W końcu nadszedł ten dzień. Mój pierwszy wieczór w nowej pracy. Jakoś mnie to nie cieszy. Cóż, może nie będzie tak źle?
Wzięłam szybki prysznic i stanęłam przed otwartą szafą. W co ja się ubiorę? To jest chyba dylemat każdej kobiety. W końcu postawiłam na małą czarną na ramiączkach i wysokie, czarne szpilki, czyli to co zawsze. Pomalowałam powieki czarnym cieniem, wytuszowałam rzęsy i podkreśliłam usta czerwoną szminką. Przeczesałam włosy szczotką i zostawiłam je rozpuszczone. Ostatni raz spojrzałam w lustro. Wyglądałam tak, jak powinnam, czyli jak dziwka. Zacisnęłam usta w wąską linię i zabrałam torebkę oraz ramoneskę. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę najbliższego przystanku autobusowego.
Wysiadłam niedaleko Hell House. Było dość chłodno, poza tym byłam bardzo poddenerwowana. Dlaczego ja to robię? Co kawałek słyszałam pogwizdywanie i niemiłe komentarze skierowane w moją stronę. Czułam się niekomfortowo i najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Przyspieszyłam nieco i starałam się nie zwracać uwagi na innych, co nie było takie proste. Niby droga nie była długa, ale wydawała się nigdy nie kończyć. W końcu dotarłam pod dom chłopaków. Chwilę się wahałam, po czym stwierdziłam, że nie ma już czasu na ucieczkę. Delikatnie uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Gunsi siedzieli na kanapie w salonie i najwidoczniej jamowali. Slash i Stradlin grali coś na gitarach akustycznych, Rose próbował coś śpiewać, a Duff zapisywał wszystko na kartce. Tylko Steven siedział nieprzejęty i układał kostkę Rubika. Oczywiście na stole leżały puste butelki sprzed tygodnia, jak i te otwarte dosłownie przed chwilą. Najwidoczniej chłopcy nie potrafią tworzyć na trzeźwo. Od razu, jak mnie zobaczyli, zrobili sobie małą przerwę.
- Hej. Jestem gotowa - przywitałam się.
Adler przerwał na chwilę wykonywaną czynność, popatrzył na mnie, uśmiechnął się i pomachał do mnie, po czym znowu wrócił do układania kostki. Reszta rzuciła tylko oschłe cześć i zabrali się za opróżnianie Danielsa ze szklanek. Ostatnio zaczęli kulturalniej pić, co mnie nieco zdziwiło.
- Slash, tak jak się umawialiśmy, pójdziesz dziś z Victorią. Pamiętaj, aby mieć ją na oku - rzucił basista i wyszedł po coś do kuchni.
Zdziwiłam się i podążyłam za nim. Nie miałam ochoty wychodzić nigdzie z Hudsonem. Wiem, że mają te swoje zasady, ale kto powiedział, że będę się do nich dostosowywać. Stanęłam w progu i zauważyłam, jak blondyn wyjmuje z lodówki pudding czekoladowy. No tak, przecież nie miał im kto ugotować czegoś bardziej odżywczego. Chłopak wyciągnął łyżeczkę z szuflady i usiadł przy stole, po czym zabrał się do konsumpcji deseru.
- Dlaczego nie mogę iść z Izzym albo Stevenem? - zapytałam.
- Po pierwsze, to ja tutaj decyduję, a po drugie, bo idziesz ze Slashem - rzucił nawet nie patrząc w moim kierunku.
- Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Skarbie - posłał mi czarujące spojrzenie. - Pracujemy. Potrzebujemy zebrać materiał, bo udało nam się w końcu umówić na rozmowę z Hope. Przykro mi, ale Izzy i Steven są nam potrzebni.
- A wasz gitarzysta prowadzący nie? - zapytałam oburzona. - Poza tym Popcorn nie robi nic pożytecznego - zauważyłam.
