niedziela, 20 marca 2016

29. My new ''friend''?



W końcu nadszedł ten dzień. Mój pierwszy wieczór w nowej pracy. Jakoś mnie to nie cieszy. Cóż, może nie będzie tak źle?

Wzięłam szybki prysznic i stanęłam przed otwartą szafą. W co ja się ubiorę? To jest chyba dylemat każdej kobiety. W końcu postawiłam na małą czarną na ramiączkach i wysokie, czarne szpilki, czyli to co zawsze. Pomalowałam powieki czarnym cieniem, wytuszowałam rzęsy i podkreśliłam usta czerwoną szminką. Przeczesałam włosy szczotką i zostawiłam je rozpuszczone. Ostatni raz spojrzałam w lustro. Wyglądałam tak, jak powinnam, czyli jak dziwka. Zacisnęłam usta w wąską linię i zabrałam torebkę oraz ramoneskę. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę najbliższego przystanku autobusowego.

Wysiadłam niedaleko Hell House. Było dość chłodno, poza tym byłam bardzo poddenerwowana. Dlaczego ja to robię? Co kawałek słyszałam pogwizdywanie i niemiłe komentarze skierowane w moją stronę. Czułam się niekomfortowo i najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Przyspieszyłam nieco i starałam się nie zwracać uwagi na innych, co nie było takie proste. Niby droga nie była długa, ale wydawała się nigdy nie kończyć. W końcu dotarłam pod dom chłopaków. Chwilę się wahałam, po czym stwierdziłam, że nie ma już czasu na ucieczkę. Delikatnie uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Gunsi siedzieli na kanapie w salonie i najwidoczniej jamowali. Slash i Stradlin grali coś na gitarach akustycznych, Rose próbował coś śpiewać, a Duff zapisywał wszystko na kartce. Tylko Steven siedział nieprzejęty i układał kostkę Rubika. Oczywiście na stole leżały puste butelki sprzed tygodnia, jak i te otwarte dosłownie przed chwilą. Najwidoczniej chłopcy nie potrafią tworzyć na trzeźwo. Od razu, jak mnie zobaczyli, zrobili sobie małą przerwę.


- Hej. Jestem gotowa - przywitałam się.

Adler przerwał na chwilę wykonywaną czynność, popatrzył na mnie, uśmiechnął się i pomachał do mnie, po czym znowu wrócił do układania kostki. Reszta rzuciła tylko oschłe cześć i zabrali się za opróżnianie Danielsa ze szklanek. Ostatnio zaczęli kulturalniej pić, co mnie nieco zdziwiło.

- Slash, tak jak się umawialiśmy, pójdziesz dziś z Victorią. Pamiętaj, aby mieć ją na oku - rzucił basista i wyszedł po coś do kuchni.

Zdziwiłam się i podążyłam za nim. Nie miałam ochoty wychodzić nigdzie z Hudsonem. Wiem, że mają te swoje zasady, ale kto powiedział, że będę się do nich dostosowywać. Stanęłam w progu i zauważyłam, jak blondyn wyjmuje z lodówki pudding czekoladowy. No tak, przecież nie miał im kto ugotować czegoś bardziej odżywczego. Chłopak wyciągnął łyżeczkę z szuflady i usiadł przy stole, po czym zabrał się do konsumpcji deseru.

- Dlaczego nie mogę iść z Izzym albo Stevenem? - zapytałam.

- Po pierwsze, to ja tutaj decyduję, a po drugie, bo idziesz ze Slashem - rzucił nawet nie patrząc w moim kierunku.

- Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

- Skarbie - posłał mi czarujące spojrzenie. - Pracujemy. Potrzebujemy zebrać materiał, bo udało nam się w końcu umówić na rozmowę z Hope. Przykro mi, ale Izzy i Steven są nam potrzebni.

- A wasz gitarzysta prowadzący nie? - zapytałam oburzona. - Poza tym Popcorn nie robi nic pożytecznego - zauważyłam.

