Leżałam na tylnych siedzeniach samochodu Chrisa. Czułam się, jakby przejechał mnie tramwaj. Brunet starał się, aby jak najszybciej przetransportować mnie do szpitala. Niestety wszechobecne korki na ulicach nie ułatwiały mu tego zadania. Co chwilę z jego ust padały wulgaryzmy, które skierowane były do innych kierowców. Denerwował się, a przynajmniej to można było wywnioskować z jego zachowania.
- Chris - wyszeptałam.
- Tak?
- Jestem zmęczona. Chcę mi się spać.
- Vicky, nie zamykaj oczu. Błagam - w jego głosie słychać było przerażenie.
Starałam się nie zasypiać. Pittman nawet mi w tym pomagał. Cały czas mówił do mnie. Opowiadał jakieś historię, zadawał pytania. Co jakiś czas miałam mu odpowiadać, aby był pewny, że nie śpię. Wsłuchiwałam się w jego przyjemnie niski ton głosu. Delikatnie mnie utulał, ale ja z tym walczyłam. Za wszelką cenę nie mogłam pozwolić, aby zmęczenie wzięło górę.
Wreszcie dojechaliśmy pod szpital. Chris zaparkował samochód niedaleko podjazdu dla karetek. Wypuścił głośno powietrze i wysiadł na zewnątrz. Spróbowałam usiąść. Udało się, pomimo, że cholernie kręciło mi się w głowie.
- Pomogę ci - zadeklarował się brunet, zaraz po tym, jak otworzył tylne drzwi.
Pokiwałam głową. Podał mi rękę, którą delikatnie złapałam i opuściłam samochód. Stanęłam obok, podczas gdy Chris zamykał za mną drzwi. Poczułam szumy w głowie i omal się nie przewróciłam. Na szczęście chłopak był w pobliżu i w porę mnie złapał. Zaśmiałam się, pomimo, że wszystko mnie bolało i najchętniej rozpłakałabym się. Brunet zobaczył, że nie jestem w stanie chodzić.
- Złap mnie za szyję - poprosił.
Posłusznie wykonałam jego prośbę. Chris wziął mnie na ręce jak pannę młodą i szliśmy w kierunku wejścia na izbę przyjęć. Położyłam głowę na jego ramieniu i kątem oka obserwowałam, co dzieje się dookoła. Jedna karetka mijała drugą, przywożąc nowych pacjentów w ciężkim stanie. Było dosyć głośno, przez co pękała mi głowa. Skrzywiłam się i bardziej wtuliłam się w Chrisa. Pachniał tak cudownie.
- Zimno mi - mruknęłam po tym, jak moje ciało przeszyły dreszcze.
- Dasz radę. Już niedaleko - wyszeptał.
Ostrożnie wszedł po schodach. Nie było ich zbyt wiele, około czterech, ale pokonanie ich jednocześnie niosąc moje bezwładnie ciało nie należało do najłatwiejszych. Dotarliśmy do szklanych drzwi. Rozsunęły się i mogliśmy wejść do hallu. Biel raziła po oczach tak, że aż musiałam je przymrużyć. Złapałam się mocniej za szyję bruneta czując, jak opadam z sił. Tak cholernie chciało mi się spać.
- Pomocy! - krzyknął z nadzieją, że ktoś go wysłucha.
Tak też było. Od razu pojawił się ratownik medyczny z łóżkiem na kółkach. Brunet ostrożnie położył mnie na nim, po czym złapał moją dłoń. Czułam jak powoli jadę w kierunku jeszcze większej bieli i światłości.
- Vicky, będzie dobrze.
Jeszcze bardziej ścisnął moją dłoń, po czym pogłaskał mnie po policzku. Z jego błękitnych oczu wypływały łzy. Martwił się o mnie. Nagle stanęliśmy. Zapewne znajdowałam się w jakiejś sali. Po chwili pojawiła się przy mnie grupka lekarzy. Jakaś starsza pani doktor świeciła mi lampką po oczach. Okropne. Następnie zbadała mój brzuch, delikatnie naciskając go w różnych miejscach. Podskoczyłam z bólu i zawyłam, kiedy jej ręce znajdowały się po mojej prawej stronie.
- Niedobrze - skomentowała i pokręciła głową.