Oblizał łyżeczkę i włożył ją do kubeczka, który odłożył na stół. Ostrożnie podszedł do mnie. Poczułam ciarki na ciele i gwałtownie zrobiłam krok do tyłu. Niestety trafiłam na ścianę. McKagan lekko się uśmiechnął, po czym objął mnie w pasie i przysunął twarz bliżej mojej tak, że czułam na szyi jego oddech.
- Kochanie, Slash już zrobił swoją robotę, a Adler jeszcze może się nam przydać. Albo grzecznie z nim pójdziesz, albo ukarzemy cię za nieposłuszeństwo, a tego chyba nie chcesz - wyszeptał mi do ucha.
- Nie zrobicie tego - wysapałam. Mój oddech był lekko przyspieszony, poza tym czułam się niekomfortowo i miałam ciarki na całym ciele. Dlaczego on tak na mnie działa?
- Oczywiście, że nie chcemy cię skrzywdzić, księżniczko, ale nie dajesz nam wyboru - jego głos był niezwykle przenikający.
- Zgadzam się - powiedziałam niemal bezgłośnie i przełknęłam ślinę. Zamknęłam oczy i próbowałam przestać o nim myśleć. Chciałam, żeby się ode mnie odsunął.
Poczułam, jak chłopak zabiera swoją rękę i oddala się od mojej twarzy. Otworzyłam oczy i spojrzałam na blondyna, który jakby nic siedział przy stole i kończył jeść kolację.
- Miłego wieczoru Vicky - posłał mi pogodny uśmiech.
Zdziwiłam się. Dlaczego oni się tak zachowują? Bez słowa zostawiłam basistę samego w kuchni i wróciłam do salonu, w którym Stradlin i Rose coś razem pisali, a Adler i Hudson grali w karty.
- To już nie układasz kostki? - zapytałam perkusisty.
- Już jest ułożona - rzucił, nie odrywając wzorku od kart.
Spojrzałam na stolik i zdziwiłam się. Blondyn miał rację. Leżała tam ta sama kostka Rubika, którą się wcześniej bawił, tylko była już ułożona. Chyba muszę bardziej w niego wierzyć. Wzięłam pierwszą szklankę z brzegu i wypiłam resztkę alkoholu, która się w niej znajdowała. Musiałam się jakoś znieczulić.
- Ej, to było moje! - oburzył się Rudzielec.
- Ups... - delikatnie się uśmiechnęłam, wkładając w to cały swój urok osobisty. Może uda mi się go troszkę załagodzić i nie wybuchnie złością.
- Z tobą... - rzucił i przewrócił oczami. - Jeszcze się rozliczymy... - posłał mi uśmieszek cwaniaczka.
- Chciałbyś...
- No a jak. Coraz bardziej działasz mi na nerwy, Edwards.
- I vice versa, Rose.
- Panie Rose... - poprawił mnie.
- Nie jestem twoją własnością! I nie będę grała w te twoje głupie gierki! - oburzyłam się.
- One nie są głupie, misiaczku - zmrużył oczy i uśmiechnął się szerzej.
- Są.
- Wcale, że nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Ta...
- Przestańcie! - wykrzyczał wkurzony Mulat. - Vicky, zbieraj się. Wychodzimy.
Gitarzysta podniósł się z kanapy i wyszedł na zewnątrz. Zachichotałam pod nosem. Rose też się zaśmiał. Tylko nasi towarzysze nie zwrócili uwagi na zaistniałą sytuację i nadal wykonywali swoje czynności, tylko tym razem Steven układał pasjansa.
- Do zobaczenia, chłopcy - pożegnałam się i lekko się uśmiechnęłam.
- A gdzie całus na pożegnanie - zapytał Axl i uniósł brew do góry.
- Nie zasługujesz, palancie - rzuciłam i obróciłam się na pięcie.
- Oj Vicky, Vicky, jesteś niegrzeczną dziewczynką. Lepiej spotulniej, bo jeszcze mogę być nieprzyjemny - usłyszałam na koniec.