Oblizał łyżeczkę i włożył ją do kubeczka, który odłożył na stół. Ostrożnie podszedł do mnie. Poczułam ciarki na ciele i gwałtownie zrobiłam krok do tyłu. Niestety trafiłam na ścianę. McKagan lekko się uśmiechnął, po czym objął mnie w pasie i przysunął twarz bliżej mojej tak, że czułam na szyi jego oddech.

- Kochanie, Slash już zrobił swoją robotę, a Adler jeszcze może się nam przydać. Albo grzecznie z nim pójdziesz, albo ukarzemy cię za nieposłuszeństwo, a tego chyba nie chcesz - wyszeptał mi do ucha.

- Nie zrobicie tego - wysapałam. Mój oddech był lekko przyspieszony, poza tym czułam się niekomfortowo i miałam ciarki na całym ciele. Dlaczego on tak na mnie działa?

- Oczywiście, że nie chcemy cię skrzywdzić, księżniczko, ale nie dajesz nam wyboru - jego głos był niezwykle przenikający.

- Zgadzam się - powiedziałam niemal bezgłośnie i przełknęłam ślinę. Zamknęłam oczy i próbowałam przestać o nim myśleć. Chciałam, żeby się ode mnie odsunął.

Poczułam, jak chłopak zabiera swoją rękę i oddala się od mojej twarzy. Otworzyłam oczy i spojrzałam na blondyna, który jakby nic siedział przy stole i kończył jeść kolację.

- Miłego wieczoru Vicky - posłał mi pogodny uśmiech.

Zdziwiłam się. Dlaczego oni się tak zachowują? Bez słowa zostawiłam basistę samego w kuchni i wróciłam do salonu, w którym Stradlin i Rose coś razem pisali, a Adler i Hudson grali w karty.

- To już nie układasz kostki? - zapytałam perkusisty.

- Już jest ułożona - rzucił, nie odrywając wzorku od kart.

Spojrzałam na stolik i zdziwiłam się. Blondyn miał rację. Leżała tam ta sama kostka Rubika, którą się wcześniej bawił, tylko była już ułożona. Chyba muszę bardziej w niego wierzyć. Wzięłam pierwszą szklankę z brzegu i wypiłam resztkę alkoholu, która się w niej znajdowała. Musiałam się jakoś znieczulić.

- Ej, to było moje! - oburzył się Rudzielec.

- Ups... - delikatnie się uśmiechnęłam, wkładając w to cały swój urok osobisty. Może uda mi się go troszkę załagodzić i nie wybuchnie złością.

- Z tobą... - rzucił i przewrócił oczami. - Jeszcze się rozliczymy... - posłał mi uśmieszek cwaniaczka.

- Chciałbyś...

- No a jak. Coraz bardziej działasz mi na nerwy, Edwards.

- I vice versa, Rose.

- Panie Rose... - poprawił mnie.

- Nie jestem twoją własnością! I nie będę grała w te twoje głupie gierki! - oburzyłam się.

- One nie są głupie, misiaczku - zmrużył oczy i uśmiechnął się szerzej.

- Są.

- Wcale, że nie.

- Tak.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Ta...

- Przestańcie! - wykrzyczał wkurzony Mulat. - Vicky, zbieraj się. Wychodzimy.

Gitarzysta podniósł się z kanapy i wyszedł na zewnątrz. Zachichotałam pod nosem. Rose też się zaśmiał. Tylko nasi towarzysze nie zwrócili uwagi na zaistniałą sytuację i nadal wykonywali swoje czynności, tylko tym razem Steven układał pasjansa.

- Do zobaczenia, chłopcy - pożegnałam się i lekko się uśmiechnęłam.

- A gdzie całus na pożegnanie - zapytał Axl i uniósł brew do góry.

- Nie zasługujesz, palancie - rzuciłam i obróciłam się na pięcie.

- Oj Vicky, Vicky, jesteś niegrzeczną dziewczynką. Lepiej spotulniej, bo jeszcze mogę być nieprzyjemny - usłyszałam na koniec.

A czasami już taki nie jesteś? Jakoś zbytnio nie przejęłam się jego groźbą. Wyszłam z Hell House i dołączyłam do Slasha, który czekał na mnie na podjeździe.

- No ile można na ciebie czekać? - zapytał i rozłożył ręce.

