środa, 30 marca 2016

32. I also have some feelings



- Duff, co się stało? - zapytałam troskliwie.

Chłopak odwrócił się w moją stronę, dzięki czemu mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Nie wyglądał dobrze, a na jego twarzy malowało się niezadowolenie. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego.

- Czy człowiek nie może już w spokoju napić się wódki we własnej kuchni?! - wykrzyczał.

- Chcę tylko porozmawiać - starałam się zachować spokój.

Blondyn opróżnił szklankę, po czym ponownie ją napełnił. To było normalne, że topił smutki w alkoholu. W sumie to on nawet nie potrzebował pretekstu, żeby się napić.

- To nie jest twoja sprawa - odparł, podkreślając każde słowo.

- Nie wiem, co się miedzy wami wydarzyło, ale wiem jedno. Duff, pod tą całą warstwą brutalności kryje się troskliwy facet. Ty nie chcesz jej skrzywdzić, ale takim zachowaniem to robisz - próbowałam przemówić mu do rozumu.

- Myślisz, że jesteś taka fajna i możesz mi mówić, co mam robić? - zapytał i spojrzał na mnie ze zdziwieniem, po czym się zaśmiał. - Otóż nie. Poza tym nie wiesz, jak było.

- To mi opowiedz - rzuciłam.

- Widzę, że nie dasz mi spokoju - mruknął. - Pocałowała mnie. Lepiej? - w jego głosie słychać było ironię.

Podniósł szklankę i upił z niej sporego łyka, przez co trochę się skrzywił. Rozumiałam, że cierpi, ale w chwili obecnej nie robi nic, żeby to zmienić.

wtorek, 29 marca 2016

31. When did you start courting?



Od wczoraj mamy z Chrisem ciche dni. Zaczyna mnie to strasznie irytować, ale staram się go zrozumieć. Zraniłam go, ale w tej sytuacji to było jedyne dobre rozwiązanie.

Jak zazwyczaj w południe, udałam się na zajęcia z Jack'em. Za oknem świeciło słońce, więc postawiłam na podarte jeansy, biały top i ramoneskę. Oczywiście do kompletu założyłam jeszcze moje ukochane lenonki. Zjadłam coś na szybko, posyłając tylko krótkie cześć Pittmanowi, który siedział w kuchni i pił kawę. Nie odpowiedział mi, ale kto by się spodziewał jakiejkolwiek reakcji z jego strony? Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z mieszkania, aby następnie udać się na metro.

Starałam się, jak najszybciej pokonać schody National Theatre i zaleźć się w sali baletowej. Typowa ja musiałam być spóźniona. Cała zdyszana wbiegłam do pomieszczenia, w którym czekał już na mnie lekko poddenerwowany Icarus.

  - Zegarka to w domu nie mam? - zapytał z nutą nieuprzejmości w głosie.

  - Przepraszam - wysapałam. - Metro mi odjechało i musiałam czekać na następne.

  - Bidulka - złożył ręce i udawał zmartwienie. - Może czas zainwestować w samochód?

  - Jak na razie jestem na etapie wyrabiania prawa jazdy - poinformowałam go oschle.

  - Kiepsko ci to idzie, - skomentował - dlatego pomogę ci i pokażę, gdzie jest urząd - uśmiechnął się dosyć sztucznie.

  - Pff... Sama trafię - prychnęłam.

  - Nie wątpię, ale wolę mieć pewność, że to zrobisz. Może jak będziesz jeździć samochodem, to będziesz punktualnie. Wiesz, że nienawidzę spóźnialskich, a ty to notorycznie robisz.

Odwrócił się na pięcie i podszedł do magnetofonu, aby włączyć podkład. Przewróciłam oczami i położyłam kurtkę na pobliskim krześle. Jak on mnie wkurza! Gdyby nie był cholernym profesjonalistą, to chyba już dawno pomachałabym mu na pożegnanie.

