nie myślisz?! – zganiłam ją.
                – Dlaczego nie? – wysapała, wzruszając ramionami. Dopiero teraz widać było, że zaczyna być z nią źle.
                Obie wpatrywałyśmy się w strzykawkę leżącą centralnie pod umywalką. Musiała wypaść z kosza, bo wcześniej jej tam nie było. Jej ścianki pokryte były resztkami lepkiej brązowawej cieczy. Zapewne używano jej wiele razy. Popatrzyłam z przerażeniem na moją przyjaciółkę. Głośno przełknęłam ślinę i pokręciłam głową. Nawet nie musiałam patrzeć w lustro, żeby wiedzieć, że pobladłam. Jej pomysł zwalił mnie z nóg, chociaż teoretycznie siedziałam.
                – Lena to jest chore! – wykrzyczałam. – Ktoś jej używał, tam mogą być jego bakterie. Przecież nie wiadomo, jakie on miał choroby. To jest niebezpieczne!
                Do moich oczu napływały łzy, ale za wszelką cenę próbowałam powstrzymać się od płaczu. Czarnowłosa pokręciła głową i parsknęła śmiechem.
                – Nie panikuj. Obie dobrze wiemy, że chcesz się porządnie naćpać, więc z łaski swojej podaj mi tą pieprzoną strzykawkę! – krzyknęła podenerwowana.
                Wypuściłam głośno powietrze i zrobiłam, co kazała. Skarciłam się za to w myślach. Cholernie bałam się, że mogę coś złapać, ale w tej chwili potrzeba wzięcia hery była silniejsza. Lena starannie nabrała do strzykawki cieczy, po czym podała mi ją.
                – Tylko szybko, bo ja też chcę – rzuciła oschle.
                Wbiłam igłę w żyłę i zamknęłam oczy. Policzyłam w myślach do dziesięciu i wzięłam głęboki oddech. Zaaplikowałam sobie działkę tak, jak to zazwyczaj robiłam.
                Lekko otumanione wróciłyśmy do naszego stolika, przy którym chłopaki grali w karty. Zanim usiadłam, udało mi się zobaczyć, co ma Slash. Wtuliłam się w Axla.
                – Daj tą – wyszeptałam mu na ucho, pokazując palcem odpowiednią kartę.
                Rose zrobił to, co kazałam. Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Podniosłam się do pozycji pionowej i wypiłam ostatniego łyka wódki.
                – Wygrałem! – zawołał, rzuciwszy karty na stół. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech.
                – To nie fair! – oburzył się Hudson. – Victoria ci pomogła, sam byś nie dał rady.
                – Jesteś tego pewien? – podpuszczał go, uśmiechając się cwaniacko.
                – Chłopaki – skarciła ich Lena, kręcąc głową.
                – Dobra, Slash – westchnął Izzy, jednocześnie wstając. – Idziemy się znieczulić. Rose, nie wypij całego alkoholu – zaśmiał się.
                Axl tylko odwzajemnił jego gest Popatrzyłam na środek stolika. Stało tam kilka butelek różnego rodzaju trunku. Przyglądałam się im przez chwilę, po czym wzięłam Night Traina i upiłam sporego łyka.
                – Jesteś pijana – wywnioskował, cały czas się śmiejąc.
                – No i? – Wzruszyłam ramiona i znowu przytknęłam swoje usta do butelki. Uśmiechałam się, co zwykle robiłam w tym stanie.
                – A co gdybym cię wykorzystał? – zapytał, uśmiechając się łobuzersko.
                – Nie mam nic przeciwko – odpowiedziałam dyplomatycznie.
                Zaśmiałam się, po czym usiadłam okrakiem na jego kolanach. Dłońmi objęłam jego przyjemnie gładkie policzki. Zatopiłam swoje spojrzenie w tych cudownie szmaragdowych oczach. Oblizałam spierzchnięte wargi, następnie wpijając się w jego bladoróżowe usta.
                – Zróbmy to teraz – wyszeptałam mu do ucha, następnie przygryzając jego płatek.
                – Nie tutaj – oznajmił, zsadzając mnie z kolan.
                Stanęłam obok naszego stolika i czekałam aż Axl pojawi się koło mnie. Zerknęłam na Lenę, która paliła papierosa i starała się nie zwracać na nas uwagi. Rose chwycił moją dłoń. Poczułam dziwny ucisk w żołądku. Zaciągnął mnie w kierunku toalety.
                Na miejscu sprawdził pierwszą kabinę. Kiedy zorientował się, że jest pusta, zaprosił mnie do środka.
                Zrobiłam, co chciał. Na trzeźwo pewnie odmówiłabym, ale procenty zmieniły mój sposób myślenia o sto osiemdziesiąt stopni.
                Wszedł za mną i zamknął drzwi na spust. Głośno wypuściłam powietrze i rozejrzałam się po miejscu, w którym się znajdowałam. Było dość małe, a większą jego część zajmował brudny kibel, z którego potwornie śmierdziało. Na ścianach była zaschnięta krew, wymiociny i mnóstwo serduszek z imionami
                – To nie jest zbyt romantyczne miejsce – podsumowałam, zdobywając się nawet na mały uśmiech. Czułam, jak moje serce bije coraz szybciej.
                Axl jednak nic nie odpowiedział. Objął swoimi wielkimi dłońmi moje małe policzki. Nasze spojrzenia skrzyżowały się po raz ostatni. Rose wpił się w moje usta i namiętnie je pocałował. Po wszystkim odsunął swoją twarz od mojej. Nie otworzyłam oczu. Poczułam, jak jego ręce przeniosły się na moją talię. Jego gorące usta wędrowały po mojej chłodnej szyi. Zacisnęłam dłonie w pięści, a następnie je wyprostowałam. Moje palce splotły się na jego karku, jednocześnie przyciągnęłam go bliżej. Czułam jego oddech, który tak samo jak mój, zaczął powoli przyśpieszać. Jego dłonie zjechały na moje pośladki. Zaczął je pieścić, przez co jęknęłam cicho. Uciszył mnie, zamykając nasze usta w namiętnym pocałunku. Zabrałam się za rozsuwanie jego rozporka, on natomiast jednym zwinnym ruchem ściągnął ze mnie sukienkę.
                Rozkoszowaliśmy się chwilą, nie zwracając uwagi na obskurny charakter tego miejsca. Wzdychałam ciężko, wbijając paznokcie w jego rozgrzane plecy. Nie przejmował się tym. Poruszał się w rytm naszych oddechów, doprowadzając mnie tym na skraj euforii. Jęknęłam cicho. Chciałam, żeby ta chwila trwała jak najdłużej.
                – Chyba cię kocham – wyszeptałam po wszystkim.
                Uśmiechnął się łobuzersko, następnie wpijając się w moje usta.
                Przestało mi przeszkadzać, że znajdowaliśmy się w okropnym kiblu w Rainbow. Czy na trzeźwo pomyślę o tym inaczej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.



⭐Allie