- Chciałam się pożegnać. Przepraszam. Gniewasz się na mnie? - zrobiłam maślane oczka.

- Chyba nie potrafiłbym - powiedział z uśmiechem na ustach i zarzucił mi rękę na ramię.

- Weź to - zaakcentowałam każde słowo i popatrzyłam się na niego wymownym wzrokiem.

- No dobra - zabrał rękę i uniósł dłonie w geście poddania. - Mogłabyś być milsza - dodał na koniec.

- A wy tacy jesteście?

- Vicky, skończmy ten temat, jeśli chcesz żyć z nami w zgodzie - skwitował.

Przewróciłam oczami i żwawym krokiem ruszyłam w kierunku przystanku, zostawiając Ukośnika z tyłu. Po chwili się ogarnął i dołączył do mnie. Oboje podążaliśmy chodnikiem śmiejąc się i opowiadając sobie dziwne historie. Znowu czułam się, jakbym spędzała czas z przyjacielem...

Tego wieczoru udaliśmy się do Roxy. W środku było już sporo osób, toteż zajęliśmy wolne miejsca przy barze. Slash zamówił dla nas drinki, dla mnie tradycyjnie Sex on the beach, a dla siebie Margaritę.

- Denerwuję się - stwierdziłam w pewnym momencie i zaczęłam stukać palcami o blat.

- Skarbie, wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, że jestem tutaj i jakby coś się działo to masz mnie wołać, a ja już pokażę temu gościowi, gdzie jest jego miejsce - uspokoił mnie gitarzysta, jednocześnie głaszcząc mnie po plecach.

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie ma co, Hudson wiedział, jak mnie pocieszyć. Wzięłam łyka trunku i spojrzałam prosto w czekoladowe oczy Mulata.

- Dzięki - rzuciłam.

- Ale za co? - zdziwił się.

- Za to, że mnie wspierasz w trudnych chwilach.

- No wiesz, mała, mam w tym swój interes - zaśmiał się. - Poza tym uważam cię za przyjaciółkę, a przyjaciele się wspierają.

- Tak - mruknęłam i przyłożyłam usta do czarnej słomki.

Chciałam, żeby było jak dawniej, żebym znowu mogła traktować ich, jak najbliższe mi osoby. Oni naprawdę się starają i troszczą się o mnie. Chyba na razie nie potrafię. Cały czas myślę o tym, kim dla nich teraz jestem. Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane?

- Slash - próbowałam zacząć.

- Słucham?

- Obiecaj, że nigdy nie będziesz agresywny, że nie pokażesz swojego drugiego ja.

- Vicky, przecież wiesz, że nie chcemy cię skrzywdzić - przypomniał mi.

- Wiem, ale obiecaj mi to - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.

- Skoro chcesz. Obiecuję - powiedział i uśmiechnął się. - Lepiej?

- Nawet nie wiesz jak - odwzajemniłam jego gest.

Poczułam ulgę. Spróbuję im na nowo zaufać. Oczywiście tylko wtedy, jak będą mili. Wiem, że to oni podejmują decyzję, ale nie dam sobą pomiatać i muszą o tym wiedzieć.

Wyciągnęłam z torebki paczkę Marlboro, z której wyjęłam jednego papierosa i wsadziłam go do ust, po czym podałam resztę w stronę mojego towarzysza.

- Chcesz? - zapytałam w miarę wyraźnie.

Chłopak wyciągnął jedną fajkę i oddał mi opakowanie, które następnie schowałam. Odpalił papierosa, po czym podał mi zapalniczkę, abym mogła zrobić to samo. Zaciągnęłam się dymem i próbowałam się zrelaksować, podczas gdy gitarzysta wyruszył na poszukiwanie popielniczki. Chciałam już mieć wszystko za sobą. Szybki numerek i będę mogła wrócić do siebie. Po chwili mój towarzysz wrócił razem ze swoją zdobyczą, nad którą strzepnęłam fajkę.

- Jak długo będę musiała jeszcze czekać? - zapytałam podczas, gdy on pociągał papierosa.