Spojrzałam na nią. Miała krótkie siwe włosy i malutkie okulary. Po wyrazie jej twarzy wywnioskowałam, że jest ze mną źle. Bałam się. Już chyba wolałabym być w ciąży z Rosem. Lekarka podeszła do swoich współpracowników i zaczęli się naradzać w mojej sprawie. Patrzyłam na nich i próbowałam wyczytać z ruchu warg, o co chodzi. Miejsce kobiety zajął Chris. Ponownie złapał moją dłoń. Patrzył się w moje mętne oczy, od czasu do czasu głaszcząc mój policzek.
- Będzie dobrze - powtarzał.
- Spać - wyszeptałam, po czym samoczynnie zamknęły mi się oczy...
***
Obudziłam się dość późno. Zauważyłam, że znajdowałam w jakiejś małej sali, w której było zgaszone światło. Leżałam na szpitalnym łóżku ubrana w biały fartuszek, który miał imitować piżamę. W ręce miałam wkłuty wenflon, dzięki któremu, poprzez kroplówkę, dostawałam leki. Obok mnie na krześle siedział Chris. Był skulony i opierał głowę na pięściach. Dłonie miał założone za siebie, a łokcie opierały się na kolanach.
- Chris - powiedziałam prawie bezgłośnie. Nadal nie miałam siły.
Chłopak gwałtownie się wyprostował. Po jego twarzy widać było, że pozwolił sobie na chwilę snu. Przetarł oczy i poprawił włosy. Spojrzał na moją twarz. W jego oczach dostrzegłam troskę.
- Śpiąca królewna już wstała - uśmiechnął się. - Jak się czujesz?
- Lepiej, ale nadal źle. Co mi w ogóle jest?
- Jeszcze nic nie wiedzą. Mają kilka przypuszczeń, ale to nic pewnego. Jutro zrobią ci komplet badań i będą wszystko wiedzieć. Na razie masz odpoczywać - pogłaskał mnie po czole.
- Proszę, zostań ze mną.
- Nie zamierzałem się stąd ruszać ani na krok - posłał mi uśmiech. - A teraz śpij.
Złapał moją rękę i zaczął ją głaskać, co pozwoliło mi zasnąć. Zanim to jednak zrobiłam, dostrzegłam jak ustami muska wierzchnią stronę mojej dłoni.
Kiedy rano obudziłam się, on nadal przy mnie był. Siedział i patrzył na moją twarz. Z jego oczu, można było wyczytać, że nie zamknął ich ani za sekundę. Uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił ten gest. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, podziwiając widok. Nawet nie zauważyliśmy, w którym momencie do sali weszła pielęgniarka.
- Przepraszam, ale pani narzeczony musi wyjść - powiedziała i podeszła bliżej mojego łóżka.
- Odpocznij sobie i wróć - poprosiłam, kiedy otwierał drzwi.
Raczej nigdy nie byłam aż tak pijana, żeby zapomnieć faktu, że mi się oświadczył. Kobieta pobrała mi krew do badań i zmieniła kroplówkę. Pomimo, że od dłuższego czasu nie brałam hery, nie czułam efektów ubocznych. Najwidoczniej to, co mi podają, je łagodzi. Przekręciłam się na lewy bok i wygodnie ułożyłam głowę na poduszce. Pielęgniarka opuściła salę, a jej miejsce zajęła moja pani doktor prowadząca, ta sama, która wczoraj mnie badała.
- Jak się pani czuje? - podeszła bliżej i zaczęła przeglądać jakieś papiery, które wisiały na przedniej ściance mojego łóżka.
- Nie najgorzej - podparłam się na dłoniach i usiadłam. - Przynajmniej już nie kręci mi się w głowie - zaśmiałam się.
- Była pani odwodniona i miała niedobór cukru w organizmie. Podaliśmy pani kroplówkę i teraz pani parametry są w normie - powiedziała zerkając to na kartkę, to na mnie.
- Co mi tak w ogóle jest?
- Jeszcze nie wiemy. Robimy badania. Jak będziemy mieć wyniki, to panią poinformujemy - uśmiechnęła się i wyszła.
Wróciłam do poprzedniej pozycji. Oni coś wiedzą, tylko nie chcą mi tego powiedzieć. Ponownie wtuliłam głowę w poduszkę i zamknęłam oczy.
Rozdział krótszy, ale świetny. Masz ciekawy styl pisania i zachęcasz czytelnika do czytania. Strasznie przeżywam losy bohaterów i mam nadzieję, że Bella wyzdrowieje, a sytuacja z Axlem się poprawi.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział wink emoticon
Będzie jeszcze dzisiaj. Zamierzam zrobić mały spam ;)
Usuń