Oczywiście po raz kolejny klepaliśmy salsę, która wychodziłam nam już całkiem nieźle. Nawet ogarnęłam już ruchy bioder, przez co Icarus nie musiał mnie już dotykać w miejscach, w których nie powinien. Obrócił mnie i stanął tuż obok.

piątek, 25 marca 2016

30. I don't wanna hurt you



Ostrożnie zawiesiłam torebkę na wieszaku i weszłam w głąb mieszkania. Ogromnie zdziwił mnie widok, który tam zastałam. Wszędzie poustawiane było mnóstwo świeczek, które nie dość, że subtelnie oświetlały pomieszczenie, to jeszcze dawały przyjemny nastrój. W przedpokoju porozrzucane były płatki róż, które wyznaczały ścieżkę prosto do stołu. Bez chwili namysłu podążyłam do celu. Kiedy już dowiedziałam się, o co chodzi, na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Stół przykryty był białym obrusem, na którym stała najlepsza zastawa wraz z bukietem czerwonych róż i butelką czerwonego wina. Na krześle, które stało obok siedział już lekko zmęczony Chris. Ubrany był w turkusową koszulę i czarne rurki. Nie wiem, jak długo na mnie czekał, ale doceniam jego poświęcenie. W końcu było około drugiej w nocy.

  - To dla mnie? - zapytałam z niedowierzaniem i wskazałam palcem na kwiaty.

  - Tak.

Chłopak wstał i wyciągnął bukiet z wazonu. Dobrze, że w ogóle o tym pomyślał, bo do mojego powrotu różnie mogłoby z nimi być. Podszedł bliżej i wręczył mi kwiaty.

  - To dla ciebie - odebrałam od niego róże i wtuliłam nos w czerwone pąki. Pachniały niesamowicie. - Chciałbym cię przeprosić. Nie powinienem się tak zachowywać. Naprawdę nie wiem, co we mnie wstąpiło. Wybaczysz mi? - zrobił smutną minę.

  - Jasne - odparłam i posłałam mu przyjazny uśmiech. - A teraz zjedzmy coś, bo umieram z głodu.

  - Serio? Jest środek nocy... - wyglądał na zdziwionego.

  - No i? - wzruszyłam ramionami. - Jak będę gruba, to już nie będziesz mi kupował kwiatów? - zapytałam.

  - Oczywiście, że będę - odpowiedział bez zastanowienia.

  - Czyli twierdzisz, że przytyję i to dość sporo? - posłałam mu wymowne spojrzenie.

  - Nie - odpowiedział krótko. - Dziewczyny, zawsze usłyszą to, co by chciały - pokręcił głową.

  - Ej... - oburzyłam się. - Po pierwsze, jestem kobietą, a po drugie, wcale, że nie chciałam usłyszeć, że będę gruba.

  - Nie ważne - machnął ręką. - Jemy?

  - Jeszcze się pytasz?

niedziela, 20 marca 2016

29. My new ''friend''?



W końcu nadszedł ten dzień. Mój pierwszy wieczór w nowej pracy. Jakoś mnie to nie cieszy. Cóż, może nie będzie tak źle?

Wzięłam szybki prysznic i stanęłam przed otwartą szafą. W co ja się ubiorę? To jest chyba dylemat każdej kobiety. W końcu postawiłam na małą czarną na ramiączkach i wysokie, czarne szpilki, czyli to co zawsze. Pomalowałam powieki czarnym cieniem, wytuszowałam rzęsy i podkreśliłam usta czerwoną szminką. Przeczesałam włosy szczotką i zostawiłam je rozpuszczone. Ostatni raz spojrzałam w lustro. Wyglądałam tak, jak powinnam, czyli jak dziwka. Zacisnęłam usta w wąską linię i zabrałam torebkę oraz ramoneskę. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam w stronę najbliższego przystanku autobusowego.