- Widzisz tego faceta? - wypuścił dym i wskazał za moje plecy.

Odwróciłam się i spojrzałam w tamtym kierunku. Na dużej, czarnej kanapie siedział młody mężczyzna. Miał krótkie, brązowe włosy i kilkudniowy zarost. Był niezwykle przystojny i też trochę ode mnie młodszy. Ubrany był w granatową koszulę, której dwa pierwsze guziki były rozpięte. Z wyglądu trochę przypominał Chrisa. Siedział sam przy stoliku, na którym stały dwa kieliszki z czerwonym winem. Zorientował się, że mu się przyglądam. Spojrzał na mnie i posłał mi przyjacielski uśmiech. Odwróciłam się w stronę baru i dokończyłam drinka.

- Może i widzę - rzuciłam krótko, znowu zaczynając bawić się palcami.

- Czeka na ciebie. Eddie go przysłał.

- Od kiedy mój ukochany szef wybiera mi klientów?

- Od zawsze. Przecież nie musimy cały czas tego robić, dlatego Eddie czasami przejmuje pałeczkę.

- Slash, to jest jakiś małolat - skwitowałam patrząc z politowaniem na mojego towarzysza.

- No i? - wzruszył ramionami.

- Nie sądzisz, że może coś jest nie tak? Zazwyczaj tacy mają dziewczynę, a nie korzystają z usług prostytutek - zauważyłam.

- Żabko, przesadzasz - uśmiechnął się. - Dasz radę - poklepał mnie po plecach.

- Skończcie z tymi zwierzątkami, bo się porzygam - wystawiłam mu język.

- Przecież to lubisz, rybko - zaśmiał się.

Palnęłam go w ramię, a gitarzysta zaczął udawać, że spada z krzesła. Niestety Hudson jest trochę niezręczny i naprawdę zaliczył bliskie spotkanie z podłogą, na co wybuchnęłam histerycznym śmiechem.

- Nie śmiej się ze mnie - oburzył się Mulat.

- Nie mogę - złapałam się za brzuch.

- To przynajmniej pomóż mi wstać, a nie stoisz jak kołek!

Pokręciłam głową i podałam rękę Ukośnikowi, ale on zamiast wstać, pociągnął mnie na dół. Teraz oboje siedzieliśmy na zimnej podłodze i śmialiśmy się wniebogłosy, kompletnie nie zwracając uwagi na innych, którzy dziwnie się na nas patrzyli. Po chwili ogarnęłam się i wstałam, a następnie się otrzepałam. Mój towarzysz zrobił to samo. Staliśmy koło baru i uśmiechając się, patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

- Victoria...

- Tak, Slash?

- Wiesz, że powinnaś do niego iść - oznajmił.

- A już było tak miło... - wypuściłam głośno powietrze i założyłam ręce na piersi.

- Nie przesadzaj. Raz, dwa i po wszystkim. Na pewno nie będzie tak źle - próbował mnie pocieszyć, ale nie za bardzo mu wychodziło.

- Nie pomagasz. Poza tym, dlaczego wy myślicie tylko o kasie? Jesteście egoistami i materialistami.

- Ale i tak nas kochasz - cmoknął powietrze.

- Fu... - skrzywiłam się.

- Tak po przyjacielsku - poprawił się.

- Hmm... - udawałam, że się zastanawiam. - Raczej, nie.

Mulat momentalnie posmutniał, ale nie zwróciłam na to uwagi. Prędzej, czy później mu przejdzie. Obróciłam się na pięcie i podeszłam bliżej chłopaka, który na mnie czekał. Od razu, kiedy mnie zauważył, zaczął się uśmiechać.

- Hej, mogę się dosiąść? - zapytałam, próbując oczarować go swoją osobą. Załatwię to szybko i bezboleśnie.

- Jasne - zajęłam miejsce obok bruneta. - Niech zgadnę, panna Edwards?

- Brawo Sherlocku. A ty, jak się nazywasz?

- Greg Collins. Miło mi cię poznać Victorio.

- Wystarczy Vicky. Wzajemnie - uśmiechnęłam się.

