sobota, 27 lutego 2016

21. You're my best friend



Sen to było coś, czego potrzebowałam. Już dawno tak długo nie spałam. Przekręciłam się na drugi bok, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.

  - Proszę - wymruczałam nie otwierając oczu.

  - Mówiłem, że będzie spała, żebyśmy przyjechali później - usłyszałam głos Duffa.

  - Nie śpię - powiedziałam jeszcze zaspanym głosem i podniosłam się, aby usiąść na łóżku.

Przetarłam oczy i ziewnęłam. Spojrzałam na moich przyjaciół. Rosie od razu usiadła na krześle, które poprzednio zajmował Chris.

  - Tak strasznie się o ciebie bałam - złapała moje ręce i zaczęła nimi potrząsać. Na jej twarzy malowała się troska.

Steven i Duff zabrali krzesła z poczekalni i postawili je koło blondynki. Ponieważ zajmowałam salę jednoosobową, moi goście nie szokowali nikogo swoim wyglądem i zachowaniem.


  - Nie wyglądasz najlepiej - skomentował perkusista. - Jak się czujesz?

Serio wszyscy będą mi zadawać w kółko to samo pytanie?

  - Dobrze - chciałam poprawić się, ale poczułam bólu. Na mojej twarzy pojawił się grymas, a ja cicho syknęłam.

  - Właśnie widzę - zaśmiał się. - Tak w ogóle to wszyscy za tobą tęsknimy. Lena obwinia się, że nie zawiozła cię wczoraj do szpitala, Slash zastanawia się, czy nadal gniewasz się na niego, Rosie umierała z nerwów, a z kolei Duff stwierdził, że jeśli jesteś w ciąży z Axlem to go ukatrupi. Z kolei ja nie miałem z kim porozmawiać. Nikt tak jak ty mnie nie rozumie. Chciałem pogadać z Izzym, ale on wydaje się być, jakby nieobecny. Nawet Puszek tęskni.

  - Kim jest Puszek? - zapytałam.

  - Przygotuj się na długą opowieść Stevena - ostrzegł mnie McKagana, po czym sam się zaśmiał.

  - Wczoraj, po tym jak mnie zostawiłyście na Sunset, poszedłem do Whisky się napić. Zamówiłem w barze butelkę Danielsa i zająłem wolne miejsce przy stoliku. Po chwili dosiadła się do mnie piękna, cytata blondynka. Postawiłem jej drinka, pogadaliśmy. Później pojechaliśmy do niej...

  - Oszczędź mi szczegółów! - pokręciłam głową i spojrzałam na niego z przerażeniem.

  - Spokojnie - uśmiechnął się. - Nie zamierzałem ci o tym opowiadać. Może kiedyś sama przekonasz się, jak to jest - puścił mi oczko.

  - Lepiej nie.

  - Wracając do tematu. Okazało się, że jest zwykłą dziwką i musiałem jej zapłacić. Skubana wyłudziła ode mnie moje ostatnie oszczędności, przez co musiałem wracać pieszo. Kiedy tak szedłem do Hell House, usłyszałem jakieś miauczenie. Rozejrzałem się. Nic, pustka. Na szczęście w porę dostrzegłem duży, zielony śmietnik. Z ciekawości zajrzałem do środka. Siedział tam mały, czarny kotek. I tak poznałem Puszka. Zrobiło mi się smutno i wziąłem go ze sobą. Chłopaki na początku trochę się wkurzali, ale potem dali sobie spokój. Opowiadałem mu sporo o tobie. Wiesz, chyba cię polubił.

  - Cieszę się. Już nie mogę się doczekać, kiedy go poznam.

  - Serio? - jego oczy, aż się zaświeciły.

  - Nie - wzruszyłam ramionami. - To był sarkazm. A co tam u ciebie Rosie?

Dziewczyna założyła kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnęła się i popatrzyła wymownie na Duffa. Chłopak odwzajemnił jej gest, po czym złapał jej dłoń. Patrzyli sobie w oczy i zapomnieli o reszcie świata.

  - Halo? Jestem tutaj - pomachałam ręką w ich kierunku.

  - Zbliżyliśmy się z Duffem - odpowiedział po chwili.

  - Jesteście parą?!

  - Raczej najlepszymi przyjaciółmi - poprawił mnie basista. - Nic więcej. Przynajmniej na razie.

  - Taa - zaczął Steve. - Przyjaźń z kobietą, nie ma nic gorszego. Potrafią godzinami gadać o jednym, kupować milion takich samych koszulek, codziennie odwiedzać kosmetyczkę i obgadywać wszystkich chłopaków z okolicy. Nie dziękuję - prychnął pod nosem.

  - Steven?

  - Tak Vicky?

  - Zostaniesz moją psiapsiółą - wszyscy poza Adlerem wybuchli śmiechem.

  - Ty to co innego. Ale moja odpowiedź brzmi: nie. Nie zamierzam z tobą obgadywać Axla. Masz od tego Rosie - wskazał palcem na blondynkę.