Wysiadłam niedaleko Hell House. Było dość chłodno, poza tym byłam bardzo poddenerwowana. Dlaczego ja to robię? Co kawałek słyszałam pogwizdywanie i niemiłe komentarze skierowane w moją stronę. Czułam się niekomfortowo i najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Przyspieszyłam nieco i starałam się nie zwracać uwagi na innych, co nie było takie proste. Niby droga nie była długa, ale wydawała się nigdy nie kończyć. W końcu dotarłam pod dom chłopaków. Chwilę się wahałam, po czym stwierdziłam, że nie ma już czasu na ucieczkę. Delikatnie uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Gunsi siedzieli na kanapie w salonie i najwidoczniej jamowali. Slash i Stradlin grali coś na gitarach akustycznych, Rose próbował coś śpiewać, a Duff zapisywał wszystko na kartce. Tylko Steven siedział nieprzejęty i układał kostkę Rubika. Oczywiście na stole leżały puste butelki sprzed tygodnia, jak i te otwarte dosłownie przed chwilą. Najwidoczniej chłopcy nie potrafią tworzyć na trzeźwo. Od razu, jak mnie zobaczyli, zrobili sobie małą przerwę.

czwartek, 17 marca 2016

28. I can't say her the truth



Od razu po zajęciach z Icarusem poszłam do Safe Driving, aby załatwić parę formalności i wreszcie móc złożyć papiery w urzędzie. Tylko po co mi prawko, skoro i tak nie mogę wyjechać?

Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się dymem. Pomyślałam, że pójdę po Rosie i razem wybierzemy się na zakupy. Dosyć wolnym tempem przemierzałam Tower Avenue, która prowadziła do Jefferson High School, jednego z lepszych liceów w Los Angeles. To właśnie do tej szkoły uczęszczała Hooter. Z tego, co mi opowiadała, wywnioskowałam, że uczyła się raczej dobrze, chociaż nie należała do kujonów. Zdecydowanie wolała określenie bad girl. Stanęłam w okolicy potężnego, ceglanego budynku i czekałam na blondynkę, przy okazji dopalając fajkę. Po chwili z budynku wybiegła spora grupa nastolatków. Zgasiłam peta o metalowy kosz na śmieci i podeszłam do dziewczyny ubranej w podarte jeansy, koszulkę z Ramones i zarzuconą ramoneską.

  - O, hej Vicky - blondynka posłała mi szeroki uśmiech. - Co tutaj robisz?

  - Pomyślałam, że przyda ci się mały wypad na zakupy.

  - Genialny pomysł. A tak poza tym to jest moją przyjaciółka Tina - pokazała palcem na brunetkę, która stała obok. - Tina, to jest Victoria.

  - Miło mi cię poznać - dziewczyna podała mi rękę, którą następnie uścisnęłam. - Rosie sporo o tobie mówiła.

  - Mam nadzieję, że same pozytywy - zaśmiałam się.

  - Oczywiście - przytaknęła Hooter. - To co, idziemy? - dodała po chwili.

  - Raczej tak - wzruszyłam ramionami.

  - Pa, dziewczyny! - niemalże wypiszczała Tina.

niedziela, 13 marca 2016

27. Why I can't hate them



Z niezwykle przyjemnych chwil wypełnionych snem, wybudził mnie głośny dźwięk dzwonka. Serio? Czy ja niewyraźnie powiedziałam, że nie mam ochoty go widzieć? Zwlekłam się z łóżka i przetarłam oczy. Chyba będę musiała porządnie z nim porozmawiać. Z niechęcią zajrzałam przez wizjer. Stradlin? Czyżby zmienili taktykę? Z grymasem na twarzy otworzyłam drzwi i zaprosiłam gitarzystę do środka.

- Czego chcesz? - zapytałam niezadowolona.

- Porozmawiać. Daj mi chwilę, proszę - jego ton był nazbyt spokojny i opanowany.

- Mówiłam już Duffowi. Moja odpowiedź brzmi nie! Czego Wy nie rozumiecie?!

- To ty nie rozumiesz naszej sytuacji - nagle stał się mniej miły.

- Wiesz co? Nie i nie chce jej rozumieć.

Próbowałam odejść, ale Izzy złapał mnie za ramię i zmusił, żebym popatrzyła prosto w jego brązowe oczy.

- Proszę.