Chłopak podał mi kieliszek z winem. Chwilę wahałam się, czy go wypić. No bo w sumie, to mógł tam czegoś dosypać. Tylko po co, skoro i tak pójdę z nim do łóżka? A może nie chce mi zapłacić? Nie, raczej wygląda na bogatego. Niepewnie wzięłam łyk trunku, po chwili chłopak zrobił to samo.

- Czym się zajmujesz? - zapytał.

- Serio, jeszcze się nie domyśliłeś? - zdziwiłam się. Czyżby Eddie mu nie powiedział?

- Chodzi mi, czy robisz coś poza tym... - poczuł się zakłopotany.

- Puszczaniem się na prawo i lewo? Tańczę, ale raczej taniec towarzyski niż pole dance - rzuciłam oschle.

- Fajna pasja. Może mnie też kiedyś nauczysz tańczyć - zaśmiał się.

- O co ci chodzi?! - zapytałam oburzona. - Nie możemy tego od razu zrobić i po kłopocie?

- Nie zamierzam cię wykorzystać - powiedział spokojnym głosem. - Po prostu chcę cię lepiej poznać. Sądzę, że w środku jesteś naprawdę wyjątkową osobą, a tylko na zewnątrz sprawiasz wrażenie opryskliwej laski - złapał moją dłoń, ale szybko ją zabrałam.

- Ale po co? Nie możesz sobie znaleźć normalnych przyjaciół?

- Skrzywdziłem kogoś i teraz chcę to nadrobić - nagle posmutniał.

- No to może pogadaj z tą osobą, a nie ze mną? - nie wiem dlaczego, ale miałam go dosyć.

- Za późno...

Wytrzeszczyłam oczy. Czy on kogoś zabił? Mam nadzieję, że nie bo jakoś nie mam ochoty zadawać się z mordercą. Przypomniałam sobie najgorszą chwilę w moim życiu. Może nie powinnam go zbyt pochopnie oceniać?

- Przepraszam, nie wiedziałam... - próbowałam nadrobić moje niewłaściwe zachowanie. - Może opowiesz mi coś o sobie?

- A co chcesz wiedzieć? - zapytał i pociągnął łyk wina.

- Co robisz?

- W chwili obecnej zrobiłem sobie gap year, ale za rok zamierzam pójść na studia. Jak na razie pracuję w firmie wujka i pomieszkuje w jego mieszkaniu, ponieważ on wyjechał do Anglii.

- Fajnie ci - skomentowałam przekręcając placami nóżkę od kieliszka. - Ja niestety nie mam tak kolorowo...

- Daj spokój - położył dłoń na mojej łopatce. - Na pewno nie jest tak źle. Vicky, to tylko stan przejściowy...

- Wiesz co, Greg? Nie rozmawiajmy o mojej pracy, bo brzydzę się tym, ale obiecaj mi, że będziemy się częściej spotykać. Potrzebuję takiej odskoczni - popatrzyłam prosto w jego szare oczy.

- Jasne - odparł i delikatnie się uśmiechnął. - Będę męczył cię swoją osobą w każdy twój wolny wieczór, aż będziesz mnie miała dość.

- Wątpię - zaśmiałam się. - To co, za nas? - podniosłam kieliszek do góry.

- Za nas.

Chłopak zrobił to samo i stuknęliśmy się kieliszkami, po czym oboje upiliśmy podobną ilość trunku.

- Opowiedz mi coś pozytywnego o sobie - poprosił, po czym oparł głowę o rękę, której łokieć leżał na blacie.

- Skoro chcesz - poprawiłam włosy i próbowałam zebrać myśli. - Czasami za bardzo dbam o innych - pomyślałam o Gunsach, ale natychmiast wyrzuciłam ich z mojej głowy. - Staram się łatwo nie poddawać, lubię zawierać nowe znajomości i nie lubię opowiadać o sobie - zaśmiałam się.

- Okay, rozumiem - wyciągnął ręce w geście poddania. - W takim razie porozmawiajmy o trunkach - powiedział i obrócił w palcach kieliszek.

- Spoko - uśmiechnęłam się.