  - Zapamiętam to Steve - powiedziałam i zmrużyłam oczy. - A co tam z zespołem?

  - Duff, teraz twoja kolej na opowieści. Mnie już gardło boli - odpowiedział perkusista i spojrzał wymownie na McKagana.

  - To mniej mów - skomentował blondyn. - Ostatnio słyszeliśmy o jakieś Hope, która byłaby w stanie nas wypromować. Axl i Izzy obiecali się tym zająć, ale najpierw musimy coś nagrać i jej to zanieść. W ogóle to planujemy koncert w Whisky, ale to jak już wyzdrowiejesz - te słowa skierował już do mnie.

  - To miłe, że się tak o mnie troszczycie, ale nie musicie ze względu na moją chorobę przekładać koncert - na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

  - Vicky, nasz wokalista siedzi za kratkami. Bez niego nie zagramy - zaśmiał się pod nosem.

  - No fakt.

  - Dobra chłopaki - Rosie wstała z krzesła. - Nie będziemy ci już przeszkadzać. Prześpij się.

  - Ale... - zaczął Steven, ale blondynka uciszyła go posyłając mu piorunujące spojrzenie.

  - Nie chce mi się spać - powiedziałam.

  - Powinnaś odpoczywać - stwierdził basista. - Zaglądniemy jutro.

Pomachali mi i wyszli. Opadłam bezwładnie na łóżko. Co ja tu mogę robić? Chyba zanudzę się na śmierć. Spojrzałam na białą szafkę nocną, która stała obok. Leżała na niej najnowsza gazeta. Pewnie Chris zadbał o to, żebym miała co czytać. Ostrożnie wyciągnęłam rękę w jej stronę i po chwili dostałam to, co chciałam. Przeglądnęłam pierwszą stronę. Widniał na niej obszerny artykuł o jakimś znanym biznesmenie. Z nudów zaczęłam go czytać. Okazało się, że ten mężczyzna nazywa się John Smith i jest właścicielem znanej marki długopisów. Opowiada o tym, jak zaczynał od zera i po wielu trudach udało mu się dojść na szczyt. Wciągnięta, jednym tchem przeczytałam całość. Nie powiem, bardzo mnie zainspirował. Pokazał, że życie nie jest kolorowe i zastawia na nas wiele pułapek. Grunt to się nie poddawać i robić swoje. Odłożyłam gazetę na bok i zamknęłam oczy. Zaczęłam myśleć o moim życiu. Chris tak się o mnie troszczy. Może powinnam dać mu szansę?

  - Mogę? - usłyszałam znajomy damski głos.

Spojrzałam w stronę drzwi. Zobaczyłam tam Lenę, która trzymała w dłoniach jakąś siatkę. Wyglądała, jakby nie przespała nocy. Brak makijażu, niechlujnie związane włosy.

  - Jasne.

Czarnowłosa usiadła na krześle i zaczęła wyciągać rzeczy z torebki. Kilka soków, jakieś owoce. Chyba wszyscy przynoszą to bliskim, którzy są w szpitalu. Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie. Patrzyła się przez chwilę i zbierała myśli.

  - Nawet się nie pytam, jak się czujesz. Na pewno bywało lepiej - zaśmiała się. Jedyna nie zadała tego pytania.

  - Tu się z tobą zgadzam w stu procentach. Chociaż na razie nie wiem, co mi jest.

  - Lekarze robią badania. Musisz trochę poczekać - była zbyt spokojna.

  - Staram się. Ty też nie wyglądasz najlepiej. Co jest?

  - Martwię się o ciebie. Boję się, że możesz być w ciąży...

  - Raczej nie - próbowałam uśmiechnąć się. - Chociaż ta opcja nie byłaby taka zła, patrząc na to, co faktycznie może mi być.

  - Będzie dobrze -złapała i ścisnęła moją dłoń. - Jesteś silna i dasz sobie radę - po jej policzku spłynęła łza.

  - Nie płacz - otarłam samotną łzę. - Potrzebuję waszego wsparcia, a nie płaczu - uśmiechnęłam się.

  - Masz rację - pociągnęła nosem. - Muszę się ogarnąć. Idę, a ty się prześpij.

  - Życie jest zbyt piękne, żeby je przespać - rzuciłam, kiedy opuszczała salę.

Wypuściłam głośno powietrze. Znowu zostałam sama. Wtuliłam głowę w poduszkę. Chyba tylko ona mi została. Przez chwilę rozmyślałam o tym wszystkim. Muszę odciąć się od przeszłości i zacząć żyć od nowa. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w objęciach Morfeusza....


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No kochani, dzisiaj rozdziały krótsze, ale jest mały spamik ;) Wgl myślałam o założeniu fanpage'a/stronki na fb odnośnie opowiadania. Co o tym sądzicie? Btw zapraszam na następny rozdział ;) Będzie tam coś, czego jeszcze nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.



⭐Allie