A czasami już taki nie jesteś? Jakoś zbytnio nie przejęłam się jego groźbą. Wyszłam z Hell House i dołączyłam do Slasha, który czekał na mnie na podjeździe.
- No ile można na ciebie czekać? - zapytał i rozłożył ręce.
- Chciałam się pożegnać. Przepraszam. Gniewasz się na mnie? - zrobiłam maślane oczka.
- Chyba nie potrafiłbym - powiedział z uśmiechem na ustach i zarzucił mi rękę na ramię.
- Weź to - zaakcentowałam każde słowo i popatrzyłam się na niego wymownym wzrokiem.
- No dobra - zabrał rękę i uniósł dłonie w geście poddania. - Mogłabyś być milsza - dodał na koniec.
- A wy tacy jesteście?
- Vicky, skończmy ten temat, jeśli chcesz żyć z nami w zgodzie - skwitował.
Przewróciłam oczami i żwawym krokiem ruszyłam w kierunku przystanku, zostawiając Ukośnika z tyłu. Po chwili się ogarnął i dołączył do mnie. Oboje podążaliśmy chodnikiem śmiejąc się i opowiadając sobie dziwne historie. Znowu czułam się, jakbym spędzała czas z przyjacielem...
Tego wieczoru udaliśmy się do Roxy. W środku było już sporo osób, toteż zajęliśmy wolne miejsca przy barze. Slash zamówił dla nas drinki, dla mnie tradycyjnie Sex on the beach, a dla siebie Margaritę.
- Denerwuję się - stwierdziłam w pewnym momencie i zaczęłam stukać palcami o blat.
- Skarbie, wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, że jestem tutaj i jakby coś się działo to masz mnie wołać, a ja już pokażę temu gościowi, gdzie jest jego miejsce - uspokoił mnie gitarzysta, jednocześnie głaszcząc mnie po plecach.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie ma co, Hudson wiedział, jak mnie pocieszyć. Wzięłam łyka trunku i spojrzałam prosto w czekoladowe oczy Mulata.
- Dzięki - rzuciłam.
- Ale za co? - zdziwił się.
- Za to, że mnie wspierasz w trudnych chwilach.
- No wiesz, mała, mam w tym swój interes - zaśmiał się. - Poza tym uważam cię za przyjaciółkę, a przyjaciele się wspierają.
- Tak - mruknęłam i przyłożyłam usta do czarnej słomki.
Chciałam, żeby było jak dawniej, żebym znowu mogła traktować ich, jak najbliższe mi osoby. Oni naprawdę się starają i troszczą się o mnie. Chyba na razie nie potrafię. Cały czas myślę o tym, kim dla nich teraz jestem. Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane?
- Slash - próbowałam zacząć.
- Słucham?
- Obiecaj, że nigdy nie będziesz agresywny, że nie pokażesz swojego drugiego ja.
- Vicky, przecież wiesz, że nie chcemy cię skrzywdzić - przypomniał mi.
- Wiem, ale obiecaj mi to - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Skoro chcesz. Obiecuję - powiedział i uśmiechnął się. - Lepiej?
- Nawet nie wiesz jak - odwzajemniłam jego gest.
Poczułam ulgę. Spróbuję im na nowo zaufać. Oczywiście tylko wtedy, jak będą mili. Wiem, że to oni podejmują decyzję, ale nie dam sobą pomiatać i muszą o tym wiedzieć.
Wyciągnęłam z torebki paczkę Marlboro, z której wyjęłam jednego papierosa i wsadziłam go do ust, po czym podałam resztę w stronę mojego towarzysza.
- Chcesz? - zapytałam w miarę wyraźnie.
Chłopak wyciągnął jedną fajkę i oddał mi opakowanie, które następnie schowałam. Odpalił papierosa, po czym podał mi zapalniczkę, abym mogła zrobić to samo. Zaciągnęłam się dymem i próbowałam się zrelaksować, podczas gdy gitarzysta wyruszył na poszukiwanie popielniczki. Chciałam już mieć wszystko za sobą. Szybki numerek i będę mogła wrócić do siebie. Po chwili mój towarzysz wrócił razem ze swoją zdobyczą, nad którą strzepnęłam fajkę.