Złagodniał i puścił mnie. Dlaczego przez chwilę zachowywał się jak Rose? Zaczęłam szybciej oddychać. Czy oni nie mogą zostawić mnie w spokoju? Usiadłam przy stole w kuchni, po czym mój gość do mnie dołączył.

sobota, 12 marca 2016

26. Welcome to my nightmare



Wróciłam do mieszkania i po raz kolejny skoczyłam pod prysznic. Czułam się okropnie. Dlaczego w ogóle to zrobiłam? Wytarłam ciało w mięciutki ręcznik i ubrałam się w jeansy i czarny top. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie jakieś śniadanie. Stałam przed lodówką dobre pięć minut i nadal nie podjęłam decyzji. Po prostu nie byłam głodna, a raczej nie byłam w stanie niczego przełknąć. Zrobiłam sobie tylko mocną, czarną kawę i wygodnie rozsiadłam się na kanapie. Włączyłam telewizor, ale nie leciało w nim nic ciekawego, same teleturnieje. Niestety byłam skazana na samotność, no chyba, że ruszyłabym swoje cztery litery i wyszła gdzieś na miasto. Chris ostatnio chyba się na mnie obraził, bo zaczął mnie unikać, a teraz to nawet wyjechał. Zostawił tylko kartkę, że ma jakieś szkolenie w San Diego i wróci za tydzień. Czyżby? A może zachowuje się jak jakaś pieprzona księżniczka i strzela fochy?

Wyłączyłam to ustrojstwo, potocznie zwane telewizorem i włożyłam kubek do zlewu. W końcu nie zamierzam spędzić całego dnia na kanapie. Zabrałam swoje rzeczy i zamknęłam drzwi na klucz, po czym udałam się w stronę przystanku autobusowego.

piątek, 11 marca 2016

25. Mrs. Whore



Wróciłam do mieszkania dosyć późno. Prawie bezgłośnie ściągnęłam buty i kurtkę, po czym odłożyłam torebkę na wieszak. Udałam się w stronę kuchni, gdyż strasznie chciało mi się pić. Zobaczyłam, że przy stole siedzi Chris. Brunet najwidoczniej czekał na mnie, ponieważ jedynie wpatrywał się w ścianę naprzeciwko. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej butelkę wody, po czym zaspokoiłam pragnienie.

  - Gdzie byłaś? - zapytał. Jego głos był zmęczony, ale nie słychać było w nim negatywnych emocji.

  - U chłopaków - odpowiedziałam obojętnie.

  - Znowu zamierzasz spieprzyć sobie przez nich życie?

  - Chris, ja nie zaczęłam brać, bo Gunsi mnie zmusili. Po prostu chciałam spróbować - wzięłam kolejnego łyka napoju.

  - Rozumiem - wymruczał pod nosem. - A do czego tym razem cię nie zmuszali?

  - Straciłam pracę w Rainbow, a oni mi pomogli. Zostałam fotografem zespołu.

  - I sądzisz, że o nic im nie chodzi? Że to nie jest jakaś przykrywka? - zaśmiał się. Zauważyłam, że jest lekko poddenerwowany.

  - A do czego byłabym im potrzebna? - zapytałam bez przekonania. Przecież nic dla nich nie znaczę.

  - Nie wiem, ale nie podobają mi się.

  - To masz problem, bo to jest moje życie, a oni są moimi przyjaciółmi - odpowiedziałam stanowczo.

Postawiłam butelkę na blacie, po czym poszłam pod prysznic. Tego mi było trzeba, gorących strumieni spływających po moim ciele. Umyłam jeszcze ząbki i przebrałam się w moją piżamkę w misie koala. Nie zwracając uwagi na Chrisa, udałam się do swojego pokoju, gdzie ułożyłam się do snu.

sobota, 5 marca 2016

24. I don't know why you'd be bringin' me down



Podążałam ulicami Miasta Aniołów już od dłuższego czasu. Rozmyślałam o życiu i zastanawiałam się, dokąd mogę pójść. Byłam cała przemoczona, ponieważ w połowie drogi zaczął padać deszcz. Dookoła było szaro, mokro i nieprzyjemnie. Palmy gwałtownie kołysały się na wietrze, a potężne fale uderzały o brzeg. Proszę, żeby tylko nie było burzy. Na ulicach można było dostrzec tylko garstkę ludzi. Samochody przejeżdżały już nieco częściej. Kiedy dochodziłam do Sunset Strip, jeden nawet mnie ochlapał. Pokazałam środkowy palec odjeżdżającemu pojazdowi i przeklęłam kierowcę pod nosem. Przeczesałam włosy palcami. Były dość ciężkie i skapywała z nich ogromna ilość wody. Marzyłam tylko o tym, żeby jak najszybciej wziąć prysznic i schować się pod kołderką.