Siedzieliśmy z dobre dwie godziny i rozmawialiśmy o niczym. Nawet się nie spodziewałam, że Greg może być tak fajnym facetem. W dodatku świetnie się z nim pije. Opróżniliśmy razem butelkę wina, którą zamówił. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Przy nim udaję mi się zapomnieć o codziennych problemach, chociaż na chwilę poczuć się normalną dziewczyną...

Pożegnałam się z Collinsem i poszłam w stronę baru, gdzie siedział ledwo przytomny Slash. Pokręciłam głową i złapałam go w pół. Miał problem z poruszaniem się, przez co trudno mi było gdziekolwiek z nim pójść. Zapłaciłam barmanowi za zamówienie gitarzysty i jakoś powoli zaprowadziłam go do wyjścia. Na zewnątrz złapałam taksówkę, która zawiozła nas prosto pod drzwi Hell House. Ułożyłam Ukośnika na kanapie w pustym i ciemnym salonie. Kurde, oni nawet na noc nie zamykają drzwi. Wróciłam do pojazdu, którym dotarłam pod mój blok. Zapłaciłam kierowcy ostatnimi drobnymi, jakie posiadałam i ruszyłam w stronę mieszkania, uprzednio zdejmując szpilki, które już trochę mnie gniotły. Ostrożnie przekręciłam kluczyk w drzwiach i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się niezwykły widok...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Co powiecie na nowe numerowanie rozdziałów? Uznałam, że cyfry rzymskie mogą stać się uciążliwe, jak dojdziemy do pięćdziesiątego rozdziału i wyżej. Tak, planuję aż tyle napisać ;) Wgl co sądzicie o Gregu, namiesza? Jesteście ciekawi, kogo skrzywdził i jak? Btw zdecydowałam się, że ''odtwórcą'' roli Collinsa będzie Robert Pattinson. Wybrałam go tylko z jednego względu - ma dużo zdjęć z Kristen Stweart (Victoria Edwards - przyp. aut.). Sądzicie, że ta znajomość to będzie coś więcej niż przyjaźń?  A co z Rosem? Może przestaną grać w ''głupie gierki'' i dadzą sobie kolejną szansę?  I czy GN'R uda się dogadać z Hope? Wszystkiego dowiecie się czytając kolejne rozdziały ;)

Postaram się jeszcze dzisiaj wrzucić Wam opis nowego bohatera ;)

To co, 2 komentarze i jedziemy dalej?

Do następnego ;)

3 komentarze:

  1. Tak, takie liczby są zdecydowanie wygodniejsze. No i cieszę się, że planujesz pisać jeszcze dużo rozdziałów i szybko nie skończyć, bo gdybyś skończyła byłoby mi smutno :/ Cieszę się, że Bell na początku spotkała fajnego chłopaka, który nie chciał jej tylko wykorzystać. I jestem ciekawa, co to za niesamowity widok ujrzała, gdy wróciła do domu. Prawdę mówiąc, chcę by z Rose'm skończyły się te gierki. I W sumie to mogliby do siebie wrócić. Ale to Twój wybór. Czekam na następny rozdział, składam najlepsze życzenia i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. To takie dziwne jak oni ją traktują..nie rozumiem czemu ona się na to zgodziła i nie reaguje na ich zachowanie w stosunku do niej..intrygujące. Ciekawe jak się dalej potoczy :D
    Dodasz kolejny dzisiaj? :33 *słodkie oczka*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię, żebym znalazła czas, ale postaram się chociaż zacząć pisać ;)

      Usuń

Jeśli przeczytałeś rozdział, miło byłoby, gdybyś zostawił komentarz. Może być nawet lubię kisiel, a rozdział jest ok/beznadziejny. Spokojnie, ja nie gryzę. Chcę zobaczyć, ile osób tak naprawdę czyta moje opowiadanie. Piszę dla siebie, ale publikuję dla Was, przez co oczekuję Waszej opinii, oczywiście nic na siłę. Po prostu nie lubię, kiedy moja praca idzie na marne.Każde cenne rady są mile widziane 😉 Nawet nie wiecie, jak to motywuje 😉 Wulgarne komentarze oczywiście będą usuwane.



⭐Allie