- Jak długo będę musiała jeszcze czekać? - zapytałam podczas, gdy on pociągał papierosa.
- Widzisz tego faceta? - wypuścił dym i wskazał za moje plecy.
Odwróciłam się i spojrzałam w tamtym kierunku. Na dużej, czarnej kanapie siedział młody mężczyzna. Miał krótkie, brązowe włosy i kilkudniowy zarost. Był niezwykle przystojny i też trochę ode mnie młodszy. Ubrany był w granatową koszulę, której dwa pierwsze guziki były rozpięte. Z wyglądu trochę przypominał Chrisa. Siedział sam przy stoliku, na którym stały dwa kieliszki z czerwonym winem. Zorientował się, że mu się przyglądam. Spojrzał na mnie i posłał mi przyjacielski uśmiech. Odwróciłam się w stronę baru i dokończyłam drinka.
- Może i widzę - rzuciłam krótko, znowu zaczynając bawić się palcami.
- Czeka na ciebie. Eddie go przysłał.
- Od kiedy mój ukochany szef wybiera mi klientów?
- Od zawsze. Przecież nie musimy cały czas tego robić, dlatego Eddie czasami przejmuje pałeczkę.
- Slash, to jest jakiś małolat - skwitowałam patrząc z politowaniem na mojego towarzysza.
- No i? - wzruszył ramionami.
- Nie sądzisz, że może coś jest nie tak? Zazwyczaj tacy mają dziewczynę, a nie korzystają z usług prostytutek - zauważyłam.
- Żabko, przesadzasz - uśmiechnął się. - Dasz radę - poklepał mnie po plecach.
- Skończcie z tymi zwierzątkami, bo się porzygam - wystawiłam mu język.
- Przecież to lubisz, rybko - zaśmiał się.
Palnęłam go w ramię, a gitarzysta zaczął udawać, że spada z krzesła. Niestety Hudson jest trochę niezręczny i naprawdę zaliczył bliskie spotkanie z podłogą, na co wybuchnęłam histerycznym śmiechem.
- Nie śmiej się ze mnie - oburzył się Mulat.
- Nie mogę - złapałam się za brzuch.
- To przynajmniej pomóż mi wstać, a nie stoisz jak kołek!
Pokręciłam głową i podałam rękę Ukośnikowi, ale on zamiast wstać, pociągnął mnie na dół. Teraz oboje siedzieliśmy na zimnej podłodze i śmialiśmy się wniebogłosy, kompletnie nie zwracając uwagi na innych, którzy dziwnie się na nas patrzyli. Po chwili ogarnęłam się i wstałam, a następnie się otrzepałam. Mój towarzysz zrobił to samo. Staliśmy koło baru i uśmiechając się, patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Victoria...
- Tak, Slash?
- Wiesz, że powinnaś do niego iść - oznajmił.
- A już było tak miło... - wypuściłam głośno powietrze i założyłam ręce na piersi.
- Nie przesadzaj. Raz, dwa i po wszystkim. Na pewno nie będzie tak źle - próbował mnie pocieszyć, ale nie za bardzo mu wychodziło.
- Nie pomagasz. Poza tym, dlaczego wy myślicie tylko o kasie? Jesteście egoistami i materialistami.
- Ale i tak nas kochasz - cmoknął powietrze.
- Fu... - skrzywiłam się.
- Tak po przyjacielsku - poprawił się.
- Hmm... - udawałam, że się zastanawiam. - Raczej, nie.
Mulat momentalnie posmutniał, ale nie zwróciłam na to uwagi. Prędzej, czy później mu przejdzie. Obróciłam się na pięcie i podeszłam bliżej chłopaka, który na mnie czekał. Od razu, kiedy mnie zauważył, zaczął się uśmiechać.
- Hej, mogę się dosiąść? - zapytałam, próbując oczarować go swoją osobą. Załatwię to szybko i bezboleśnie.