Włóczyłam się trochę po mieście, po czym zdecydowałam, że muszę poszukać sobie jakiegoś lokum. Do głowy wpadł mi tylko jeden pomysł. Udałam się na Roosevelt Avenue. Po drodze zobaczyłam w szklanych wystawach swoje odbicie. Wyglądałam koszmarnie, jak mała, przemoczona panda. Poszukałam w kieszeni jakiejś chusteczki i wytarłam nią rozmazany tusz, który spływał po moich policzkach. Po kilku minutach znalazłam się na kolorowym blokowisku. Już raz tutaj byłam, dlatego szukanie odpowiedniego budynku nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Podeszłam pod drzwi od klatki i już chciałam je otworzyć, kiedy wyminął mnie jakiś starszy mężczyzna. Miał klucz, więc nie musiał dzwonić. Złapałam za klamkę, zanim drzwi zamknęły się i szybko weszłam do środka. Od razu podeszłam do windy i pojechałam na odpowiednie piętro. Stanęłam przed mieszkaniem Chrisa i zapukałam do drzwi. Nie czekałam zbyt długo. Brunet otworzył mi drzwi i zobaczyłam jego zdziwioną minę.

piątek, 4 marca 2016

23. Why are you doing this to me



Zasunęłam zamek od torby i po raz ostatni rozejrzałam się po pokoju. Na przyjemnie żółtych ścianach wisiało kilka obrazów z motywem martwej natury. Podłoga wyłożona była brunatną wykładziną. Dębowe biurko stało pod oknem, z którego rozciągał się widok na dość spokojną okolicę. Przy meblu stało krzesło, wykonane z tego samego gatunku drzewa. Przy sąsiedniej ścianie stało łóżko ze stalową ramą i śnieżnobiałą pościelą, która była starannie ułożona. Podeszłam do wysokiej, dębowej szafy i wyciągnęłam z niej moje ulubione trampki. Założyłam je i opuściłam pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi na klucz.

Dwa tygodnie przeleżałam w szpitalu. Nie był to dla mnie najlepszy okres, chociaż mogłam liczyć na wsparcie przyjaciół. Codziennie odwiedzał mnie któryś z Gunsów. Od Stevena mogłam się wszystkiego dowiedzieć i pośmiać się z nim, z Duffem ciekawie rozmawia się na różne tematy. Nawet nie wiedziałam, że jest taki mądry. Slash jak przychodził, zawsze przynosił z sobą karty. Graliśmy przez chwilę, po czym to zawsze on wygrywał. Zapewne oszukiwał. Izzy z kolei niezwykle się o mnie troszczył. Kupował zdrową żywność, jakieś czasopisma. Często wracaliśmy wspomnieniami do starych czasów. Dziewczyny rzadziej przychodziły. Po prostu były bardziej zapracowane. Po pobycie w szpitalu, zostałam skierowana na leczenie do Ośrodka Leczenia Uzależnień. Tutaj już częste odwiedziny nie miały miejsca. Co niedzielę wpadał do mnie Chris i streszczał miniony tydzień. Zazwyczaj robiło mi się smutno, że nie mogę z nimi być. Cierpliwości, kiedyś opuszczę to miejsce. W sumie to zajęcia były nawet przyjemne. Każdego dnia malowaliśmy jakieś obrazy, graliśmy w gry planszowe. Popołudniami każdy miał indywidualne sesje z psychologiem. Bardzo dużo pomogły mi w walce z nałogiem. Poza tym, podawali nam jakieś leki, abyśmy nie czuli głodu.