- Jasne - zajęłam miejsce obok bruneta. - Niech zgadnę, panna Edwards?
- Brawo Sherlocku. A ty, jak się nazywasz?
- Greg Collins. Miło mi cię poznać Victorio.
- Wystarczy Vicky. Wzajemnie - uśmiechnęłam się.
Chłopak podał mi kieliszek z winem. Chwilę wahałam się, czy go wypić. No bo w sumie, to mógł tam czegoś dosypać. Tylko po co, skoro i tak pójdę z nim do łóżka? A może nie chce mi zapłacić? Nie, raczej wygląda na bogatego. Niepewnie wzięłam łyk trunku, po chwili chłopak zrobił to samo.
- Czym się zajmujesz? - zapytał.
- Serio, jeszcze się nie domyśliłeś? - zdziwiłam się. Czyżby Eddie mu nie powiedział?
- Chodzi mi, czy robisz coś poza tym... - poczuł się zakłopotany.
- Puszczaniem się na prawo i lewo? Tańczę, ale raczej taniec towarzyski niż pole dance - rzuciłam oschle.
- Fajna pasja. Może mnie też kiedyś nauczysz tańczyć - zaśmiał się.
- O co ci chodzi?! - zapytałam oburzona. - Nie możemy tego od razu zrobić i po kłopocie?
- Nie zamierzam cię wykorzystać - powiedział spokojnym głosem. - Po prostu chcę cię lepiej poznać. Sądzę, że w środku jesteś naprawdę wyjątkową osobą, a tylko na zewnątrz sprawiasz wrażenie opryskliwej laski - złapał moją dłoń, ale szybko ją zabrałam.
- Ale po co? Nie możesz sobie znaleźć normalnych przyjaciół?
- Skrzywdziłem kogoś i teraz chcę to nadrobić - nagle posmutniał.
- No to może pogadaj z tą osobą, a nie ze mną? - nie wiem dlaczego, ale miałam go dosyć.
- Za późno...
Wytrzeszczyłam oczy. Czy on kogoś zabił? Mam nadzieję, że nie bo jakoś nie mam ochoty zadawać się z mordercą. Przypomniałam sobie najgorszą chwilę w moim życiu. Może nie powinnam go zbyt pochopnie oceniać?
- Przepraszam, nie wiedziałam... - próbowałam nadrobić moje niewłaściwe zachowanie. - Może opowiesz mi coś o sobie?
- A co chcesz wiedzieć? - zapytał i pociągnął łyk wina.
- Co robisz?
- W chwili obecnej zrobiłem sobie gap year, ale za rok zamierzam pójść na studia. Jak na razie pracuję w firmie wujka i pomieszkuje w jego mieszkaniu, ponieważ on wyjechał do Anglii.
- Fajnie ci - skomentowałam przekręcając placami nóżkę od kieliszka. - Ja niestety nie mam tak kolorowo...
- Daj spokój - położył dłoń na mojej łopatce. - Na pewno nie jest tak źle. Vicky, to tylko stan przejściowy...
- Wiesz co, Greg? Nie rozmawiajmy o mojej pracy, bo brzydzę się tym, ale obiecaj mi, że będziemy się częściej spotykać. Potrzebuję takiej odskoczni - popatrzyłam prosto w jego szare oczy.
- Jasne - odparł i delikatnie się uśmiechnął. - Będę męczył cię swoją osobą w każdy twój wolny wieczór, aż będziesz mnie miała dość.
- Wątpię - zaśmiałam się. - To co, za nas? - podniosłam kieliszek do góry.
- Za nas.
Chłopak zrobił to samo i stuknęliśmy się kieliszkami, po czym oboje upiliśmy podobną ilość trunku.
- Opowiedz mi coś pozytywnego o sobie - poprosił, po czym oparł głowę o rękę, której łokieć leżał na blacie.
- Skoro chcesz - poprawiłam włosy i próbowałam zebrać myśli. - Czasami za bardzo dbam o innych - pomyślałam o Gunsach, ale natychmiast wyrzuciłam ich z mojej głowy. - Staram się łatwo nie poddawać, lubię zawierać nowe znajomości i nie lubię opowiadać o sobie - zaśmiałam się.
- Okay, rozumiem - wyciągnął ręce w geście poddania. - W takim razie porozmawiajmy o trunkach - powiedział i obrócił w palcach kieliszek.
- Spoko - uśmiechnęłam się.
Siedzieliśmy z dobre dwie godziny i rozmawialiśmy o niczym. Nawet się nie spodziewałam, że Greg może być tak fajnym facetem. W dodatku świetnie się z nim pije. Opróżniliśmy razem butelkę wina, którą zamówił. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Przy nim udaję mi się zapomnieć o codziennych problemach, chociaż na chwilę poczuć się normalną dziewczyną...
Pożegnałam się z Collinsem i poszłam w stronę baru, gdzie siedział ledwo przytomny Slash. Pokręciłam głową i złapałam go w pół. Miał problem z poruszaniem się, przez co trudno mi było gdziekolwiek z nim pójść. Zapłaciłam barmanowi za zamówienie gitarzysty i jakoś powoli zaprowadziłam go do wyjścia. Na zewnątrz złapałam taksówkę, która zawiozła nas prosto pod drzwi Hell House. Ułożyłam Ukośnika na kanapie w pustym i ciemnym salonie. Kurde, oni nawet na noc nie zamykają drzwi. Wróciłam do pojazdu, którym dotarłam pod mój blok. Zapłaciłam kierowcy ostatnimi drobnymi, jakie posiadałam i ruszyłam w stronę mieszkania, uprzednio zdejmując szpilki, które już trochę mnie gniotły. Ostrożnie przekręciłam kluczyk w drzwiach i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się niezwykły widok...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co powiecie na nowe numerowanie rozdziałów? Uznałam, że cyfry rzymskie mogą stać się uciążliwe, jak dojdziemy do pięćdziesiątego rozdziału i wyżej. Tak, planuję aż tyle napisać ;) Wgl co sądzicie o Gregu, namiesza? Jesteście ciekawi, kogo skrzywdził i jak? Btw zdecydowałam się, że ''odtwórcą'' roli Collinsa będzie Robert Pattinson. Wybrałam go tylko z jednego względu - ma dużo zdjęć z Kristen Stweart (Victoria Edwards - przyp. aut.). Sądzicie, że ta znajomość to będzie coś więcej niż przyjaźń? A co z Rosem? Może przestaną grać w ''głupie gierki'' i dadzą sobie kolejną szansę? I czy GN'R uda się dogadać z Hope? Wszystkiego dowiecie się czytając kolejne rozdziały ;)
Postaram się jeszcze dzisiaj wrzucić Wam opis nowego bohatera ;)
To co, 2 komentarze i jedziemy dalej?
Do następnego ;)
Tak, takie liczby są zdecydowanie wygodniejsze. No i cieszę się, że planujesz pisać jeszcze dużo rozdziałów i szybko nie skończyć, bo gdybyś skończyła byłoby mi smutno :/ Cieszę się, że Bell na początku spotkała fajnego chłopaka, który nie chciał jej tylko wykorzystać. I jestem ciekawa, co to za niesamowity widok ujrzała, gdy wróciła do domu. Prawdę mówiąc, chcę by z Rose'm skończyły się te gierki. I W sumie to mogliby do siebie wrócić. Ale to Twój wybór. Czekam na następny rozdział, składam najlepsze życzenia i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo takie dziwne jak oni ją traktują..nie rozumiem czemu ona się na to zgodziła i nie reaguje na ich zachowanie w stosunku do niej..intrygujące. Ciekawe jak się dalej potoczy :D
OdpowiedzUsuńDodasz kolejny dzisiaj? :33 *słodkie oczka*
Wątpię, żebym znalazła czas, ale postaram się chociaż zacząć pisać ;)
Usuń